piątek, 18 października 2013

Next!

Tytuł: Next!
Długość: M
Pairing: SasuNaruSasu
Gatunek: AU, Romans, Humor, Obyczaj
Ostrzeżenia: raczej brak, jedna mała scenka wycięta z marzenia, poza tym nic.
Uwagi: tekst zaczęty bardzo, bardzo dawno, skończony dopiero teraz, mimo, że krótki : ) inspirowany prawdziwym programem i rzeczywistym odcinkiem (można wpisać na yt 'next gay - Jacob' i zobaczyć)




- Ja pierdolę, pieprzyć to całe cholerstwoooo!!
Nie takie teksty pieściły już uszy pracowników studia „Orchidea”, ale ten był wyjątkowo pełen emocji. Sasuke Uchiha zareagował, jak zwykle: westchnął i schował się za swoim komputerem.
Całe cholerne biuro wrzało od wczoraj. Charakteryzatorki, spece od castingu, ekipa techniczna - wszyscy biegali w kółko i próbowali jakoś pocieszyć dramatyzującego szefa. Wszędzie fruwały kartki papieru, bo co i rusz ktoś potrącał kolejny stosik, a kręcenie następnego odcinka przeciągało się już o jeden dzień. Tylko sekretarka i księgowa siedziały cicho. Sączyły sobie w kątku kawę i, rozwierając szeroko oczy, obserwowały szalejącą rzeczywistość.
Co się takiego stało, że małe studio, kręcące podrzędne programy, zwariowało? Otóż szef dostał nowe dyrektywy od producenta. Bardzo wyraźne. Nowatorskie niemal.
Ale może zacznijmy od początku.
Sasuke Uchiha pracował w „Orchidei”, studiu kręcącym programy telewizyjne z gatunku reality show. Był początkującym montażystą i, prawdę mówiąc, jeszcze nie miał pełnych kwalifikacji. Przygotowywał się do zawodu od lat i w tym roku miał zakończyć naukę. Cóż, to, że dostał pracę od razu, jak tylko przyniósł szefowi świecące pustką CV, chyba dobitnie świadczyło o tym, jakiej kategorii był to szef . Konkretnie: kiepskawy.
Tak.
A Sasuke, pracując tu już drugi rok, tylko się w tej ocenie utwierdził.
Program, który aktualnie kręcili, był, jego zdaniem, najgłupszym programem, jaki w życiu widział. Polegał, ogólnie mówiąc, na randkach. Będąc bardziej szczegółowym: na randkach w ciemno. A dając upust szczerości: na częstym i najlepiej chamskim zmienianiu partnerów, podglądanym ze szczegółami przez kamery.
Na początku odcinka robiło się casting i wybierało dwoje szczęśliwców, jednej i drugiej płci. Potem dobierało się do tej pary odpowiednio pięciu nie grzeszących inteligencją młodych mężczyzn i młodych kobiet. A potem początkowi wybrańcy umawiali się, każde ze swoją trzódką.
Z całą od razu.
Przebieg takiej randki stanowił kręgosłup odcinka. Podczas, gdy randkowicz męczył pierwszego kandydata, reszta czekała w specjalnym autobusie. Gdy randkowicz zmienił zdanie, kandydat wylatywał z wizji (czyli wracał do autobusu) a jego miejsce zajmował następny. Jak to leciało w reklamie programu? Wystarczy, że powiesz ‘Next!’?
Oczywiście, nic za darmo. Ofiary seryjnego randkowicza dostawały dolara, za każdą spędzoną z nim minutę. Jasnym jest, że robiły wszystko, żeby jak najdłużej wytrwać n randce. Tym, którym się udało dotrwać do końca, dawano wybór: albo biorą zarobione pieniądze, albo je oddają za możliwość ponownego umówienia się z randkowiczem.
Sasuke, z racji swojej pracy, widział dużo więcej materiału, niż to, co wsadzali do odcinka. Przez rok napatrzył się na takie indywidua, że uważał, że nic już go w życiu nie zaskoczy. Z reguły bywało tak: laska z wybujałym ego szukała naiwniaka, który traktowałby ją jak księżniczkę, a facet szukał idiotki, którą mógłby przelecieć i odstawić zaraz po akcie. Kandydaci obgadywali do kamery zarówno swoją randkę jak i innych randkowiczów, a na koniec wygrani brali pieniądze. No, czasem zdarzało się, że szef ubłagał kogoś, żeby udawał do kamery, że wybrał jeszcze jedną randkę, ot, żeby było romantycznie. O dziwo, sprzedawało się to-to dość dobrze, co potwierdzało podejrzenia Sasuke – większość społeczeństwa to idioci. Tak samo, jak ludzie zgłaszający się do tego programu.
Daleko nie trzeba było szukać, wystarczyło spojrzeć na odcinek, który właśnie montował.
W tym odcinku, latynoska farbowana blondie wysłała pierwszego kandydata do autobusu po pięciu minutach, bo miał obcisłe spodnie i fryzurę emo. Ach, no i nie potrafił złożyć spadochronu. W akcie zemsty dorobiła się przydomku ‘lesba’, jak tylko kandydat wrócił do autobusu i reszta spytała go, jaka jest.
Kolejny umiał złożyć spadochron, a do tego sprytnie obgadał przy dziewczynie pozostałych trzech kandydatów tak, że chyba bała się zawołać ‘Next!’. A może zwyczajnie spodobał się jej jego wielki pieprzyk, który, jeśli znajdowałby się na policzku Sasuke, zostałby usunięty, zanim ktokolwiek zdążyłby powiedzieć „Sasuke, wyglądasz okropnie”?
Nie lepiej wyglądała druga część odcinka. Były komandos szukał tam naturalnej blondynki z niebieskimi oczami. Odsyłał dziewczyny do autobusu, gdy tylko na nie spojrzał. Najdłużej randkował z ostatnią, chyba właśnie dlatego, że była ostatnia. Został tak objechany przez odrzucone kandydatki, że aż przykro było słuchać.
Cóż więc się stało, że produkcja tego przyjemnie debilnego show zamieniła się nagle w ciąg szlochów i narzekań? Czyżby widowni znudziło się już oglądanie plastikowych dramatów miłosnych?
Och, nie. Absolutnie. Wręcz przeciwnie. To mniejszość seksualna wystosowała pismo do producenta, domagając się politycznej poprawności.
Sasuke miał ochotę wybuchnąć śmiechem, gdy się o tym dowiedział, a śmiejący się Uchiha to naprawdę nieczęste zjawisko. Geje i lesbijki chcieli swojego odcinka!
Ot i masz. Tak wygląda w dzisiejszych czasach popularność. A to ci dowcip.
Żeby nie było, Sasuke nie miał nic przeciwko mniejszości seksualnej. Sam do niej należał. Hm, nie, nie należał. Po prostu miał inne preferencje seksualne i nie krył się z tym, ale należenia do jakiejkolwiek grupy wystrzegał się od lat, takie były fakty.
Z tym większym rozbawieniem powitał protest homoseksualistów. Jakże to, co to za program, który umawia na randki tylko heteroseksualistów? Gdzie tu sprawiedliwość?
Tym sposobem Sasuke uznał, że wśród mniejszości seksualnych też są idioci. No, ale w końcu to nie jego sprawa. On był tylko montażystą.
- Uchiha, do mnie!
Czy mu się wydawało, czy wszyscy nagle odwrócili głowy w jego stronę? I tak jakoś cicho się zrobiło. E, nie, pewnie to przez tę nienormalną sytuację.
- Powiedz mi, Uchiha, podoba ci się praca u nas? – spytał szef, gdy tylko Sasuke wszedł do biura i zamknął za sobą drzwi.
Sasuke dyplomatycznie skłamał, że tak, i pozwolił sobie nie rozwijać tej myśli.
- Bo widzisz, Uchiha, w związku z zaistniałą sytuacją, w jakiej zostaliśmy postawieni przez, hm, producenta, zostałem zmuszony do szukania niecodziennych rozwiązań. Ta sprawa, jest sprawą najwyższej wagi i wymaga największego oddania pracowników, właśnie teraz, w tej chwili...
Sasuke jakoś tak mimowolnie się wyłączył. Nigdy nie lubił napompowanej nowomowy. Zapatrzył się w nowoczesny obraz zawieszony nad biurkiem szefa. Był niezbyt gustowny, lekko mówiąc. Kilka kolorowych plam na jasnym tle. Pasujące do mebli i tapicerki brązowe koła, kilka maźnięć zgniłą żółcią... Mógłby kupić coś lepszego, doprawdy.
- ... i właśnie dlatego ty będziesz odpowiedni.
- Co? – W Sasuke coś zaskoczyło i zwrócił ku szefowi przerażone spojrzenie. Czyżby się przesłyszał?
- Mówię, że weźmiesz udział w tym specjalnym odcinku! Wchodzimy właśnie w nową erę telewizji! Nie mogę pozwolić, żeby coś się wymknęło spod kontroli! Siostra Tenten też weźmie udział, jest lesbijką, już Tenten dopilnuje, żeby obyło się bez ekscesów. No co, przecież jesteś gejem, nie? Nie powinno ci to przeszkadzać.
Sasuke odzyskał mowę dopiero po chwili.
- Moment...
Szef uciszył go podniesieniem ręki.
- Tak, tak, twoja praca zostanie odpowiednio doceniona. Będę o tobie pamiętał przy podwyżkach. Nie musisz dziękować. Tylko Sasuke... spraw się, dobrze? Nie każ mi przypominać sobie, że jeszcze nie masz uprawnień do zawodu – powiedział i uśmiechnął się oschle.
Sasuke wyszedł więc z biura, pokonany, naznaczony piętnem udziału w następnym, specjalnym, ale tak samo idiotycznym jak zawsze odcinku, z przeświadczeniem, że jeśli tego nie zrobi, wyleci z pracy.

