czwartek, 13 stycznia 2011

BC Groan 19

Witam wszystkich po reklamach... eee, to znaczy, po prawie trzytygodniowej przerwie. Przygotowana jestem na narzekania w stylu 'co tak długo?'. Spoko, mozna bić. Mnie to nie rusza :P Ostrzegam tylko, że nie dysponuję czasem tak, jakbym chciała, wiec... różnie to moze być, na tym blogu.
BTW, przekroczyliscie komentarzami magiczną liczbę 20 pod ostatnim rozdziałem. Normalnie zrobiłam --> O____o
Dziękuję Wam :* i powiem, ze napędzacie wenę. Bardzo :)
Sasame - miałam nie odpowiadać na komentarze, ale Tobie musiałam zrobić wyjątek. Skomentowałaś każdy rozdział XD Nie wierzyłam, ze to zrobisz, a jednak... Wszystkie komentarze czytałam ;D Dzięki za wszystkie uwagi, no i mam nadzieję, że w przyszłości nie będę przyczyną spóźnienia się na ulubiony program :* Aha, co do Kpiny - owszem, dobrze mnie rozszyfrowałaś. Zaraz po napisaniu tego tekstu w lipcu, wsadziłam go na fanfiction.net, zeby zobaczyć, jak zostanie odebrany w społeczności innej, niż blogspot. Wtedy ten blog był jeszcze młody, więc... no, ale interfejs strony i trudności ze zrozumieniem, jak ona właściwie działa sprawiły, ze dałam sobie z nią spokój, gorzej, kompletnie zapomniałam, że coś mojego tam sobie wisi. Nawet nie wiesz, jak mnie zaskoczyłaś, kiedy powiedziałaś, że znasz Kpinę właśnie stamtąd. Dało mi to trochę do myślenia. Ale do fanfiction.net nadal nie czuję pociągu.

No dobra, przedstawiam rozdział 19, w którym światło się zapala i ukazuje rzeczywistość.

...

Eksplozja uczuć. Prąd przebiegający przez całe ciało - tak Naruto mógł opisać ten moment. Uchiha całował go, powoli, ostrożnie, delikatnie. Zaskoczony Naruto nie wiedział, jak zareagować - ale tylko przez chwilę. Muśnięcie warg, delikatny dotyk języka, nieśmiałe dotknięcie dłoni... to wszystko sprawiało, że jego myśli przestały gonić jak szalone i skupiły się na sensacyjnych uczuciach, napływających do jego ciała. Wargi Sasuke były takie miękkie... Do tego gorący, zwinny język przypominał o sobie co chwila, za kazdym dotknieciem gasząc kolejne protesty tak zwanego poczucia moralności, a budząc w zamian najniższe i najprzyjemniejsze pokłady instynktu. Chłopak rozchylił usta mimowolnie, i od razu poczuł język Uchihy wkradający się zmysłowo i przebiegle do środka. Przyjemny ucisk w podbrzuszu niemal pozbawił go tchu. Sasuke pocałował go znowu, tym razem mocniej, brutalniej. Naruto w odpowiedzi zarzucił partnerowi ręce na szyję i przyciągnął do siebie, mnąc i szarpiąc delikatnie czarne kosmyki. I wtedy naprawdę się zaczęło.
Zaczęli całować się jak szaleńcy ostro, łapczywie. Ich głowy co chwila zmieniały ustawienie, dostosowując się do rytmu pocałunków, a języki sczepiały się ze sobą, prowadząc własny taniec - skrajnie podniecający, magiczny i hipnotyzujący jak muzyka zaklinaczy węży z baśni tysiąca i jednej nocy. Był to taniec z całą pewnością zdolny do wywoływania węży z kryjówek, z tą różnicą, że gatunek ten nie pluł jadem, a czymś nieco innym.
