piątek, 7 czerwca 2013

BC Groan 27

Hej. Wiecie, co? Dziękuję Wam :)

*

Naruto kichnął, a stos zużytych chusteczek leżących na biurku podskoczył. Stos ów rósł od poprzedniego wieczora, a razem z nim rosły jęki i przekleństwa dochodzące spod kołdry. Nie pomógł gorący prysznic, nie pomogło płukanie gardła, nie pomogły modły do bóstw i przodków, zwłaszcza tych parających się niegdyś sztuką lekarską.
Naruto był chory.
Młodego mistrza gitary dręczył kapiący katar, paliło zainfekowane gardło i nade wszystko – potwornie bolała głowa.
W pokoju rozległo się jeszcze jedno kichnięcie i spod kołdry wychynęła dłoń, macając nocny stolik w poszukiwaniu czystej chusteczki.
- Naruto – Natężenie głosu matki blondyna świadczyło o tym, że zaraz wejdzie do pokoju. I rzeczywiście, po chwili drzwi uchyliły się, i w szparze ukazała się jej głowa – Jak się czujesz?
Spod kołdry, jak słońce zza horyzontu, wyjrzał kawałek złotej czupryny.
- Oooch...
Kushina Uzumaki wkroczyła do pokoju i pochyliła się nad swym synem.
- Gorzej?
Po czuprynie pojawiła się para załzawionych oczu.
- Nie, mam tylko katar – wychrypiała spod kołdry zainfekowana sierota – Możesz iść do pracy.
- Muszę iść do pracy – poprawiła nieuważnie Kushina – Masz siedemnaście lat, nie mogę brać zwolnienia, tylko dlatego, że jesteś chory. Biorę te chusteczki – Zgarnęła jednym ruchem pokaźny, zasmarkany stosik z biurka – Zjedz śniadanie i weź aspirynę. Tabletki na ból gardła leżą w kuchni, na stole.
Wyszła szybkim krokiem.
Gdy trzaśnięcie drzwi zakomunikowało, że jest sam, Naruto wreszcie wygrzebał się ze swojego małego, pełnego bakterii królestwa. Idąc za radą matki, poczłapał do kuchni, gdzie najpierw zjadł śniadanie, a potem usiadł, i, ssąc tabletkę od bólu gardła, zastanawiał się, gdzie, do cholery, jest jego telefon. Lekkie przyćmienie z powodu choroby nie pozwoliło mu przypomnieć sobie od razu.
- Aha, pewnie w łazience – powiedział sam do siebie.
Chciał zadzwonić do Sasuke i powiedzieć, że dzisiaj nie da rady grać, że jest chory.
Zdołał dowlec się do łazienki, gdzie zapomniał, po co przyszedł. Wysiusiał się grzecznie, a następnie wrócił do swego pokoju i rzucił się na pościel. Usnął prawie natychmiast.

*

Sasuke w zasadzie miał dobry humor. Składało się na ten stan kilka faktów.
Po pierwsze: Itachi wyjechał. Zgodnie z obietnicą, odwiedził ojca rano, więc Sasuke do wieczora miał wolne.
Po drugie: wczorajszy wieczór był naprawdę miły. Może i nie tak miły, jak mógłby być, gdyby dane im było z Naruto pobyć sam na sam, ale pocałunek na pożegnanie był naprawdę... przyjemny. Nie wspominając o wizycie u ojca. Blondyn ożywił tego starego pijaka tak bardzo, że Sasuke powziął ciche postanowienie, że dziś też zabierze blondyna na wizytę.
I jutro.
I pojutrze!
Nie to, żeby Sasuke troszczył się o samopoczucie swego ojca. W jego jaźni trwała piękna wizja jego samego, stojącego przy szpitalnym oknie, gdzie czekał spokojnie, aż wizyta dobiegnie końca, a Naruto przejmował całą uwagę starego rockmana.
O tak, piękne!
Hm, czy blondyn nie będzie miał nic przeciwko? E, nie. Pewno będzie zadowolony, w końcu sam się przyznał, że w dzieciństwie słuchał zespołu ojca. Nie odmówi!
Piękna wizja zniknęła dopiero wtedy, gdy Sasuke zdał sobie sprawę, że przecież czekają go obowiązki. Musiał iść na zakupy, to po pierwsze. Żadnego, cholernego, gotowego żarcia! Po drugie, meble w pokoju aż się prosiły o starcie kurzu. Po trzecie, próba. Spakowanie tabulatur i tak dalej, jak zwykle.
Sasuke uśmiechnął się. Dobrze być zajętym. Już wstał, już ruszył w stronę szafy, żeby wyjąć kurtkę, gdy nieoczekiwanie zakręciło go w nosie.
Przystanął. Skrzywił się.
I kichnął.
Aż nim targnęło do tyłu i wpadł na witrynkę ze szkłem. Kieliszki brzęknęły, oburzone. Sasuke zdołał tylko przetrzeć usta wierzchem dłoni.
- A niech to – powiedział sam do siebie.
Ale co tam pojedyncze kichnięcie? Rzecz niegodna uwagi.
Sasuke nie zaniepokoił się więc i poszedł po zakupy.