*

Ładnego, gorącego poranka, po spalonym słońcem asfalcie jechał bus z wielkim logo ‘Next!’ na drzwiach. Gdzieś po lewej za betonową infrastrukturą miejską czaiło się morze i rzucało zalotne błyski, zapraszając nad swe brzegi wszystkich zmęczonych upałem. Bliżej, po prawej, rosnące przy ulicy palmy trwały w bezwietrznym bezruchu, stojąc na straży rozległego parku.
Nie dla pasażerów busa takie uroki.
W dusznym wnętrzu siedziało pięciu gejów i grzecznie wymieniało mniej grzeczne uwagi.
A Naruto siedział w środku tego kółeczka.
„Matko boska, w co ja się wpakowałem?” – to była jego pierwsza myśl, zaraz po tym, kiedy otrzymał powiadomienie o zakwalifikowaniu się do programu. Po części była to jego wina, po co się zakładał z Kakashim? Jeden mecz, zwycięstwo w czterdzieści minut, dobre sobie. Nie miał z nim szans, przecież Kakashi był instruktorem - na dodatek jego instruktorem – więc oczywistym było, że Naruto przegra. A Kakashi, oczywiście, nic, tylko: ‘Znajdź sobie kogoś.’, ‘Przeleć kogoś, bo coraz gorzej serwujesz, ‘Dość już mam tego wzdychania na treningu’, ‘Jak przegrasz zakład, zgłosisz się do jakiejś randki w ciemno i znajdziesz faceta.’
Tak, jakby to było takie łatwe.
No, ale przegrał, psia kostka.
Już myślał, że się wywinie od kary, bo przecież współczesna TV z zasady nie swatała gejów, kiedy Kakashi przyniósł mu ulotkę programu ‘Next!’, który szukał homoseksualistów do odcinka specjalnego.
I w ten oto sposób Naruto znajdował się właśnie w podskakującym na wybojach busie bez okien, za to z poczwórną, nie licząc jego samego, gejowską zawartością
Tylko, czy to aby na pewno był dobry pomysł?
- Kiba.
- Gaara.
- Neji.
- Sai.
Hmmm... Może i dobry?
Naruto wymienił swoje imię i obrzucił Saia ciepłym spojrzeniem.
- To jak, chłopcy, używacie wibratorów? – rzucił Sai.
Wróć, to chyba jednak była pomyłka.
- Czemu w ogóle tu jesteście? – spytał Neji.
- Szukam związku.
- Chcę zarobić.
- Chciałem kogoś przelecieć.
- Przegrałem zakład.
Reszta spojrzała na Naruto i wybuchnęła pełnym niedowierzania śmiechem.
- Przegrałeś zakład, koleś? Jaki?
- Mecz w tenisa. Nieważne.
- No wiesz, to jakbyś już dał się wyruchać. Lubisz to, co?
Naruto stwierdził, że nie ma nastroju na ten typ flirtu, ale kamera w rogu busa zwiększyła ostrość, zachęcała. Hm, skoro już tu jest, to chyba powinien pokazać oglądającym, że z niego twarde ciacho, a nie rozlazły kleik, prawda?
- Chcesz sprawdzić po programie? – Uśmiechnął się i odchylił na oparcie tak, żeby rozpięta hawajska koszula odsłoniła to i owo.
Wnętrze busu wypełniły gwizdy uznania.
A Naruto odetchnął z ulgą. No, miał już swoje pięć minut. Montażysta będzie miał później z czego skleić ciekawy odcinek. Teraz chłopcy rozprawiali o siłowni i poprzednich związkach, a on już nie musiał udawać napalonego klauna.
Naruto oddał się obserwacji czterech konkurentów. Po piętnastu minutach wyrobił już sobie o każdym pewną opinię. Sai był zdzirowatym pasywem, który lubił sado-maso. Neji miał ciało modela, ale, o dziwo, był raczej cichy i skromny, a na pytania odpowiadał w sposób zdradzający oczytanie i kulturę. Kiba, ten, który chciał kogoś przelecieć, paplał w kółko o swych przygodnych (czasem i przydrożnych) podbojach, a Gaara, ten który szukał związku, raz wspomniał o swoim byłym a potem już tylko wsłuchiwał się w paplaninę Kiby. Naruto naszła refleksja: czy to wszystko pozy pod kamerę? Sam w końcu też udawał pewnego siebie napaleńca. Przez moment był ciekaw, kim byli oni wszyscy na co dzień.
Nagle bus się zatrzymał i do wnętrza zajrzała kudłata głowa kierowcy.
- Czas na show, ptaszyny – wymamrotał i opuścił scenę.
Pierwszy podniósł się Kiba.
- Idę! Żegnajcie, nie zobaczymy się już!
Po jego wyjściu posypały się komentarze.
- Jak myślicie, długo wytrwa?
- Nie stawiałbym na dłużej, niż dwadzieścia minut, ha ha!
- Bo ja wiem? Może tamten facet lubi szybsze numerki?
Naruto rzucił okiem na kamerę i doszedł do wniosku, że publiczność zadowoli się tą wymianą zdań i on nie musi się odzywać. Dzięki temu, pierwszy zauważył, jak po pięciu minutach drzwi busa otwierają się. Ukazał się w nich Kiba, już nie tak wesoły, jak wcześniej.
- Cześć, chłopaki.
Powitał go wybuch śmiechu.
- No nie!
- Już?!
- Co się stało?
- A, nic. To chyba impotent. Uważajcie.
- Ale jak wygląda?