Naruto przełknął nagromadzoną ślinę w krótkiej przerwie między jednym pocałunkiem a drugim. Czuł, że w spodniach robi się mu coraz ciaśniej. Czuł, że Uchiha też jest skrajnie podniecony tą sytuacją, słyszał jego ciężki, urywany oddech. Dotknął dłonią czoła partnera - mokre. Tak jak i jego. Chwycił w garść wilgotne kosmyki. Zapach Sasuke podniecał, był jak opium albo inny narkotyk. Blondyn wpił się ponownie w jego usta, marząc tylko o tym, by wymusić na nim głośny jęk kapitulacji. Ale Sasuke był twardym zawodnikiem. Nie dawał przejąć nad sobą kontroli - to raczej on był tym, który narzucał tempo. Ich usta zespalały się ze sobą raz po raz, ssąc, miażdżąc, badając i pieszcząc. To była walka o władzę, namiętny spór o określenie, kto tu do kogo należy. Naruto chwycił twarz Sasuke w obie dłonie, by lepiej panować nad sytuacją. Chciał, żeby brunet uznał jego władzę nad sobą, docenił temperament i siłę prawdziwego faceta. Bo w końcu Naruto to stuprocentowy samiec, prawda? Energiczny, zapalczywy, dumny.
Nie docenił Uchihy. Tamten pchnął go bezceremonialnie na ścianę i z namiętnym sykiem zaatakował ustami jego szyję, od nasady uszu aż po obojczyk. Naruto warknął, jak zwierzę, które dostaje burę od właściciela, ale więcej było w tym warknięciu podniecenia, niż faktycznej złości. Zresztą, to nie koniec walki. Uchwycił ustami usta Sasuke, gdy ten próbował zaatakować drugie ucho blondyna, i przygryzł je lekko, zatrzymując w miejscu. Zaraz potem ich języki stoczyły kolejną bitwę o dominację, zajadłą, zmysłową. Walka skończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Sasuke zwyciężył, a na ukoronowanie wygranej obwiódł powoli językiem wargi partnera.
Jego ręce wylądowały na piersiach chłopaka i dotknęły miejsca, w którym znajdowały się brodawki. To było wyraźne przejście do kolejnego etapu i Naruto nagle się przestraszył.
Chwila, moment!
Co oni tak właściwie robią? Jak to się skończy? Czy jemu, Naruto, to wszystko naprawdę podoba się na tyle, żeby pozwolić na...
Sasuke chwycił koniuszki twardych brodawek przez materiał i ścisnął lekko, a blondyn jęknął, nieprzygotowany na taką dawkę erotyzmu.
No cóż... okej, podobało mu się. Jego samczy instynkt reagował bezbłędnie. Ale gdyby spróbować się pozbyć popędu, gdyby spojrzeć na to z boku...
Usta Sasuke znów znalazły się na szyi Naruto, a ten, już nieco oprzytomniały, zrobił krok w bok. W ten sposób zawadził udem o skraj łóżka. Ręce Sasuke, idąc za myślami Naruto, znalazły się na pośladkach blondyna i ścisnęły je przez dżinsy zachłannie.
Cholera, nie!
- Sasuke, czekaj! - Blondyn przerwał mu, łapiąc za nadgarstki.
Muszą przestać, i to w tej chwili. Działo się między nimi coś niepojętego i to nie miało prawa posunać się dalej, nawet na krok!
- Co? - mruknął Sasuke prosto w obojczyk blondyna, na którym właśnie stygła strużka jego śliny.
- To wariactwo - powiedział Naruto. Głowa Sasuke spoczywała mu na piersi, czuł ciepło jego oddechu i ten przyjemny ciężar. Za żadne skarby świata by go w tym momencie nie odepchnął.
- Wariactwo...? Może trochę, ale o to w tym chodzi, prawda...?
- Nie udawaj głupka.
- Naruto.. - wymruczał brunet zmysłowo, a jego dłonie znów wolniutko powędrowały do pośladków chłopaka - nie musisz się wstydzić, czy robić sobie dobrze tylko wtedy, kiedy śpię. Możemy czasem... razem... sobie z tym poradzić.
Blondyn przełknął ślinę nerwowo. Uchiha najwidoczniej nie miał żadnych zahamowań. A on - tak. Całą listę. Seks sam w sobie - to po pierwsze, seks z facetem - to po drugie, seks z Sasuke - to po trzecie... Nie był chwilowo pewien, czemu akurat sam Sasuke wzbudzał w nim aż taki sprzeciw, przecież chciał Uchihy. Bardzo chciał! Zresztą, Sasuke też, najwyraźniej... Ale...