*

Coś przeszkadzało mu spać. Coś wwiercało mu się w mózg, nieprzyjemnie, coraz dalej i dalej... Naruto podniósł głowę i stwierdził, że to dzwonek do drzwi wejściowych. Podniósł się i poczuł, jak na kark spada mu dziesięć kilogramów czystego bólu. Znieruchomiał, zaklął, uprzytomnił sobie, że to chyba gorączka, po czym powoli odsunął kołdrę i poszukał kapci.
- Idę już, idę – mruknął i poczłapał na korytarz.
Na progu stało BC Groan. W komplecie. Naruto zamrugał.
- Hę – wyrzekł w końcu – Co wy tu robicie?
Lodowate powietrze wkradło się przez otwarte drzwi na korytarz, omiatając przy okazji jego gołe nogi. Naruto, stropiony, spojrzał w dół. Zdał sobie sprawę, że jest w majtkach i podkoszulku.
Zwykle to Sakura odzywała się w takich sytuacjach pierwsza, teraz jednak głos zabrał Chouji, jako, że dziewczyna była lekko zszokowana nagłym a niespodziewanym widokiem.
- Przecież mamy próbę, Naruto – przypomniał.
- Ale... – zaczął Uzumaki i przerwał. Chciał powiedzieć „Przecież wysłałem wam SMS-y, żebyście nie przychodzili”, lecz nagle uprzytomnił sobie, że tego nie zrobił. Miał zamiar, to prawda, ale przecież nawet nie wziął do ręki telefonu.
- Naruto – Sakura odzyskała głos – Co to ma znaczyć? Znowu komuś pozujesz? Ubierz się!
Umysł Naruto pracował nieco wolniej, niż zwykle, ale w końcu pojął sytuację i powziął decyzję.
- Chodźcie – Chłopak usunął się z progu – Jestem chory...
- Widzimy – skomentowała Sakura, omiatając go wzrokiem od stóp do głów.
- Miałem wam wysłać SMS-y, żebyście nie przychodzili, ale chyba usnąłem.
Zamknął za nimi drzwi i mordercze zimno wreszcie przestało drażnić jego gołe łydki. Zespół zakrzątnął się przy wieszaku, a on postanowił ulotnić się na moment i przyodziać coś odpowiedniejszego do podejmowania gości, ale w progu było ciasno, więc przechodząc, musnął biodrem zajętego rozwiązywaniem sznurowadeł Sasuke.
- Sorry – bąknął, zarejestrowawszy to brzeżkiem świadomości.
Sasuke, którego wypięty, chroniony jedynie skafandrem tyłek został zaatakowany przez biodro Naruto, wyprostował się, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, jak wściekły dog, na którego jakiś inny pies właśnie próbował się wspiąć.
Ale Naruto już zniknął w swym pokoju.
Po chwili wrócił, ubrany w dres. Jego przyjaciele zdążyli już pozdejmować okrycia i częściowo rozlokować się w garażu. Sasuke włączył mały grzejnik.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, nie będę dzisiaj grał – powiedział Naruto.
- Nie, jasne.
- Kuruj się.
- A może mamy pójść?
Naruto zastanowił się.
- Nie, no bez takich. Przepraszam. Rządźcie się sami, okej?
- A ty dokąd? – spytał Sasuke, przeszywając go spojrzeniem.
- Idę się położyć. Nie nadaję się dzisiaj do niczego.
I wyszedł.