- No... wszystko ma na miejscu. Ale ponury jakiś. Nie zna się na żartach. I chyba nie lubi seksu.
Nie zna się na żartach, kiepsko, pomyślał Naruto. Z drugiej strony, może nie znał się tylko na żartach Kiby? Kiba zdecydowanie był gościem, który potrafił wkurzyć samym powitaniem.
- No, to idę – powiedział Gaara i wyszedł z busa.
Wrócił jeszcze szybciej, niż Kiba.
Tym razem pozostali chłopcy byli bardziej zaniepokojeni, niż rozbawieni.
- Już? Co się stało?
- No, nic.. powiedziałem mu tylko, że jest słodki i że mój były też miał czarne włosy.
Sai wytłumaczył Gaarze, że na randkach nie rozmawia się o byłych, a w międzyczasie Neji podniósł się i wyszedł. Naruto rozluźnił się nieco. Neji był w porządku, do tego świetnie wyglądał. Nawet największy zrzęda nie pozbędzie się go szybko. Gdyby to Naruto był na miejscu tamtego faceta, nie rozstałby się z Nejim do końca programu.
Tym większe było jego zdziwienie, gdy Neji wrócił po ośmiu minutach. Naruto był do tego stopnia zaskoczony, że to on odezwał się pierwszy.
- Czemu cię odrzucił?
Neji uśmiechnął się przepraszająco.
- Właściwie to nie wiem. Ćwiczyliśmy trochę na stacjonarnych rowerach w parku i po prostu powiedział „next”. Sam byłem zdziwiony. Sai, teraz ty.
Klepnął w łopatkę przerażonego Saia i usadowił się na jego miejscu, gdy ten wysiadł.
- Mówiłem. To jakiś dziwak – burknął Kiba.
- Szkoda. Jest gorący – rozmarzył się Gaara.
- No, to co? Klatę i biceps robi się po coś. Co z tego, że ma jędrny tyłek, skoro nie da się po nim poklepać?
Neji tylko uśmiechnął się z zażenowaniem. Naruto siedział, wpatrzony w drzwi autobusu. I doczekał się.
Sai wrócił po dwóch minutach.
- Ten gość jest dziwny. Zupełnie, jakby ktoś kazał mu się z nami umawiać – skrzywił się, gdy tylko usiadł między nimi. – Może ty się z nim dogadasz, Naruto? W końcu też jesteś tu za karę.
Naruto zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział. Teraz jego kolej.
Neji poklepał go po ramieniu.
- Powodzenia, stary.

*

Sasuke przeklinał szefa. Dzień był gorący, park pełen gapiów, a uczestnicy programu byli idiotami. Pierwszy zachowywał się, jakby od razu chciał mu wskoczyć w gacie, drugi się rozkleił na jego widok, z trzecim nie miał o czym rozmawiać, a czwarty podczas jazdy na stacjonarnych rowerach ocierał się kroczem o siodełko i mruczał. Sasuke spławiał jednego po drugim. Zdaje się, że jego podświadomość chciała to jak najszybciej zakończyć. Przy trzecim uczestniku Tenten, poprawiając mu makijaż sceniczny, syknęła:
- Zwolnij trochę. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie z czego zrobić odcinka.
Ale jak miał zwolnić, skoro oni wszyscy byli do niczego? Z żadnym nie chciałby spędzić całego dnia.
Po spławieniu czwartego z nich, zadzwonił telefon.
- Uchiha – powiedział głos w słuchawce a Sasuke rozpoznał szefa – Jak leci?
- Dobrze – odparł zwięźle.
- Tenten dzwoniła do mnie i powiedziała, że kręcisz nosem na uczestników.
Sasuke nie skomentował.
- Postawmy sprawę jasno, mój młody przyjacielu. Z czegoś musimy zrobić odcinek. Minęło jakieś dwadzieścia minut, czyli jakieś pięć minut materiału. Ilu już odrzuciłeś?
- Czterech – wyznał niechętnie Sasuke.
- Uch, uch – obruszył się szef – Czterech? Został jeden? Co ty robisz, Uchiha? Przecież my to kręcimy! Masz z nim spędzić resztę randki, zrozumiano? I lepiej się postaraj, żeby chciał zaprosić cię na drugą.
I rozłączył się.
Sasuke stał w miejscu, a nastrój miał morderczy. Rzucił wściekłe spojrzenie obrażonej Tenten.
- Uważaj, idzie twoja randka – syknęła.
Sasuke miał nieodpartą ochotę powiedzieć ‘next’ zanim ten ostatni facet się zbliży.
Nie mógł.
Odetchnął więc głęboko i podniósł wzrok.
Stał przed nim opalony blondyn. Miał niebieskie oczy i uśmiechał się trochę niepewnie.
- Cześć, jestem Naruto – podał mu rękę.
Sasuke burknął swoje imię.
Przez chwilę stali bez ruchu.
- To co robimy? – spytał w końcu Naruto, rozejrzawszy się po parku. – Rowery?
- Nie – Sasuke opanował chęć zakończenia tej farsy kolejnym ‘next’ – Teraz w planie mamy romantyczną kolację na plaży. Owoce morza w barze na wolnym powietrzu.
- O, super! – ożywił się Naruto – Lubię owoce morza. W ogóle uwielbiam japońską kuchnię. A ty?
Sasuke spojrzał na niego spode łba.
- Kto powiedział, że będzie japońska? Chodźmy.
Blondyn spojrzał na niego dziwnie, ale ruszył, posłuszny.

