wtorek, 20 lipca 2010

Pod gruzami

Pierwszy one-shot na stronie, zamieszczany głównie po to, żeby wypróbować działanie listy linków.
Acha, muszę przestrzec, że akurat to opowiadanie jest mocno schizowe. Pomysł wpadł mi do głowy po wypiciu sporej ilości tequilli, więc... czytacie to na własną odpowiedzialność.
Uwaga! Zawiera scenę przemocy seksualnej!

....................................................................................


- Ssij – warknął wysoki, czarnowłosy SS-man do kulącego się z bólu na podłodze blondyna.
Byli w ruinach kamienicy, gdzieś w oddali słychać było słabe odgłosy walki.
Blondyn ściskał z całej siły brzuch, w który przed chwilą dostał potężnego kopniaka. Brunet podszedł do niego i złapał za włosy, podnosząc go w ten sposób na wysokość swojego krocza. Zaczął pospiesznie manipulować przy spodniach, wyjmując z nich nabrzmiałą męskość. Blondyn rejestrował to wszystko półświadomie.
- Ssij, ty antyhitlerowski pomiocie! – wrzasnął czarnowłosy – Właśnie tak masz się zachowywać wobec swych panów! Zadowolisz mnie ustami, albo odstrzelę ci ten durny łeb!
Wepchnął siłą członka do ust półprzytomnego chłopaka i zaczął rytmicznie poruszać biodrami. Patrzył przy tym na swą ofiarę, upajając się tym, że się krztusi, że nie może złapać oddechu. Obiema rękami ścisnął głowę blondyna i przyspieszył ruchy. Czuł, jak członek dotyka podniebienia, jak zahacza o ścianki gardła. Odrzucił głowę do tyłu i oddał się całkowicie rozkoszy. Czarne włosy, mokre od potu, opadały mu na policzki. Oprócz dochodzących z zewnątrz nawoływań słyszał ciche rzężenie swej ofiary. Wreszcie rozkosz osiągnęła swój szczyt a usta gwałconego przez SS-mana w ten perfidny sposób chłopaka wypełniły się białym płynem. Czarnowłosy puścił blondyna, który zaraz zaczął kaszleć i charczeć.
SS-man zaczął doprowadzać się do porządku.
- Wycofujemy się! Odwrót! – usłyszał.
Spojrzał na swoją ofiarę. Nie poruszała się. Splunął na nią soczyście i odwrócił się w kierunku wyjścia. Na zewnątrz słychać było huk karabinów i – od czasu do czasu – odgłosy wystrzałów czołgów. Toczyła się bitwa o stolicę kraju, w którym jego naród panował od blisko pięciu lat. Chłopak, którego brunet właśnie zostawiał w ruinach, rzucił w niego koktajlem Mołotowa, gdy on, niesiony wirem walki, skrył się w budynku przed gradem kul. Na szczęście udało mu się zrobić unik, a gdy schody, na których stał blondyn, osunęły się w wyniku bliskiej detonacji, nic nie stało na przeszkodzie, żeby dać upust całej wściekłości na ten kurewski naród, który pojąć nie może, iż to Niemcy są rasą królów i że inne narody winne są im bezwzględne posłuszeństwo.
Brunet już postawił stopę na stopniach prowadzących do wyjścia, gdy usłyszał za sobą trzask odbezpieczanego pistoletu.
O kurwa...!!!
Obejrzał się, odruchowo sięgając po karabin. Nie zdążył go jednak odbezpieczyć. Kula trafiła go nisko w brzuch, roztrzaskując prawą część miednicy i chybiając nerkę o włos. Upadł z głośnym jękiem. Karabin poleciał gdzieś w bok. Popatrzył na swą ofiarę sprzed chwili. Blondyn wciąż leżał na popękanej podłodze. W ręku trzymał własny pistolet SS-mana, który musiał mu wyjąć z kabury, gdy ten oddawał się rozkoszy. Jego oczy płonęły błękitnym blaskiem.
- Ty ścierwo!... – zaskomlał czarnowłosy, trzymając się z całej siły za zranione miejsce. Wokół niego powoli rosła kałuża krwi.
Blondyn z najwyższym trudem podniósł się i podtrzymując się ściany, podszedł do rannego SS-mana.
- To za moją ojczyznę, draniu! – warknął i wzniósł pistolet do drugiego strzału.
W tym momencie rozległ się odgłos detonacji, budynek zachwiał się niebezpiecznie, a z sufitu zaczęły spadać tony gruzu. Żaden z nich nie zdążył uciec. Żaden nie był w stanie. Ściana i schody runęły całkowicie, a powietrze wypełnił pył, przesłoniwszy światło słoneczne.
Gdy blondyn się ocknął, w powietrzu wciąż unosiła się chmara pyłu, utrudniając oddychanie. Z wysiłkiem podniósł się do siadu, odgarniając gruz. Jego lewa noga była przygwożdżona do podłogi potężnym kawałkiem odłamanym z sufitu. Chłopak zaklął siarczyście.
Naraz usłyszał obok siebie delikatną kołysankę, śpiewaną niemal szeptem. Odwrócił głowę w jej kierunku, i ujrzał SS-mana, leżącego zaledwie o pół metra od niego. Miał zamknięte oczy. Jego twarz była upiornie blada, jakby odpłynęła z niej już cała krew. Mimo to śpiewał. Tęsknie, rzewnie, cicho. Blondyn nie mógł przestać słuchać.
SS-man otworzył oczy i spojrzał na niego. Umierał. To nie ulegało wątpliwości.
- Nie zostawiaj mnie... – wyszeptał z trudem, wyciągając do niego dłoń – Zostań...
Blondyn nie poruszył się.
- Powiedz... jak masz... na imię?
- Jestem Uzumaki Naruto. Zapamiętaj to imię. Pamiętaj je też tam, dokąd się wybierasz – powiedział beznamiętnie.
- Uzumaki... Naruto... – zamknął na chwilę oczy – Weź moją dłoń...
Naruto ujął wyciągniętą rękę. Nie czuł żadnych emocji. Ten człowiek umierał, odbierając zasłużoną karę za swe czyny. Za czyny całego swego narodu.
- Mamo... – szepnał nagle brunet – Ja nie chcę zabijać... Ja nie chcę... stać się taki jak oni.
Blondyn drgnął, słysząc te słowa.
- Nie każcie mi... być jednym z nich...
Dłoń Naruto mocniej zacisnęła się na dłoni umierającego.
- Chcę zostać.. z tobą... chcę kochać... nie nienawidzić.
Blondyn milczał.
- Zostaniesz ze mną na zawsze – szepnął po chwili – Powiedz, jak masz na imię...?
Brunet uśmiechnął się.
- Przecież to ja, Sasuke...
Znieruchomiał.
Naruto powoli położył jego rękę na podłodze.
- Tak, zostaniesz ze mną na zawsze, Sasuke. Nie ma już dla ciebie przyszłości. Stałeś się tym, kim nie chciałeś się stać. A mimo to, będę o tobie pamiętał.
- Naruto – rozległ się wrzask. Blondyn uśmiechnął się. Jego towarzysze przybyli na pomoc!
W odróżnieniu od czarnowłosego SS-mana, on miał po co żyć! Czekała go przyszłość. Czy uda mu się uwolnić ją od nienawiści? Czas pokaże.