*

No i plan zabrania blondyna do ojca diabli wzięli, pomyślał Sasuke, gdy grali po raz piąty What We Came Here For. A to sobie wybrał czas na chorowanie. Akurat, kiedy do występu zostało zaledwie dwa tygodnie...
- Sasuke! – syknął Chouji, gdy po raz kolejny spóźnił się z przejściem.
Sasuke momentalnie powrócił na ziemię. Nie może się dekoncentrować, do cholery!
Szarpnął struny, wracając do rytmu narzuconego przez Choujiego i Gaarę. No...! Teraz brzmiało dobrze.
Skończyli zaledwie po godzinie.
Sasuke zdjął gitarę i oparł ją o ścianę, a następnie chwycił jedną z przyniesionych przez Sakurę na początku próby szklanek z wodą. Mimo, że udało mu się przez większość czasu grać dobrze, coś było nie tak.
Otarł czoło. Wydało mu się, że czuje ból u nasady nosa. Na dodatek przy każdym ruchu głową dziwnie bolała go skroń. Ramiona zresztą też, ale uznał, że w tym przypadku przyczyną był pasek od gitary.
Uporządkowali instrumenty i wyszli sznureczkiem na korytarz, gdzie powitał ich rozmemłany Naruto. Chyba coś powiedział, ale Sasuke – dziwnym trafem – nie zrozumiał, co. Ten ból w skroniach był coraz bardziej nieznośny.
Naruto rozmawiał o czymś z Choujim i Gaarą, po chwili spojrzał na niego. Pytał o coś? Ból nie pozwalał Sasuke skupić się na rzeczywistości.
- Przepraszam – wymamrotał w końcu i przepchnął się za plecami kolegów do łazienki. Tam stanął przed lustrem.
Dziwnie wyglądał. Jego twarz była bledsza, niż zwykle, a na policzkach kwitły dwa dorodne rumieńce. Czuł pot u nasady włosów. Chciał podnieść dłoń i przeczesać grzywkę, ale jego ciałem targnął nagle spazm i Sasuke kichnął potężnie.
Na jego nieszczęście, tuż pod lustrem wisiała mała, szklana półka na kosmetyki. Na jeszcze większe nieszczęście, jedna ze śrubek podtrzymujących tę półeczkę, obluzowała się i od dawna półka wisiała jedynie na słowo honoru.
Potężne kichnięcie sprawiło, że głowa Sasuke skoczyła do przodu i biedny basista przydzwonił czołem w szklany kant, uwalniając przy okazji obluzowaną śrubkę i sprawiając, że półka opadła z jednej strony całkowicie, a stojące na niej kosmetyki zjechały, jak po zjeżdżalni, lądując lub rozbijając się (tyczyło się to zwłaszcza dwóch flakoników z perfumami pani Uzumaki) na podłodze lub w umywalce.
Sasuke zamroczyło, nogi się pod nim ugięły i opadł, zaskoczony, na cztery litery.
Jednocześnie ktoś załomotał do drzwi, ktoś krzyknął jego imię i oto drzwi otworzyły się i stanął w nich Naruto w rozciągniętym, pomarańczowym dresie, za plecami mając wytrzeszczający oczy BC Groan, a u boku swą matkę, w płaszczu, czapce i kozaczkach.

