niedziela, 27 czerwca 2010

BC Groan 3

Weekend mijał Naruto bardzo szybko. Kushina Uzumaki, matka Naruto po przeżyciu okropnego kaca miała zryw czegoś w rodzaju matczynej miłości i przez dwa dni była przykładną panią domu. Cóż. Takie zrywy miewała często, zawsze po kilkudniowej libacji, jakby chciała wynagrodzić synowi swe zachowanie. Na Naruto nie robiły zbytniego wrażenia, ale skłamałby gdyby powiedział, że były nieprzyjemne. Lubił, gdy go zauważała. I lubił jeść obiady przez nią przyrządzone.
Przez te dwa dni Naruto kilka razy niemal bez udziału swej świadomości brał do ręki gitarę i grał partię z God Knows, tę samą którą zagrał w piątek na próbie ze znajomymi Hinaty. Nie przyznałby się do tego, ale był mocno podekscytowany perspektywą kolejnej próby, nieco mniej zaś, gdy myślał o zakładzie pomiędzy nim a Saiem. Właściwie to wcale nie był tym podekscytowany. Był zniesmaczony, do tego musiał jakoś załatwić bilety na koncert, na który zaprosił Hinatę. To go będzie sporo kosztować, niech to szlag jasny trafi! Ale cóż, słowo się rzekło, prawda? Może Sai pożyczy kasę.
W poniedziałek na dużej przerwie w szkole Naruto postanowił poprosić Saia o pieniądze na bilety. Zrobił krok w jego stronę, gdy drogę zagrodziła mu Hinata.
-N-naruto... Sasuke kazał mi dać ci to... – powiedziała wyciągając rękę ze sporym plikiem kartek.
- Hę? – mruknął Naruto rejestrując jednocześnie, że Sai właśnie mu ucieka z klasy do męskiego kibla. – Co to? Aaaaa... – mruknął przebiegając wzrokiem kartki – Taby do piosenek.
Uśmiechnął się widząc rozpiskę do znanej już God Knows.
- Mhm – potwierdziła Hinata wychodząc z nim na korytarz – W sumie cztery piosenki. I jeszcze tutaj... – przełożyła kilka kartek – Tutaj są nuty do najnowszej. Jeszcze nie ma słów. Ale jest linia melodyczna, partie basu i gitar...
- Widzę, przejrzę to później – mruknął Naruto. Uśmiechnął się do niej z roztargnieniem – A jak tam twój weekend? – obserwował męską toaletę czekając, aż wyjdzie z niej ten podpuszczacz i zdrajca.
- Och!... Dobrze, jak zwykle.
- Hinata! – dał się słyszeć jakiś głos. Odwrócili się w tamtym kierunku. Dziewczynę wołał długowłosy chłopak ze starszej klasy. Miał oczy takie same jak ona.
- Neji!- zawołała – Już idę. To mój kuzyn, Naruto – poinformowała nieśmiało.
- Mhm – Naruto patrzył w jego stronę. Czy kuzyn Hinaty przerobiłby mu buźkę gdyby wiedział, co Naruto zamierza z nią zrobić? Potrząsnął głową. Lepiej o tym nie myśleć.
- To... do zobaczenia na lekcji, Naruto.
- Mhm. Do zobaczenia.