*

- Powiedz, czym się zajmujesz, Naruto – wycedził Sasuke, miotając z oczu błyskawice w stronę kamery i łamiąc nóżkę kraba na pół.
Jego randka wrzuciła sobie do ust kilka winogron, odchyliła się na wygodne, wiklinowe oparcie i odpowiedziała:
- Prowadzę wypożyczalnię sprzętu plażowego. A poza tym, gram w tenisa.
Nad ich głowami zaskrzeczały dwie mewy, wiatr przyniósł od morza przyjemny, słony zapach, a operator z kamerą okrążył ich po raz setny, zostawiając wokół stolika kolejny okrąg z czarnego kabla. Tenten chowała się za rogiem restauracji i właśnie zrobiła minę do Sasuke, bezgłośnie przekazując, żeby pociągnął konwersację. Zrozumiał przekaz i niechętnie wysilił mózg.
- W tenisa? – udało mu się wymyślić.
Musiał mieć przy tym bardzo zniechęconą minę, bo blondyn spojrzał na niego, jakby Sasuke przejechał mu psa.
- Amatorsko. Brałem udział w kilku zawodach, ale nie udało mi się zająć wyższego miejsca.
- Aha.
I cisza.
Gdzieś na plaży jakiś dzieciak zaczął płakać.
Tenten załamywała ręce i przewracała oczami, a kamerzysta nie wiedział, co filmować. Sasuke posilał się ponuro.
Naruto zaś, osobliwie nie stremowany obecnością załogi ze studia, rozejrzał się wokoło, próbując zrozumieć, co się właściwie dzieje. Akurat zdążył na moment, w którym Tenten robiła do Sasuke jedną ze swoich min.
- O – skomentował – Ta dziewczyna chyba czegoś od ciebie chce.
- Co ty nie powiesz? – mruknął Sasuke znad talerza podczas gdy Tenten zamachała rękami i wybałuszyła oczy w proteście, idealnie w momencie, w którym kamerzysta skierował na nią obiektyw, nadążając za słowami Naruto.
Naruto spojrzał na Sasuke, a potem znów na Tenten. I znowu na Sasuke.
- Chyba nie czujesz się tu komfortowo – zgadł.
Sasuke gdzieś w mózgu zapaliła się czerwona lampka. Przypomniał sobie rozkaz szefa i zrozumiał, że musi się bardziej postarać.
- Lubisz kraby? – spytał, dłubiąc w posiłku, z nadzieją, że jego randka sama pociągnie konwersację.
Próżna ułuda.
Blondyn rozejrzał się czujnie dokoła, a potem nachylił przez stół do Sasuke.
- A może wolałbyś się przejść?
- Co?
Z twarzą blondyna o kilka centymetrów od własnej i pod jego badawczym spojrzeniem, Sasuke mógł okazać tylko głupie zaskoczenie.
- To, co mówię. Może przeszlibyśmy się brzegiem plaży, żebyś mógł się trochę odprężyć – odrzekł Naruto.
I, nie czekając na decyzję, złapał go za rękę i zmusił do wstania. Nie patrzył na ekipę, i bez tego wiedział, że właśnie rozdziawiają usta i patrzą po sobie. Pociągnął Sasuke w dół i zeszli z drewnianego podwyższenia wprost na plażę.
- E-eej! – wołała za nimi skonfundowana ekipa – Wracajcie!
- Sasuke! – zdenerwowała się Tenten – Co ty wyprawiasz?!
Naruto szedł nie odwracając się, a Sasuke pozwolił mu się prowadzić, z jednej strony rozbawiony sytuacją, w jakiej ten świrus położył studio, a z drugiej pełen podziwu dla łatwości, z jaką porzucił konwenans.
- No proszę, nie spodziewałem się, że ktoś mnie dziś porwie – skomentował z krzywym uśmiechem, jednocześnie oglądając się na Tenten, która teraz wrzeszczała na kamerzystę, żeby jak najszybciej pobiegł po lżejszą kamerę i ruszył za nimi.
- Wyglądałeś przy tym stole jak ktoś, kto potrzebuje niespodzianki – skomentował Naruto.
- Naprawdę? – Sasuke niemal parsknął śmiechem – Wiesz, oni wszyscy nie będą zadowoleni, kiedy wrócimy. Mogą ci nie dać pieniędzy.
- Mam gdzieś ich pieniądze – Naruto z prawdziwą pogardą wymówił ostatnie słowo. – Zgłosiłem się do tego programu, bo przegrałem zakład. Ktoś mi powiedział: poznaj w końcu kogoś! No więc, właśnie poznaję. Chyba, że nie chcesz dać się poznać? – Obejrzał się na Sasuke, którego uderzyła siła tego spojrzenia.
Zastanowił się.
- Skoro tak stawiasz sprawę – zdecydował po chwili – to chyba nie mam nic przeciwko.