*

- Nic mi nie jest... – mamrotał Sasuke dwie minuty później, w kuchni państwa Uzumakich, z ręką bandażowaną właśnie przez Naruto.
Gdy po wypadku próbował wstać, nadział się na jeden z kawałków stłuczonego flakoniku. Naruto i Gaara zaprowadzili go do kuchni, a pani Uzumaki natychmiast przyniosła z apteczki środki dezynfekujące i bandaż i poleciła Naruto, jak to ujęła, ‘zająć się kolegą’. Sama poszła rozdziać się z płaszcza. Chouji i Sakura, bez słów, zajęli się zbieraniem potłuczonych i porozrzucanych kosmetyków, przy czym Chouji obejrzał też zerwaną półkę i wykonał kilka prób zawieszenia jej na poprzednim miejscu. Gaara, stwierdziwszy, że nie jest potrzebny, wymamrotał słowa pożegnania, przy okazji życząc Sasuke zdrowia i zwiał do domu.
Sasuke patrzył, jak ręce Naruto pewnie owijają bandażem jego dłoń i czuł się dziwnie. Nie chodziło o ból. Nie potrafił do końca określić tego uczucia, ale chyba było mu przyjemnie. Przypomniało mu się, gdy w dzieciństwie zdarzało mu się rozciąć rękę, bądź stłuc kolano. To mama wówczas troszczyła się o niego.
Później był starszy, więc sam potrafił przykleić sobie plaster, czy obandażować kostkę, co robił, gdy musiał, zawsze przy denerwującym dogadywaniu Itachiego.
Naruto, zakładając opatrunek, nie mówił nic. Mimo, że sam był chory, w jego spojrzeniu nie było skargi. Tylko troska. Jak u matki, kiedyś, w dzieciństwie.
Sasuke potrząsnął głową.
Nie, nie, to była głupia myśl. Biorąc pod uwagę to, co ich łączyło z blondynem, wręcz obrzydliwa. Porównywać go z matką? Nie, w życiu. Poza tym, Sasuke nie potrzebował niczyjej troski. Przecież zawsze doskonale dawał sobie radę sam.
- Dzięki – mruknął, zabierając rękę, gdy tylko Naruto skończył.
Do kuchni weszła Kushina Uzumaki.
- Wydaje mi się, że jesteś chory – powiedziała bez ogródek, stając przed Sasuke i patrząc mu w oczy. – Powinieneś iść do lekarza.
Sasuke skinął głową, dla świętego spokoju. Tego akurat sam się domyślił.
- Jeśli chcesz, porozmawiam z twoimi rodzicami. Chociaż, gdy tylko cię zobaczą, sami pewnie zatrzymają cię w łóżku na tydzień.
- Tak – burknął Sasuke i podniósł się, kierując do wyjścia. – Dziękuję – dodał jeszcze, żeby pani Uzumaki nie poczuła się zlekceważona.
- Sasuke!
Przystanął. Gdy się odwrócił, zobaczył, że Naruto wpatruje się w niego z niedowierzaniem i determinacją.
- Chyba żartujesz – powiedział tylko blondyn, a następnie zwrócił się do Kushiny – Mamo, jego ojciec jest w szpitalu. Brat mieszka w Stanach. Sasuke jest sam.
- Jak to? – zdziwiła się Kushina – A matka?
Naruto rzucił szybkie spojrzenie na Sasuke, a potem pokręcił głową. Kushina zrozumiała.
- Coś podobnego. Ty, czekaj no – zagrodziła Sasuke drogę. – Zostań jeszcze pięć minut, zmierzymy ci temperaturę.
I bez ogródek przyłożyła dłoń do czoła Sasuke.
- Oho – skomentowała. – Będzie trzydzieści osiem, jak nic. Naruto, przynieś termometr – rzuciła do syna, ale zaraz znów skoncentrowała się na Sasuke - Twój ojciec jest w szpitalu tak? Coś poważnego? Nie? Podaj mi numer telefonu, porozmawiam sobie z nim. A ty usiądź przy stole, Naruto zaraz przyniesie ci termometr.
Pięć minut później, – w których to została zmierzona temperatura i odbyła się rozmowa telefoniczna pani Uzumaki z panem Uchiha - Sasuke dowiedział się, że ma trzydzieści osiem i pół stopnia gorączki, a jego ojciec zgadza się na to, aby został w domu państwa Uzumaki, dopóki mu się nie polepszy.

*

No i masz.
To ci dopiero.
Sasuke leżał sobie w gościnnym pokoju rodziny Uzumaki, na pościelonym przez panią domu futonie, z czołem przyozdobionym, również przez nią, wilgotnym ręcznikiem. Opatulony grubą kołdrą po sam koniec nosa, wdychał gorące opary jakiegoś specyfiku rozpuszczonego we wrzącej wodzie i postawionego (również przez panią domu) w garnuszku tuż przy jego twarzy.
- Wdychajcie obaj – powiedziała Kushina, wychodząc z pokoju. – Rozpuści wam to świństwo w zatokach.
Powiedziała tak, bo obok, przy stoliku kotatsu, jakżeby inaczej, siedział Naruto. Grzał swe jestestwo pod kocykiem, przy kubku gorącego, ziołowego naparu i patrzył sobie na niego, na Sasuke.
Czemu to wszystko było takie nierealne?
Czemu nie znajduje się właśnie w drodze do domu?
Alternatywą dla Sasuke było jego własne, schludne łóżko, w jego własnym, ascetycznym i pustym mieszkaniu. Coś by przecież znalazł w rodzinnej apteczce. Sam by sobie przygotował lekarstwa, zmierzył temperaturę, pamiętał o tym, żeby coś zjeść. Tak to do tej pory w jego życiu wyglądało. Nic, do czego nie byłby przyzwyczajony.
- Sasuke, chcesz trochę?
Pod nosem Sasuke pojawiła się paczka suszonych daktyli.
Młody Uchiha łypnął niewdzięcznym okiem na hojny dar Naruto, i chciał odpowiedzieć, że dziękuje, obejdzie się, ale gdy tylko otworzył usta rozkaszlał się paskudnie.
- Oho – mruknął Naruto, - wzięło cię chyba gorzej ode mnie.
Atak minął i Sasuke oddychał głęboko, próbując uspokoić płuca. Naruto postawił paczkę na blacie, wsunął się trochę głębiej pod koc i zawładnął pilotem od telewizora.
Sponiewierany chorobą Sasuke usłyszał głos spikera i skrzywił się nieznacznie. Za głośno. Przez myśl błysnęła mu wizja cichego mieszkania.
Z drugiej strony, tutaj było tak ciepło...
Przewrócił się na bok, tyłem do Naruto i wciąż parującego garnuszka.
Co się stało, to się nie odstanie, prawda? A on nie miał siły teraz nad tym myśleć.
- Idziesz spać?
Mruknął coś niezrozumiale w odpowiedzi.
- Wyłączyć telewizor?
Zamknął oczy.
Zanim zasnął, usłyszał jeszcze, że spiker przestał nagle mówić, a Naruto, hałasując tylko odrobinę, wyszedł z pokoju.