...................................................
Naruto był wściekły. Sai nie pożyczył mu pieniędzy. Na prośbę Naruto zareagował parsknięciem i stwierdzeniem, że nie będzie zwiększał mu szans na wygranie zakładu. Do koncertu pozostały dwa tygodnie, a jeden bilet kosztował cztery tysiące jenów. Naruto dysponował aktualnie dwoma tysiącami. Pozostała mu jedna rzecz – zarobić.
I oto stał teraz na jednym z bardziej ruchliwych skrzyżowań Tokio z plikiem ulotek reklamujących siłownię w dłoniach. Eeeech, co za życie... Nie to, żeby się wstydził, w końcu zarobił w ten sposób prawie całą sumę na gitarę. Po prostu niezbyt przepadał za tą robotą. No, ale nie było rady, jako uczeń szkoły średniej nie miał zbyt dużego wyboru.
- Proszę bardzo, proooszę baaaardzo – skandował wyciągając dłoń z ulotką w stronę morza ludzi przybyłych właśnie na jego chodnik z drugiej strony ulicy. Gdy ktoś litościwie zabrał mu z dłoni papierek, błyskawicznie wyciągał drugi. Z tego morza beztwarzowych postaci wyłoniła się naraz dłoń jakby znajoma.
- Poproszę jedną – usłyszał Naruto i ktoś mu zmiął ulotkę jeszcze w ręce.
Do chłopaka podszedł znajomy z zespołu. Czarne spodnie, granatowa koszulka. Gitara przewieszona przez ramię. Sasuke.
- Co tu robisz mistrzu? – uśmiechnął się pół-powitalnie, pół-drwiąco.
- A co, gały ci wypaliło że nie widzisz? Pracuję – mruknął blondyn. No pięknie. Gostek będzie miał polewkę na następnej próbie. Sam pewnie nigdy nie musiał pracować, wymoczek.
- Widzę, widzę, potrzebowałem jedynie werbalnego potwierdzenia. Zmysły, zwłaszcza zmysł wzroku, mogą się czasem mylić. – wyrzucił zmiętą ulotkę za siebie trafiając w jakąś babcię, która właśnie wbiegła bezpiecznie na chodnik tuż przed ruszeniem samochodów. Naruto nie odpowiedział. Był zły.
- No cóż, zobaczymy się w piątek na próbie – powiedział Sasuke po minucie milczenia. – Hinata dała ci już taby? Naucz się ich porządnie. Do piątku.
Zanim Naruto zdążył się zorientować, brunet zniknął w lesie ludzkich sylwetek. Uch!... Na pewno się będzie wyśmiewał. Naruto wzdrygnął się, po czym z rezygnacją chwycił następną ulotkę. Z naprzeciwka właśnie nadchodziła kolejna fala ludzi.

...................................................................................................