3 komentarze:

Kuroneko pisze...

Lepiej szybko wracaj do kraju, bo ta tequilla (czy czym tam Cie szwabskim potraktowali ..........) *glaszcze* sprawia, że masz niezłe schizy xD Zdecydowanie pokręcony pomysł, nigdy by mi coś takiego do głowy nie przyszło XD A tu proszę jak można wcielić w życie pomysły, które zagościły w naszym umyśle pod wpływem. Myślę, że nawet w stanie wskazującym bym na to nie wpadła XD
Kochanie nie pij więcej tej niemieckiej tequilli XD
Ale czekam na kolejnego zwariowanego one-shota i BC Groan oczywiście :)
:*

Meester pisze...

Muszę przyznać że MOCNO schizowe xD
Ale zarazem ciekawe... bo jeszcze takiego nie czytałam. Coś nowego XD
Może napiszesz one-shota z innym paringiem z Naruto? Chciałabym kiedyś przeczytac PainNaruPain.
Mimo tego czekam na BC Goran oraz następnego one-shota <3

Sasame pisze...

Największa ironia całego tego oneshotu( nie, żeby mi się nie podobał, czy oburzył - u Cichego czytałam bardziej 'soczyste' kawałki) polega na tym, że to NARUTO wygląda tak, jak wymarzył sobie Hitler! Typowy Aryjczyk, ot co. Niebieskie oczy, złociste włosy( czyli to, czym Hitler, jak na złość nie był). Wysoki, sprawny, oddany ojczyźnie.

A Sasuke? Tak - nadaje się na narzędzie i owszem. Wręcz idealny do wykonywania rozkazów, ale co z tego, skoro NIE BYŁ 100% Aryjczykiem, nie spełniał nawet 50% wymogów.

Jednakże podobał mi się koniec, który był przesiąknięty nostalgią i jakąś taką prawdą...ehhh;)