15 komentarzy:

James Kleptomaniac pisze...

Wchodze na dashboard, patrze - rozdział~ I myśle: co fajnego jest opisane?

I zawiodlam się~ mam nadzieje, że w najbliższym czasie poznamy ciag dalszy~ :3
weny i ochoty~

the b. pisze...

I sie rozchorowali od tego leżenia w zimnym garażu. A gdzie rosołek? Po za tym skoro obaj są chorzy, to ja tak sobie myślę, że w ramach tego by było im cieplej powinni leżeć razem pod jedną kołderką :)
A ja tam myśle, że to dobry rozdział jak na rozruch po nieco dłuższej przerwie. Czekam niecierpliwie na dalsze losy. I niech szybko zdrowieją, bo do koncertu zostało mało czasu :D

maxiii pisze...

Wspaniale, że znowu coś napisałaś (i wspaniale jak zwykle), wielkie dzięki. Mam prośbę... Nie zostawiaj nas już na tak długo. Pozdrawiam i weny życzę.

Do_ris pisze...

Popieram... Nie zostawiaj nas na tak długo! Robi się ciekawie... Mam nadzieję, że chłopakom nic nie przeszkodzi w koncercie. I innych dziedzinach oczywiście :)
Pozdrawiam

Do_ris pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

Hej,
wspaniały rozdział, Naruto i Sasuke rozchorowali się i to całkowicie..., ale Kushina zajęła się opiekuńczo obydwoma....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia

Daimon pisze...

Heh, Kushina nadrabia pełną gębą. Ma teraz dwóch synków do doglądania XD Żeby kobieta wiedziała, że to zięcia tak niańczy ;) Swoją drogą lepiej się poznają przez to chorubsko. Jak człowiek taki sponiewierany, to i żal tak trochę serce ściska ;)
No a koncert za dwa tygodnie! A oni tacy zasmarkani!
I zgadzam się z the b. ;> Zdecydowanie cieplej byłoby im razem :] Chociaż w trosce o zdrowie psychiczne pani Uzumaki, lepiej powiadomić ją o tym w innych okolicznościach ;)
Buziaki Alienku i wena jak stąd do niewidać :*

bakanekomata pisze...

Osobiście nie pamiętam jakie to uczucie być przeziębionym/ mieć grypę. Ostatnio na to cholerstwo chorowałam... pięć lat temu? Mam zdrowie jak koń i jedynie czasami mnie złapie katarek lub chrypka. No ale nieważne. Oni serio powinni leżeć razem - no bo po co Kushina ma biegać między jednym a drugim pokojem, skoro może obsługiwać dwa za jednym razem? X'D Pozdrawiam i wolnego czasu życzę.

PySka pisze...

Jeiiii !!! Nastepny rozdział !! <33 Ma nadzieje, że już nie będzie takich długich przerw ^_^ Świetne too <33 Nie przestawaj pisać, plz ^_^:*
PyŚka <3

Unknown pisze...

Aaaa! Nie wierzę! Co ja widzę? Rozdział! Lecę czytać, musiałam najpierw dać upust emocjom :)

Unknown pisze...