Te kilka dni pozostałe do piątku były dla Naruto wyjątkowo ciężkie z czterech powodów. Pierwszym była uciążliwa praca dodatkowa, która dostatecznie dawała mu w kość w dni szkolne, a zapowiadało się jeszcze, że będzie musiał pracować w sobotę, jeśli chce zarobić na bilety. Drugi powód to Hinata, która wszędzie wodziła za nim rozmaślonym wzrokiem. Okazjonalnie zagadywał do niej, ale i tak czuł się wobec niej bardzo nie w porządku. Trzecim powodem byli Sai i Shikamaru. Ci z kolei nie mogli się powstrzymać od niewybrednych żartów na temat Naruto i jego planów. Naruto patrząc na nich przysięgał w duchu, że ich pogrąży, wybierając po wygranym zakładzie najdroższą gitarę w sklepie. Czwartym powodem była napięta atmosfera w domu. Matce mijał okres chęci dbania o syna i zaczynała coraz częściej zaglądać do kieliszka. W tych warunkach ćwiczenie danych Naruto przez Hinatę piosenek było zadaniem iście karkołomnym. No i przez pracę po szkole nie miał za bardzo na to czasu. Dlatego w piątek przez wszystkie lekcje siedział jak na szpilkach, Czuł, ze nie przygotował się tak, jak powinien.
Gdy dzwonek obwieścił uczniom koniec szkolnych męczarni Naruto chwycił plecak i gitarę schowaną w pokrowcu i ignorując nieprzyzwoite gesty jakie fundowali mu Sai z Shikamaru z kąta pod oknem podszedł do Hinaty.
- To co, idziemy?
- Tak...
Wyszli razem ze szkoły wzbudzając szereg plotek wśród płci niewieściej. Szli powoli w stronę parku, gdy Naruto przyszło do głowy pewne pytanie.
- Hinata...
-...tak?..
- Skąd właściwie znasz Sakurę i resztę?
- O! Właściwie to najlepiej znam właśnie Sakurę. Przyjaźnimy się od bardzo dawna, chodziłyśmy razem do przedszkola. Sasuke Uchiha jest sąsiadem Sakury, znają się też od dziecka...
- Co? Czekaj, co powiedziałaś? Jak on ma na nazwisko?
- Sasuke?... Uchiha. – powtórzyła.
Naruto przystanął zdziwiony. Czyżby ten udzielny książę był w jakiś sposób spokrewniony z... nie, niemożliwe! Wznowili marsz.
- No, a Chouji?
- Chouji jest przyjacielem Sasuke. To właśnie ta trójka założyła zespół, znaczy, Sasuke, Sakura i Chouji. Potem dołączył do nich Kiba Inuzuka, a potem ja...
- A co się stało z tym całym Kibą?
- Tydzień temu powiedział, że odchodzi z zespołu... Właściwie to tylko przysłał do Sasuke smsa. Zdaje się że naprawdę wciągnęły go gry komputerowe... Chyba sprzedaje gitarę...
- A to jełop! – warknął Naruto. Przecież nie da się tak naprawdę rzucić gitary! Muzyka wypala piętno w człowieku na całe życie! Jeśli ten gostek tego nie rozumie, to znaczy że jest totalnym bezmózgowcem. W tym momencie Naruto coś jeszcze przyszło w związku z tym do głowy.
- To dlatego ten cały Sasuke był taki zły?
- Tak...
No cóż. Naruto już trochę go rozumiał. Też by się wściekł gdyby kolega z zespołu powiedział nagle, że woli Counter Strike’a.
- Ale... nawet dobrze się stało... bo teraz... – Hinata rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i zapłoniła się dziewiczo. Naruto poczuł niemiły skurcz w żołądku. Cholera jasna! To nie w porządku! Niech ona tak na niego nie patrzy...
Na szczęście dla chłopaka w tym momencie doszli do celu. Skręcili w wąską uliczkę i Naruto otworzył przed Hinatą drzwi do piwnic. Ze środka już dochodził dźwięk perkusji.
- .. no i właśnie o czymś takim myślałem – dobiegł ich głos Choujiego w momencie, w którym przekroczyli drzwi ich małego muzycznego azylu –O! Hinata, Naruto! Cześć! – zawołał, gdy ich zobaczył.
- Siemka!
- Dzień dobry!... – Hinata rozejrzała się po wnętrzu. Sakury jeszcze nie było.
Gdzieś z podłogi spojrzała na nich para czarnych oczu. Naruto nie patrząc w tamtą stronę zdjął z ramienia pokrowiec.
- Przyniosłeś własną gitarę? – Chouji wstał od perkusji – Pokaż.
Naruto nie dał się dwa razy prosić. Z uśmiechem i dumą rozsunął zamek wyjmując z pokrowca swojego Les Paula. Chouji gwizdnął z podziwem. Wziął gitarę do ręki i wypróbował parę chwytów, potem podał Hinacie.
- Prawie nówka. Chyba niedawno kupiona?
- Tak – potwierdził Naruto – Kupiłem pod koniec sierpnia
Sasuke wyciągnął rękę do Hinaty po gitarę. Po wzięciu jej przeciągnął palcem powoli po gryfie.
- Olcha?
- Machoń – burknął Naruto
- Hmmm.... – Sasuke przyłozył palce do strun i zagrał kilka prostych chwytów – zobaczymy jak będzie grać podłączona do piecyka.
Teraz pewnie walnie jakiś komentarz co do poniedziałkowego roznoszenia ulotek, pomyślał Naruto. Najeżył się. Ale Sasuke spojrzał tylko na niego uważnie i tak jakoś... aprobująco?... Gdzieś na dnie świadomości Naruto mignęła myśl, że brunet ma bardzo ładne oczy. Chłopak wstał i bez słowa oddał mu gitarę. Przeciągnął się po kociemu.
- Dobra, zacznijmy bez Sakury. Hinata, która z was ma słowa do piosenki?
- Aaa.... Sakura miała przynieść...
- Mhm, okej. W takim razie jednak dostanie się jej za spóźnienie. A jak tam nasza gitara prowadząca? – spojrzał już bez uśmiechu na Naruto – Nauczyła się wszystkiego?
Naruto poczuł się jak przyłapany na ściąganiu przez belfra.
- Nauczyłem się, nauczyłem – mruknął nie do końca szczerze. Zaraz też zanurkował do plecaka po tabulatury.
- To może na pierwszy ogień zagramy stare piosenki? Zaczniemy od God Knows.
- Okej – odpowiedzieli chórem Hinata i Chouji.