*

Daleko nie zaszli. Naruto zatrzymał się przy opuszczonej budce ratownika i puścił rękę Sasuke. Ten odruchowo obejrzał się na pozostawioną w tyle ekipę, ale nie zobaczył wiele. Restauracja znalazła się za zakolem, poza zasięgiem ich widzenia.
Naruto zdjął buty i zostawił je na schodkach budki. Zrobił parę kroków po mokrym piasku i zatrzymał się. Patrzył gdzieś ponad horyzont, wdychając morską bryzę.
Na Sasuke morze nie działało tak rozluźniająco, jak na niego.
- Czemu się tutaj zatrzymaliśmy? – spytał tonem mającym sprowadzić jego randkę na ziemię.
Naruto spojrzał na niego, wyrwany z zamyślenia.
- Tu jest zwyczajnie przyjemnie – odrzekł, wracając do Sasuke. – Siadaj – Sam usiadł na schodkach budki i przesunął się trochę, robiąc mu miejsce.
Sasuke spojrzał w dół. Schody były całe w wilgotnym piasku.
- Dziękuję, postoję.
Jego randka nic na to nie odpowiedziała, poprawiła się tylko trochę na siedzisku, i poprosiła:
- Teraz ty mi powiedz, czym się zajmujesz.
Sasuke kątem oka złowił zmierzające w ich kierunku zamieszanie, złożone z Tenten, kamerzysty i jeszcze paru osób. On i Naruto byli dość daleko, żeby im uciec, ale czy był sens?
- Pracowałem jako montażysta. Kończę szkołę przygotowującą do tego zawodu.
- Pracowałeś? – podchwyciła jego randka – Już nie pracujesz?
- Zobaczymy – mruknął Sasuke.
Naruto zaśmiał się krótko.
- Dziwny jesteś.
- Dla mnie to ty jesteś dziwny – odparł Sasuke. – Jeszcze nie słyszałem o tym, żeby spędzać randkę na schodkach budki ratownika.
- Być może zbyt rzadko się umawiałeś? – rzucił Naruto a Sasuke wzdrygnął się, bo chłopak trafił w sedno. – Wiesz, jak przyjemnie może się taka randka skończyć?
- Domyślam się. O ile nie jest się filmowanym.
- Niech patrzą. I niech zazdroszczą – rzekł Naruto podrywając się z miejsca.
Sasuke myślał, że pójdą dalej, ale Naruto nachylił się do jego twarzy.
- Nie ma udanej randki bez tego – powiedział i pocałował Sasuke.
To było szybkie, miłe. Naruto miał miękkie, chłodne wargi. Gdy cofnął głowę, Sasuke zobaczył z bliska jego niebieskie oczy i wbrew całemu swemu asocjalnemu jestestwu i niebogatemu a jednocześnie średnio miłemu doświadczeniu, poczuł niewielki ucisk w okolicach podbrzusza.
Coś się kroiło.
- A to z jakiej okazji? – spytał, opanowawszy się migiem.
- Bez okazji. Chciałem sprawdzić, jak zareagujesz – uśmiechnął się Naruto - Chodź – dodał, zgarniając swoje buty i patrząc w kierunku kręcącej ich zza słupa ogłoszeniowego ekipy. – Pomęczmy ich trochę.
Ruszyli.
- Dokąd teraz? – spytał Sasuke.
- Przed siebie.
Ekipa drobiła za nimi, zachowując dystans około dwudziestu metrów. Sasuke zastanowił się przelotem, co też Tenten wymyśliła.
- Przed siebie? – powtórzył za swoją randką z przekąsem – Będziemy tak iść, dopóki plaża się nie skończy?
Naruto zaśmiał się.
- Niech zgadnę. Twój były odszedł z okrzykiem: „Bo ty nigdy nie byłeś dla mnie miły!”?
Sasuke łypnął na niego złowrogo. Nie miał zamiaru prostować tej myśli tłumacząc, że nie był jeszcze z nikim na poważnie.
Naruto odwrócił się i przez moment szedł tyłem, obserwując go śmiało. Sasuke miał wrażenie, że chłopak go testuje i niezbyt mu się spodobało.
- Żartuję – powiedział w końcu Naruto, a następnie zatrzymał się, by włożyć buty. – Jasne, że nie będziemy w kółko łazić po plaży. Chodź – Wziął go znowu za rękę. – Zobaczymy, co nam się trafi.
Z tymi słowami pociągnął Sasuke w stronę bulwaru oddzielającego plażę od miasta. Sasuke obejrzał się na Tenten – razem z ekipą podążali za nimi krok w krok – po czym westchnął i dał się poprowadzić. Dziwna była ta randka.

*

Wydostawszy się z plaży, szli chwilę wzdłuż niej, a potem skręcili w stronę palm rosnących na skraju miejskiego parku.
Naruto cały czas trzymał Sasuke za rękę i mówił o jakichś nieistotnych sprawach. O swojej pracy. O tenisie. O instruktorze Kakashim.
Sasuke milczał. Starał się nie myśleć za wiele i nie patrzeć na Naruto, choć to ostatnie nie bardzo mu wychodziło. Oczy Naruto utkwione w dali przed nimi, linia szczęki, od gładkiego podbródka aż do ucha, smukła szyja, silne ramiona – to wszystko obserwował Sasuke podczas krótkich, ukradkowych zerknięć. Czuł ciepło jego dłoni i pamiętał miękkość ust. Całość przynosiła mu dziwny spokój.
Po niedługiej chwili dotarli do boiska do koszykówki. Biegało po nim czterech dziesięciolatków z piłką.
Naruto przystanął i uśmiechnął się do Sasuke.
- Zagrasz?
Sasuke popatrzył na niego, chcąc się upewnić, że dobrze słyszał.
- Teraz? Tutaj? Z dzieciakami?
- Pewnie.
Naruto wszedł na boisko i zawołał jednego z nich. Sasuke rzucił szybkie spojrzenie za siebie. Nigdzie nie widział ekipy, ale to nie znaczyło, że ich tu nie ma. Może po prostu dobrze się schowali.
- Sasuke! – Sasuke uderzyło to, że pierwszy raz na tej dziwnej randce, Naruto zwrócił się do niego po imieniu. – Chodź! Gramy!
Sasuke stał bez ruchu. To czysta głupota! Na randce ma grać z partnerem w kosza piłką pożyczoną od dziesięciolatków?
- Co jest? – Uśmiechnięty Naruto był przy nim i zaglądał mu w twarz.
- Ja nie gram – oznajmił Sasuke bez ogródek.
- Niby czemu? – Naruto nie dał się spławić.
Sasuke spojrzał na niego z góry.
- Nie jestem odpowiednio ubrany.
Naruto obrzucił sylwetkę Sasuke spojrzeniem od góry do dołu.
- W którym miejscu?
Sasuke miał na sobie dopasowaną koszulę i eleganckie spodnie.
- Wystarczy, że wykonam jeden rzut i po koszuli – odparł nieprzyjemnym tonem.
- To ją zdejmij.
- Żartujesz?!
Naruto rzucił mu rozbawione spojrzenie i rozpiął guziki swojej hawajskiej koszuli, a następnie zdjął ją i cisnął na trawę.
– Hej, dzieciaki! Gramy bez tego pana! - Odwrócił się do niego plecami i wbiegł na boisko.
Sasuke został sam. W pierwszej chwili nic nie powiedział ani nie zrobił żadnego ruchu, bo go zatkało. W drugiej się wściekł, bo instynktownie czuł, że właśnie został przez Naruto wyśmiany. Już chciał rzucić tę randkę w diabły, pójść do Tenten i oznajmić, że ma dość, ale coś go zatrzymało.
Rzucił spode łba spojrzenie na boisko. Naruto, półnagi, śmiał się głośno i biegał, ani chwili nie stojąc w miejscu. Świetnie bawił się w towarzystwie dzieciaków, droczył się z nimi, odbierał piłkę, a potem pozwalał im ją łatwo odzyskać.
Sasuke rozejrzał się i zauważył niedaleko budkę z napojami. Udał się tam i po chwili wrócił, niosąc napój izotoniczny dla tego narwańca, a dla siebie wodę gazowaną. Wolałby piwo, ale, jeśli Tenten ich nie zgubiła i nadal byli filmowani, napoje wyskokowe odpadały, jako, że nie ustalili kwestii ich picia przed odcinkiem. Popijał więc wodę i przyglądał się Naruto. Chłopak był świetnie zbudowany. Gra w tenisa wyrzeźbiła mu ciało najlepiej, jak tylko można było.
Przez moment Sasuke wyobraził sobie te plecy prężące się przed nim na wysokości jego własnych bioder, dłonie zagarniające prześcieradło i zaciskające się na nim mocno.
Otrząsnął się.
Naruto podbiegł do niego. Przynajmniej Sasuke myślał, że do niego, ale nie – chłopak schylił się tylko po koszulę i otarł nią twarz, pod zaskoczonym i zniesmaczonym spojrzeniem Sasuke, który w życiu by się nie wytarł w coś, co miałby później nosić.
Naruto zaśmiał się i podszedł bliżej.
- To dla mnie? – wyjął zaskoczonemu Sasuke z ręki napój izotoniczny. – Dzięki. Odszczekuję to, co mówiłem wcześniej o twoim byłym. Potrafisz być miły.
Na jedną z szal wagi, na której Sasuke ważył swą opinię o Naruto, właśnie opadł wielki odważnik podpisany „A jednak to dupek”.
Naruto uśmiechnął się do niego, jak zadowolony z psoty łobuz i założył koszulę.
- Dzięki! – Pomachał na pożegnanie dzieciakom - Chodźmy. Widzę, że nie bawisz się najlepiej.
Sasuke drgnął, gdy Naruto znów wziął go za rękę.
- Niech zgadnę – Naruto pociągnął Sasuke znów w kierunku bulwaru, w część zacienioną liśćmi palm. – Powinienem znaleźć restaurację i zamówić białe wino?
- Chyba nawet szampan nie uratowałby randki – odparł Sasuke.
Dlaczego ten dziwny chłopak w ogóle nie reagował na jego przytyki? Sasuke kłuł jak oset, wiedział o tym. Był typem samotnika, i tylko w ten sposób umiał się odgrodzić od ludzi. Weszło mu to w krew tak bardzo, że potrafił powiedzieć coś przykrego nawet wtedy, kiedy nie chciał.
Naruto jednak zdawał się to całkowicie ignorować. Teraz też po prostu zmienił temat.
- Wydaje mi się, że ktoś nas goni.
Sasuke szybko spojrzał przez ramię. Chłopak miał rację. Biegła do nich Tenten!
Zatrzymali się. Szybko ich dogoniła i między jednym wydechem a drugim poinformowała:
- Czas się skończył. Przygotujcie się do wywiadów końcowych.