Ach, mam niedosyt po tak długim okresie bez BCG.
Biedny Naru się pochorował i do tego zaraził Sasuke. Akcja w łazience była bezbłędna. Śmiałam się opentańczo, gdy Sasu przydzwonił w szklaną półkę, a do tego rozpierdzielił perfumy pani domu. Matka Naru, jak na kochaną mamuśkę przystało, zaopiekowała się biednym Czarnuszkiem (a Naruto nie chciała!), przyjmując pod swój dach i lecząc. Szkoda, że Naruto wyszedł z pokoju, mogli by się wzajemnie ogrzewać podczas gorączki.
Ech. Błagam pisz już następny rozdział, kolejny raz tak dlugo nie wytrzymam :)

Little Bird pisze...

No w końcu!!!
Naczekałam się na ten rozdział:D

Ale świetny

Anonimowy pisze...

Właściwie nie wiem jak zacząć, bo na ileś przeczytanych blogów u Ciebie komentuję po raz pierwszy.

Chyba dlatego, że dla mnie jesteś w trakcie pisania książki - bardzo dobrej książki :D
I tak mi się marzy, że kiedyś będę stała z nią, wydrukowaną, w kolejce do Ciebie po autograf.

Masz niesamowity talent do tworzenia opowieści i postaci, które żyją, są pełnowymiarowe, dopracowane w szczegółach.

Jak trafiłam na bloga, to przeczytałam jednym tchem od razu, potem powtórzyłam, a teraz oczywiście będę czekać na następne części :))))))))))))

Raijin

Anonimowy pisze...

Prosze dodoaj rozdzial prosze, ja czekam juz tyle miesiecy na nastepny ;c To opowiadanie jest naprawde bardzo dobre, jesli go nie dokonczysz zawiode się. Postarasz sie by bylo inaczej? c;

Anonimowy pisze...

Oj to będzie długi komentarz XD

Zacznę, może od tego, że zebranie się za czytanie tego fika zajęło mi tylko trzy miesiące, więc to całkiem nieźle jak na mnie. Alienku, dobrze na mnie działasz XD

Zaczęłam czytać pierwszy rozdział, no i przyznam szczerze, że dużo się śmiałam. Cóż, nie oszukujmy się, jeśli chodzi o Twoje teksty, to zaczynałam od tych aktualniejszych. Ale nie ma się co martwić, i tak mi się podobało :D
I tak sobie czytam, aż dotarłam do połowy pierwszego rozdziału i zorietowałam się, ŻE JAK JUŻ KIEDYŚ TO CZYTAŁAM!
Było to chyba jak miałaś zaledwie trzy rozdziały (bo tylko tyle pamiętałam z akcji), ale nie do końca wiem, czemu nie czytałam później. Myślę, że spokojnie możemy to zrzucić na moje lenistwo :p
Tak czy owak czytam dalej. Owszem, czasami jeszcze się podśmiewałam z Twojego dawnego stylu, ale zauważyłam, że akcja coraz bardziej mnie wciąga i coraz bardziej nie mogę się oderwać od historii :D
No bo wykonałaś kawał dobrej roboty. Główny wątek zespołu nie znika nagle, gdy tylko pojawia się romans między Sasuke a Naruto, a właśnie ten wątek bardzo mi się podoba. Sama jestem amatorką takich dźwięków jakimi nas raczyłaś, więc tematyka szczególnie przypada mi do gustu ^^ Jestem na TAK :D
Postacie też wykreowałaś w bardzo fajny sposób. Jedynie Sai mnie irytował do granic możliwości (no i ew Lee XD), a tak to całą resztę autentycznie polubiłam. Nawet rozmemłaną Sakurę i apodyktycznego Itachiego. Wszyscy wyszli Ci bardzo naruralnie. W tym wszytskim trochę mi brakuje Gaary, bo na 27 rozdziałów, jedynie dwa razy było coś o nim powiedziane.
O chłopakach nie chcę się rozwidzić, bo na pewno by mi zabrakło miejsca (albo bym Ci musiała zaspamować bloga :P). Powiem tylko, że są rozkoszni a scena w pokoju Naruto aż mnie przyprawiła o rumieńce! Więcej, więcej takich sytuacji! <3

Mam nadzięję, że nie zawiesisz tego opowiadanie w momencie gdy się stałam czytelniczką i będziesz częściej dodawać notki (nie ukrywam, że to idealny czas na dodanie rozdziału 28!), żebym mogła zamieścić komentarze bardziej adekwatne do treści :D

Ściskam i całuję mocno, oraz życzę całej masy weny!
Pico <3