.............................................................................................

Sakura wparowała do piwnicy w momencie, kiedy reszta była już po zagraniu wszystkich czterech piosenek. Naruto ucieszył się na jej widok, bo był już mocno zestresowany. Podczas próby parę razy pomylił się tak, że trzeba było zaczynać granie od nowa. Sasuke patrzył wtedy na niego z jawną wściekłością. Ten facet nie uznawał kompromisów.
- Przepraszam za spóźnienie! – zawołała Sakura – za to przyniosłam pizzę!
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Choujiemu i Naruto nieźle już burczało w brzuchu. Sasuke nic nie mówiąc zdjął gitarę. Nadal był wściekły. Zespół rozłożył się wygodnie na podłodze i rzucił na jadło.
- Mmmmmm.... z salami! – mruczał wniebowzięty Chouji
- Naruto.... czy możesz podać mi sos czosnkowy?....
- Masz tekst? – to pytanie było w stronę Sakury
Dziewczyna łypnęła oczyma nieco przestraszona.
- Tak, mam... chcesz teraz?
Sasuke skinął głową. Sakura wyjęła ze swego plecaka plik kartek i podała chłopakowi. Sasuke szybko przebiegł po nich wzrokiem.
- Okej! – powiedział wstając – Mamy tekst. Jazda, gramy!
Z podłogi cztery pary oczu spojrzały na niego z wyrzutem
- Sasuke.. a może tak zjesz najpierw choć jeden kawałek – mruknął Chouji z miną zbitego psa. Sakura, Hinata i Naruto wybuchnęli śmiechem.

.............................................................................
Po skończonym posiłku wreszcie wzięli się do pracy nad nową piosenką.
- Dobra – zawołał Sasuke – Naruto, Chouji! Wy zaczynacie. Ty, Hinata zaczynasz wiesz kiedy. Gramy pierwsze czterdzieści sekund.
- Okej!
Szybkie, zdecydowane dźwięki perkusji przerwały ciszę. Do tego galopu jakby od niechcenia włączyła się gitara elektryczna. Naruto z Choujim wymienili zachwycone spojrzenia. Brzmiało idealnie. Do tego dialogu instrumentów dołączyła Sakura.
- Everything I thought I knew....
W pauzie miedzy jej słowami Naruto ostro szarpnął struny. Efekt był odjazdowy! Hinata i Chouji spojrzeli na niego z uśmiechem.
- ....changed the day that I met you.... – spojrzenie Sakury uciekło na prawo, w stronę Sasuke. Naruto skrzywił się. No tak, jasne. Chociaż w sumie to nie jego sprawa.
- ... all night rides and fake tattoos....
Czterdzieści sekund powoli mijało. Szło im świetnie.
-.... I thought we were so damn cool...
Właściwie w tej sekundzie powinni skończyć. Ale szło im tak dobrze... Naruto spojrzał Sakurze w oczy. Ta wymieniła z nim błyskawiczne spojrzenie i z uśmiechem odwróciła się w stronę Choujiego i Hinaty. Naruto już wiedział. Również się uśmiechnął i szarpnął zdecydowanie struny.
- I'd get right back on the airplane, the Greyhound bus, the subway train if I thought it'd ease the pain... – Sakura śpiewała dalej. Nikt nie przestał grać. Melodia niosła się po całym budynku.
Naruto spojrzał ukradkiem na Sasuke. Spodziewał się, że będzie zły, że go nie posłuchali. Ale nie. Spojrzenie Sasuke zdawało się mówić ‘Jest świetnie!’. W tym momencie Naruto zrozumiał, że dla niego liczyła się przede wszystkim muzyka. Uśmiechnął się do siebie kręcąc głową. Ze też dopiero teraz to zrozumiał.

.......................................................................