*

Naruto złowił kątem oka spojrzenie Sasuke. Przystojniak spędził z nim większość randki, owszem, ale nie przez cały czas wyglądał na szczęśliwego. Chyba nie zanosiło się na milutki wywiadzik.
- To co? – zagadnął Naruto, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów, zapalając jednego i zaciągając się porządnie. – Chyba już się poznaliśmy? Cholera, miałem rzucić – Strząsnął popiół i zaśmiał się nieszczerze.
Sasuke nic nie odpowiedział, więc Naruto kontynuował:
- Ty nie palisz?
Sasuke próbował w dzieciństwie, na tyłach szkoły, ale palenie nigdy mu się nie spodobało.
- Nie – odrzekł tylko.
Naruto zaciągnął się głęboko.
- Nie jesteś ciekaw, co wybiorę?
Uchiha nie do końca zrozumiał.
- O czym mówisz?
- Ciebie, czy pieniądze – uściślił Naruto.
- Aha – Sasuke niezbyt to obeszło. – Wszyscy wybierają pieniądze.
Naruto rzucił mu zdziwione spojrzenie.
- Skąd wiesz? Nie wyglądasz na kogoś, kto ogląda wszystkie odcinki.
Uchiha ugryzł się w język.
- Nieważne. Nie interesuj się.
Ale było za późno. Naruto obserwował go bacznym, inteligentnym spojrzeniem.
- Mówiłeś, że pracujesz jako montażysta?
No, to ładnie. Sasuke udał, że nie słyszał pytania, ale Naruto już się domyślił.
W tym momencie Tenten zawołała ich do siebie.
- Wszystko przygotowane – powiedziała, - staniecie sobie o, tam, przy barierce i odpowiecie na pytania. Najpierw osobno. Potem siądziecie sobie razem na ławce – wskazała na drewnianą ławkę pod palmą – i Naruto zdecyduje, czy weźmie pieniądze, czy umówi się z Sasuke na jeszcze jedną randkę. Wszystko jasne? Naruto, ty pierwszy.
Naruto zaciągnął się ostatni raz, rzucił niedopałek na ziemię i przydeptał. Sasuke patrzył, jak odchodzi, a potem jak Tenten i kamerzysta ustawiają go tak, żeby światło słoneczne padało z boku.
Uchiha miał teraz co najmniej piętnaście minut dla siebie, przeszedł więc kilka kroków do ławki, na której mieli za chwilę usiąść z Naruto. Miał w głowie niezły mętlik i chciał się zastanowić.
Naruto był dla niego jak istota z obcej planety. Jak to możliwe, że budził w nim tak sprzeczne uczucia? Z jednej strony, Sasuke uważał go za nieokrzesańca i chciał najszybciej, jak to tylko możliwe powiedzieć mu ‘do widzenia’. Z drugiej strony, właśnie ta dzika szczerość i brak zahamowań pociągały go w nim najbardziej. No, i był jeszcze ten magnetyczny pocałunek na plaży.
Wszystko razem sprawiało, że Sasuke zupełnie nie wiedział, co myśleć – czy oto spotkał kogoś, kto może nareszcie byłby w stanie go zrozumieć, czy to tylko ułuda, miraż, wmawianie sobie pięknych kłamstw i budowanie zamku z piasku przy silnym sztormie.
Szybko przyszła jego kolej. Kiedy szedł w stronę Tenten, minął się z Naruto, ale nie miał odwagi na niego spojrzeć czy w jakikolwiek inny sposób dać mu do zrozumienia, że zauważa jego obecność.
- No, mój panie – cmoknęła Tenten, gdy tylko się zbliżył - jesteś mi winien przysługę.
- Za co? – spytał Sasuke półgębkiem.
- Za bieganie za wami po całej plaży! Ale o tym porozmawiamy sobie kiedy indziej. Teraz uważaj! Ten chłopak mówił trochę dziwne rzeczy i będę musiała powiedzieć o tym szefowi. Możliwe, że będzie trzeba sporo wyciąć. Rozumiesz?
Sasuke uznał, że odpowiedź na pytanie o rozumienie czegokolwiek jest poniżej jego godności i zgodnie z tym założeniem nie odpowiedział.
- A to znaczy – ciągnęła Tenten, - że będziesz musiał zaczekać na wytyczne od szefa.
Skinął lekko głową.
- W sprawie zakończenia tego odcinka – mruknął – nie ma żadnych wytycznych?
- A skąd. Rób, co chcesz. Jak się będzie dostawiał, zawsze możesz dać w twarz. Mojej siostrze nie spodobała się ta lesbijska randka, więc się nawet ucieszyła, gdy dziewczyna wzięła pieniądze.
- Aha – Sasuke zrozumiał to po swojemu.
- Dobra Sasuke, wystarczy. Teraz wywiad – zarządziła Tenten i Sasuke, jako, że nie miał innego wyjścia, udał się posłusznie w stronę barierki.