Co byłoby dalej? Zrobią to - i co...? Jak po tym wszystkim będą patrzeć sobie w oczy?
- Nie możemy.
- Niby dlaczego?
- Myślę, że wiesz.
Ręce Sasuke cofnęły się. Milczeli przez chwilę.
- My nie... - podjął Naruto urywanym głosem - nie powinniśmy... zresztą, nawet nie o to chodzi. Ty i ja...
- Wyduś to wreszcie. - Sasuke wyprostował się. Tonowi jego głosu daleko było do zmysłowości.
- Do kroćset, Uchiha, czy ja jestem naprawdę jedynym, który tutaj mysli?
- Gdzie niby widzisz problem? - Sasuke ogarnęło lekkie zniecierpliwienie. Naprawdę nie rozumiał, o co może chodzić Naruto. Przecież obaj tego chcieli, co więc stało na przeszkodzie? Odszukał w ciemnościach jego podbródek i ujął go w dwa palce. Chciał w ten sposób przypomnieć blondynowi, kto tu jest szefem, którego nie wolno zbyt długo drażnić, ale nagła chęć pocałowania chłopaka wysłała całą władczość w diabły. Blondyn działał na Uchihę jak magnes. Pochylił głowę ku niemu, mrużąc oczy.
- Wszędzie! Ty... zespół... twój brat...
Sasuke zatrzymał się w połowie pokonanej odległości.
- To niby ma być problem?
Blondyn w odpowiedzi odepchnął jego dłoń. Równie dobrze mógł dać mu prosto w twarz. Sasuke puścił go i odsunął się.
Naruto sięgnął dłonią za siebie, namacał kontakt i włączył światło. Blask zaatakował źrenice, jednocześnie odpędzając resztki magii i ukazując rzeczywistość odartą z wszelkiego uroku. No... przynajmniej takiego, jaki serwowała ciemność.
Naruto stał i patrzył na Sasuke. Jak miał mu powiedzieć, że boi się, jak wyglądałoby ich życie 'po'? Że nie poradziłby sobie z tym, że to dla niego zbyt wielka zmiana? Że owszem, Sasuke był dla niego kimś ważnym, kimś cholernie ważnym, ale nie wyobraża sobie późniejszego udawania i podwójnej gry? I tego, że na skutek tej gry mógłby go kiedyś stracić?
Przyjaźń jest bezpieczna, przetrwa wszystko, a to co robili... stawiało ich przyszłość pod jednym wielkim znakiem zapytania.
Sasuke skrzywił się, ostatni raz przecierając oślepione oczy.
- Ktoś może dostrzec światło – zauważył.
- Nieważne - mruknął Naruto, odwracając głowę. - Zresztą, jeśli chcesz, mogę zapalić lampkę.
- Jak uważasz. - Sasuke myślami wciąż był przy ostatnich dziesięciu minutach.
Uzumaki go odtrącił. Nie dawał tego po sobie poznać, ale chwilowo ta myśl wypierała wszystkie inne, raziła jego dumę i jednocześnie powodowała żal. Dlaczego...? Przecież gdyby naprawdę miał coś przeciwko, odepchnąłby go już na początku tej sceny. Ale Uchiha wiedział, ze blondyn nie miał nic przeciwko. Wystarczyło widzieć jego wcześniejsze zdenerwowanie, cały szereg gestów i zmian mimiki, gdy rozmawiali o jego poniedziałkowym wyskoku. Wystarczyło spojrzeć, by wiedzieć, że Uzumaki robił to myśląc o nim, o Sasuke. Przez chwilę miał cudowne wrażenie, ze nadają na identycznej fali i wszystko skończy się tak, jak chciał od dawna. Co w tym, kurwa, takiego złego, że teraz blondyn zasłania się zespołem i bratem Uchihy? Naruto, chcesz się bawić w królewnę na szczycie niezdobytej wieży, czy naprawdę boisz się ich opinii?
Tym sposobem Uchiha znowu nie wiedział, na czym stoi. A tego nie lubił. Na dodatek obaj odsłonili się przed sobą z uczuciami, a teraz...
A teraz patrzą na siebie spod byka i czekają, który pierwszy zacznie mówić.