Gdy skończyli próbę było już po dwudziestej drugiej. Naruto był tak wykończony, że ze zgrozą myślał o tym, że wypadałoby jeszcze odprowadzić Hinatę. Zresztą, wszyscy już ledwo stali na nogach. Hinata rozcierała sobie nadgarstek a Naruto patrzył na niemal poprzerzynane opuszki palców. Natomiast po tym diable Sasuke nie widać było nawet śladu zmęczenia. Już wychodzili, gdy nagle w drzwiach piwnicy stanął wysoki mężczyzna. Jego wzrok powędrował ku brunetowi.
- Cześć, Sasuke.
Sasuke zdawał sie go znać. Patrzył na niego w skupieniu.
- Ojciec?...
- Tak. Lepiej chodź po niego, synu.
Sasuke wyszedł powoli. Naruto i Hinata stali zaskoczeni, a Sakura po minucie odrętwienia złapała swój plecak i wybiegła za Sasuke. Minęła jeszcze chwila całkowitej ciszy.
- Chodźmy – westchnał Chouji – Muszę zamknąć piwnicę. Mój stary by mnie zabił, gdybym zostawił otwartą.
Naruto otrząsnął się z niemiłego, tak bardzo znajomego wrażenia.
- Hinata, przepraszam, bardzo się spieszę! – rzucił i wybiegł z pomieszczenia. Mina Hinaty wyrażała niedowierzanie i głęboki zawód.
- Nie martw się, ja cię odprowadzę – mruknął Chouji patrząc na nią ze współczuciem.
Naruto natomiast w mgnieniu oka znalazł się na ulicy i rozglądał się, w którą stronę poszedł Sasuke z tym starszym gościem. W oddali mignęło mu coś różowego. Sakura! Rzucił się w tamtą stronę. Na ulicy panował tłok, więc ciężko było poruszać sie za nimi, ale jednocześnie miało to taką zaletę, że nie mogli go zauważyć. Po pięciu minutach takich przepychanek zauważył, że cała trójka wchodzi do podrzędnego, niemal obskurnego lokalu w głębi podwórza jednej z kamienic. Przystanął, schowawszy się za budką z kebabem, która stała w nieznacznym oddaleniu. Po chwili Sasuke i Sakura wyszli z baru.
Naruto patrzył na to jak sparaliżowany. Sasuke podtrzymywał na ramieniu jakiegoś faceta, w którym Naruto po chwili rozpoznał Fugaku Uchihę, gitarzystę słynnej niegdyś grupy hard - rockowej. W dzieciństwie chłopak uwielbiał ich kawałki. Teraz zaś Fugaku szedł niemrawo przebierając nogami, oparty całym ciężarem o Sasuke, a Sakura z troską podtrzymywała go z boku, niosąc przy okazji gitarę bruneta. Cała trójka skręciła w stronę przeciwną do budki z kebabem i zaczęła się powoli oddalać zaludnioną, jasno oświetloną ulicą. Ludzie oglądali się za nimi z niesmakiem albo odwracali wzrok. Naruto stał natomiast jak wrośnięty w ziemię i patrzył już całkiem jawnie, dopóki nie skręcili w którąś z bocznych uliczek. Ale nawet wtedy nie był w stanie zrobić kroku. Gdzieś w oddali zagrzmiało niebo, zwiastując rychłą ulewę i wzbudzając popłoch wśród tłumu na ulicy. Ale prawdziwa burza toczyła się teraz w sercu jasnowłosego chłopaka z gitarą stojącego obok budki z kebabem.


Brought to you by:

Damone - What We Came Here For


Muszę powiedzieć, że bardzo ciężko pisało mi się ten rozdział. Trudno jest zaczynać pewne wątki, trudno jest ciągnąc te już zaczęte. Mam nadzieję, że mimo to się spodoba.

1 komentarz:

Sasame pisze...

Kiba uzależnił się od gier? Hmm...To do niego tak nie pasuje. Nie, żebym miała pretensje, skąd, jednak postać Kiby jest tak żywiołowa, tak pełna entuzjazmu, niekiedy graniczącego z ADHD, że trudno go sobie wyobrazić, usadzonego za monitorem, wpatrującego się bezmyślnie w ekran...

Postaram się zbytnio nie rozwodzić nad rozdziałem, więc dodam tylko, że Sakura w BC Groan jest znacznie bardziej sympatyczna i przydatna, niż w Naruto. Ale i tak nie wiem, czy ją lubię.

Przez chwilę, kiedy Choji zaproponował odprowadzenie Hinacie, pomyślałam o ChoHina...Heh! To by była para