*

Pod koniec dnia Sasuke leżał na posłanym łóżku, tuż po wyjściu spod prysznica, nagi i mokry, i maglował w myślach ostatnie pięć minut wywiadu. Konkretnie, moment, w którym Naruto wziął go za rękę i powiedział, że chce się z nim jeszcze raz umówić. Sasuke tak dalece nie spodziewał się takiej decyzji, że musiał zrobić naprawdę głupią minę do kamery, bo nawet kamerzysta pokręcił głową z politowaniem. Ale Naruto podniósł sobie jego dłoń do twarzy i pogłaskał nią policzek. Kiedy ją puścił, Sasuke zauważył, że zostawił w niej kartkę Sprawdził ją później, gdy zeszli z pola widzenia kamery i okazało się, że jest na niej nabazgrany szybko i krzywo numer telefonu.
Potem wszystko potoczyło się szybko – koniec kręcenia, podziękowania i zbieranie sprzętu, oznajmienie Sasuke przez Tenten, że może już sobie iść i Naruto, który tylko pomachał mu na pożegnanie i już go nie było.
Co to wszystko miało znaczyć? Nie tak się miała potoczyć ta historia. Naruto miał wziąć pieniądze, zniechęcony jego, Sasuke, chłodem, i miał zniknąć z jego życia. Zamiast tego, zostawił mu numer telefonu.
Ten numer, który teraz Sasuke międlił w dłoni i zastanawiał się, co z nim począć.
Zadzwonić?
Przed oczami stanęło mu życie, jakie prowadził do tej pory. Praca, nauka, kluby, sen. Godziny spędzane na obsłudze minikamery i programu do montażu. Sporadyczny, ostrożny seks z nieznajomymi, poznanymi w klubie lub na czacie mężczyznami. Co by się zmieniło, gdyby zadzwonił?
Przestraszył się.
Może Naruto byłby tylko kolejną okazją na seks, ale Sasuke czuł, że ta znajomość mogłaby się rozwinąć w coś jeszcze. Sam nie wiedział dokładnie w co, ale Naruto miał w sobie coś, czego nie miał żaden jego dotychczasowy partner, i to coś popychało Sasuke do poszukiwań. Ale, jak to mówią – ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. Może Naruto był tylko lubiącym się zabawić idiotą? Kto w końcu zakłada się, kiedy wie, że jeśli przegra, wsadzą go do reality show?
Sasuke zmiął kartkę w dłoni i przewrócił się na drugi bok.
Nie, nie należało dzwonić.

*

Nazajutrz stawił się w pracy, jak zwykle. Jak zwykle szedł korytarzem do swego stanowiska w pokoju numer dwadzieścia pięć i jak zwykle mijał biegających w Bóg wie jakich sprawach współpracowników. Usiadł przed swoim komputerem i pozdrowił ruchem ręki pogrążonego w pracy kolegę.
Nie zdążył nawet sięgnąć po urządzenie wskazujące, gdy do pokoju wpadł szef, czerwony na twarzy i z pulsującą żyłką na skroni.
- Uchiha! Do mnie, ale już!
Zaskoczony Sasuke wstał powoli.
- Już! – wrzasnął szef, okręcił się na pięcie i pognał do swego biura.
Sasuke poszedł za nim, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi. Po drodze minął Tenten, która na jego widok spuściła wzrok, przycisnęła do siebie torbę z akcesoriami do makijażu i ulotniła się czym prędzej.
Kiedy drzwi biura wreszcie się za nimi zamknęły, szef plasnął otwartą dłonią o blat biurka, tak, że aż stojący nań laptop podskoczył.
- Możesz mi to wyjaśnić?!
I przesunął laptop tak, żeby Sasuke mógł widzieć ekran.
W programie do odtwarzania filmów grał wywiad z Naruto. Sasuke spojrzał na jego twarz i mimo sytuacji, w jakiej się znajdował, na chwilę przypomniał sobie ciepło tamtej dłoni.
- Powiedz, co myślisz o Sasuke? – rozległ się z głośników głos Tenten.
- Jest całkiem w porządku – odpowiedział Naruto, uśmiechając się przekornie, jakby się bawił faktem, że jest filmowany.
- Podoba ci się?
- Och, pytacie, czy poszedłbym z nim do łóżka? Pewnie zadowoli was odpowiedź, że nie potrzebowałbym iść tak daleko? Mógłbym z nim to zrobić na plaży, gdyby się zgodził. Oszczędzilibyśmy czas.
- No tak, ekhem. A co powiesz o sytuacji w restauracji? Nudziła cię? Dlatego zdecydowałeś się zmienić ustalenia i iść z nim na plażę? Nie bałeś się, że łamiąc zasady programu, nie dostaniesz wynagrodzenia?
- Och, to nie mnie nudziła ta sytuacja. I możecie sobie wsadzić wasze wynagrodzenie wiesz gdzie – Uśmiech Naruto był w tym momencie tak czarująco seksowny, że Sasuke zapomniał sobie wyobrazić prawdopodobnej miny Tenten na te słowa. – Poszliśmy stamtąd, bo nie chciałem, żebyście nas dłużej filmowali. Fakt, że i tak biegaliście za nami z kamerą, budzi we mnie chęć rozbicia wam głów o asfalt. Nie rób takiej miny, dziewczynko. Daj mi skończyć. Uważam, że zmuszanie własnych pracowników do udziału w programie takim, jak ten, jest równie paskudne, jak podstarzały onanista na plaży nudystów. Kto to wymyślił, wasz szef? Jeśli tak, zasługuje na to, żeby go powiesić za nogi nad bagnem. Mam nadzieję, że ani Sasuke, ani nikt więcej nie da się w ten sposób wykorzystać. Dziękuję.
- No… hmm… dziękuję również.
Nagranie się skończyło, twarz Naruto zamarła na moment, a potem ekran zrobił się czarny. Sasuke stał, trafiony końcowym zdaniem.
- No, i co masz mi do powiedzenia, Uchiha? – warknął szef.
„Mam nadzieję, że ani Sasuke, ani nikt więcej nie da się w ten sposób wykorzystać.”
- Powiedziałeś temu, temu… - Szefowi zabrakło odpowiedniemu słowa, więc tylko zgrzytnął zębami – Nagadałeś mu kłamstw i co teraz, do pieprzonej cholery?! Jak ma teraz wyglądać ten jebany odcinek?! Myślisz, że co? Że producentowi się to spodoba?!
„Mówię, że weźmiesz udział w tym specjalnym odcinku! Wchodzimy właśnie w nową erę telewizji! Nie mogę pozwolić, żeby coś się wymknęło spod kontroli!”. „Uważam, że zmuszanie własnych pracowników do udziału w programie takim, jak ten, jest równie paskudne, jak podstarzały onanista na plaży nudystów.”
- No?! No może coś wreszcie powiesz?! Co masz na swoje usprawiedliwienie?!
Sasuke podniósł głowę.
Nie skończył jeszcze nauki, a jednak radził sobie lepiej na swoim stanowisku, niż większość zatrudnionych w „Orchidei”. Mimo to, przez brak papierka, nie dostawał odpowiedniego wynagrodzenia. Człowiek, który stał przed nim, pluł i miotał się, jak kobra kołysząca się przed ofiarą na moment, zanim zaatakuje. Z jakiej racji właściwie on, Sasuke, musiał to wszystko znosić?
- Co tak patrzysz? Masz do jutra zrobić z tym porządek! I to tak, żeby nikt się nie zorientował, że z wywiadu coś wycięto! Nie obchodzi mnie, jak!
- Nie będzie potrzeby – odparł spokojnie Sasuke.
Szef wytrzeszczył oczy, zdumiony do granic możliwości.
- Co?!
„Kto to wymyślił, wasz szef? Jeśli tak, zasługuje na to, żeby go powiesić za nogi nad bagnem.” Sasuke uśmiechnął się.
- Rezygnuję. Dziękuję za współpracę – wyjaśnił, rozbawiony reakcją szefa. – Zaraz udam się do księgowości i zajmę się wszystkim od strony formalnej.
- Czyś ty na głowę upadł?!
Sasuke odwrócił się i położył dłoń na klamce.
- Aha – dodał – oczywiście oczekuję wypłaty za ten miesiąc. Z obiecaną premią za udział w odcinku.
Twarz szefa zrobiła się purpurowa, a oczy po prostu wyłaziły mu z orbit. Sasuke spojrzał na niego i uśmiechnął się niewinnie.
- Nie chciałby pan przecież przeczytać jutro w gazecie o tym, jak w niektórych, mniejszych studiach, wyzyskuje się pracowników?
I odszedł, wreszcie rozluźniony, wolny.