Na szczęście, bądź nieszczęście, w tym momencie zdarzyły się dwie rzeczy - po pierwsze, w drzwiach wejściowych zazgrzytał klucz, po drugie - komórka Sasuke rozjaśniła się pulsującym światłem na biurku.
- Jeśli to ktoś z zespołu, ty wymyślasz bajeczkę - burknął Naruto, po czym wyszedł przywitać się z matką. Sasuke prychnął gniewnie, po czym zerknął na wyświetlacz.
Itachi.
Wcisnął przycisk zatwierdzający połączenie i podniósł aparat do ucha.
W tym czasie Naruto zdążył już odebrać od matki siatki z zakupami i wynieść je do kuchni, przy okazji zabierając telefon ze stolika i pisząc wiadomości do Choujiego i Gaary. Niech przynajmniej oni już tu dzisiaj nie przyłażą.
- Nie macie dziś próby? - pytała zdziwiona Kushina - Coś się stało?
- N-nic... - Naruto nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
- Tak tu cicho. Szkoda, miałam nadzieję, że znów was posłucham. Dobrze, że coś sobie kupiłam na pocieszenie. Zobacz - wspaniały tusz do rzęs! - Rozpakowywała siatki energicznie. W całym tym ferworze Naruto nawet nie zauważył, jak ukradkiem wyciąga z jednej z nich niewielką butelkę alkoholu i chowa ją prędko w którejś z szafek. Zresztą, był zbyt zajęty myśleniem o przebywającym w pokoju obok Sasuke i tym wszystkim, co zdarzyło się między nimi. Były to ponure myśli. Nie wiedział, czy zrobił dobrze, a raczej - wiedział, że ze sposobu, w jaki przerwał swemu liderowi (i sobie przy okazji) nie może wyniknąć nic dobrego. Nie umiał sprecyzować, skąd to przeczucie - po prostu wiedział, że to wszystko jeszcze się nie skończyło, ba, zaczęło dopiero, - i że, gdy przyjdzie czas, stanie się coś strasznego i nieodwracalnego. Może zespół się rozpadnie. Albo Sakura wydłubie mu oczy i połamie palce... brrr. Gdyby wiedziała! Gdyby ktokolwiek się dowiedział! Naruto nie chciał o tym nawet myśleć. Chyba będzie musiał wymusić na liderze jakieś przyrzeczenie, albo coś... zresztą, jak sam Sasuke sobie to wyobrażał?
O wilku mowa.
Brunet właśnie przemknął błyskawicznie obok kuchni, oczywiście nie zadając sobie trudu przywitania się z panią domu... ale chwilkę. Coś tu było nie tak.
Naruto dostrzegł w tej krótkiej chwili wyraz twarzy Sasuke i miał pewność - coś się stało.
- Sasuke, to ty? Witaj - usłyszał zza pleców radosny głos swojej matki. Docierał do niego jak zza szyby dźwiękoszczelnej - nie liczył się wcale.
Nie zastanawiając się nad tym, co robi, podążył za Sasuke. Ten właśnie pospiesznie zakładał buty. Ledwo na niego spojrzał.
- Co się stało? - Uzumaki obserwował go z rosnącym niepokojem. Mina Sasuke wyrażała bowiem najwyższe zdenerwowanie.
- Naruto, zostawiam u ciebie gitarę. Przyjdę po nią jutro.
- Ale co się stało?! – powtórzył zdenerwowany blondyn.
Sasuke narzucił na siebie kurtkę, odruchowo sprawdzając kieszenie i to, co miał w nich najcenniejszego, to jest klucze od mieszkania, telefon i pieniądze.
- Ojciec wylądował w szpitalu. Dzwonił mój brat. Muszę iść.
Jeden trzask drzwi - i już go nie było.
- Czy ktoś przyszedł? - spytała z kuchni zdezorientowana Kushina.
Naruto stał jak wryty i wpatrywał się w drzwi jak cielę w malowane wrota. Uczucia kłębiły się w nim, splątane, natrętne, nieznośne w swym nieuporządkowaniu. A potem jedna myśl wyłoniła się z tego kłębowiska i przemieniła w błyskawiczną decyzję. Nie może teraz zostawić Sasuke samego.