*

Sasuke wyszedł na rozgrzaną słońcem South Flower Street. Niski, przeszklony gmach „Orchidei” został za jego plecami. Sam Sasuke odetchnął głęboko i zapatrzył się przez chwilę na horyzont, tam, gdzie nad oceanem zbierały się chmury. Nie było za późno, żeby pojechać na plażę.
Ręka Sasuke wyjęła z kieszeni małą, pomiętą karteczkę z nabazgranym pospiesznie numerem telefonu. Sasuke uśmiechnął się. Na to też nie było za późno.
I wyjął z drugiej kieszeni telefon.

*Koniec*


Dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam! ^^

13 komentarzy:

Do_ris pisze...

Kyaa, super :) Dawno się tak nie śmiałam.
Pozdrawiam

James Kleptomaniac pisze...

Aż... Jak tylko zobaczyłam opko... A potem...
Dziękuję. Dziękuję~!
Świetny pomysł. I bardzo pomysłowo wykonany~!
Pozdrawiam~ : )

Kill pisze...

Przyjemnie czytało się to opko, było lekkie i nie męczące. Idealne na deszczową niedzielę i trzeba przyznać, że podejście Sasuke do tego programu jest całkowicie uzasadnione. Chciałabym móc czytać więcej takich opowiadań :D

Anonimowy pisze...

Fajne opowiadanko. W sam raz na chlodne pazdziernikowe wieczory :3
Uwielbiam takie one shoty. Ten jest dodatkowo jeszcze lepszy, poniewaz jest humorystyczny. "Mowa" jaka trzelil Naru do kamery byla boska *w*

Anonimowy pisze...

Cudne opowiadanie :) Fajniy pomysl, dobrze wykorzystany *w*
Bardzo mi sie spodobalo. Czekam niecierpliwie na kolejne czesci BCGroan i kazde inne twoje twory z wielka checia przeczytam :D

Anonimowy pisze...

Bardzo mi sie podobalo! Uwielbiam to jak piszesz. Czyta sie Twoje teksty lekko i przyjemnie. Nieukrywam, ze rowniez wyczekuje nowego rozdzialu BC Groan. To opowiadanie wprost podbilo moje serce. Jest cudne~!
Pozdrawiam i zycze duzo weny, checi i czasu do pisania *u*

Anonimowy pisze...

Cudowne! Uwielbiam takie zabawne teksty! Jestes moim miszczem ;)
Ja rowniez czekam na kontynuacje BC Groan. To opowiadanie wymiata! Jedt the BEST~! <3

Anonimowy pisze...

Kochanie ty moje...mam niedyskretną proźbę....kontynuuj BC Groan co!?!??
Zakochałąm sie w twym blogu...znalazłam go wczoraj i już wszytsko przeczytałąm <3
wybacz za błedy ale się śpiesze

Pozdrawiam i życzę weny
//Hetani

Anonimowy pisze...

Witam,
wspaniały, cudowny tekst.... czytało się fajnie, lekko.... Sasuke zmuszony do wzięcia udziału w tym programie przez szefa, a Naruto dlatego, ze przegrał zakład... Naruto podchodził do wszystkiego lekko, no i to co powiedział na końcu... udzielając ten końcowy wywiad. popchnęło Ssuke do zmian...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia

Anonimowy pisze...

Alien wracaj...

Raijin

Anonimowy pisze...

Nominuję cię do Liebster Blog Award. Szczegóły tutaj http://kwiat-milosci.blogspot.com/ ~Naruko

Anonimowy pisze...

Witam,
droga autorko żyjesz? no.. od tak dawna nie mam nic tutaj, proszę wracaj tutaj.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia

Ami-chan pisze...

Alien żyjesz? :c
Mam nadzieję, że od nas nie odeszłaś tak po prostu... Minęło 7 miesięcy (prawie 8! :c), a tu żadnego śladu życia.
Ech, mam nadzieję, że 'wrócisz'.
~Nadzieja matką głupich.~

Pozdrawiam, Ami-chan <3

[SPAM!]
No i zapraszam na moje SasuNaru ;')