Migiem wdział okrycie wierzchnie i z głośnym 'Mamo, wychodzę', wybiegł z domu, śladem Sasuke Uchihy.
.....
Sakura dotarła do podziemnego przejścia. Nawet w tak mało istotnych miejscach Tokio stworzyło mini pasaże handlowe - wzdłuż niego, tuż pod ruchliwą ulicą ciągnął się szereg bajecznie rozświetlonych sklepów. Dziewczyna mijała je apatycznie, pogrążona we własnych myślach. Dlaczego dom Naruto był pusty? Co się stało, że Sasuke nie odpowiadał na telefon? Czy miało to jakiś związek z nią? Nie... na pewno nie. Przy najwyższym wysiłku wyobraźni nie potrafiła znaleźć związku, który stawiałby ją za powód dziwnej sytuacji. Sama taka myśl wydawała się być kompletnie pozbawiona sensu. Dziewczyna odpędziła ją więc, przystając naprzeciwko sklepu z lampami i żyrandolami. Stylowe abażury i ciepło światła zachwycały, skupiały uwagę, pozwalały odwrócić myśli od zagadki odwołanej próby. Stała tam więc i patrzyła, pozwalając sobie na podziw i starając się ignorować niepokój, który gdzieś w sercu tlił się nadal. Nie wiedziała, ze tym, co powoduje ów niepokój, jest poczucie winy. Nie zdawała sobie sprawy, ze tym, co kazało jej szukać odpowiedzialności za odwołaną próbę w sobie, jest wspomnienie niegdysiejszej zdrady.
Dotknęła lekko palcami szyby wystawowej. Gdyby i jej życie było tak ciepłe i rozświetlone, jak te lampy...
Cofnęła się i zganiła samą siebie w myślach. To była głupia idea, dziecinna, i - przede wszystkim - niemożliwa.
Podjęła wędrówkę, skręcając za sklepem do wejścia na stację metra. Tutaj był już większy ruch, musiała odczekać kilka sekund, zanim dopuszczono ją do bramki. W końcu dostała się na zatłoczony peron. Skład jeszcze nie przyjechał, wyjęła więc telefon, sprawdzając, czy Sasuke, lub Naruto nie dzwonili.
Nie dzwonili. Schowała aparat, z ukłuciem irytacji. Z oddali doszedł świst nadjeżdżającej maszyny, uniosła więc głowę, jak tłumy innych, oczekujących pasażerów.
Od momentu, gdy opowiedziała Naruto o przeszłości Sasuke... od momentu, gdy na próbie zjawił się Itachi... Naruto mocno związał się z Sasuke psychicznie. Widziała to wyraźnie. Niby dobrze, ale...
Skład nadjechał, hamując ostro, i tłum Tokijczyków rzucił się w jego kierunku. Ktoś brutalnie odepchnął Sakurę barkiem na bok. Dziewczyna skrzywiła się nieznacznie.
Nie powiedziała Naruto, że to ona była dziewczyną, która przedłożyła Itachiego nad Sasuke. Naprawdę nie chciała przeżywać od nowa tych wszystkich nieprzychylnych spojrzeń, kąśliwych uwag... Tak reagowali wszyscy, jak tylko się dowiadywali. A jej było przykro.
- Ouji, Ouji - powiadomił uprzejmie syntezator mowy w składzie. Ostatni pasażerowie cisnęli się agresywnie do środka, nadeptując sobie na stopy i obrzucając bliźnich spojrzeniami, które mogłyby zabić.
Peron opustoszał. Pociąg wydał z siebie alarmujący pogłos, po czym zamknął drzwi i ruszył. Sakura patrzyła na upchniętych w wagonach Tokijczyków z pewnym odczuciem satysfakcji. Pojedzie następnym pociągiem, zamiast tłoczyć się tak jak oni, i może będzie miała szansę usiąść.
A z Naruto trzeba będzie porozmawiać. Miała niewyraźne przeczucie, że jej niechlubna historia z Itachim mogła jakoś dotrzeć do jego uszu. Nie wiedziała jak, ale to nieistotne. Musiała wybadać blondyna, sprawdzić, czy coś wie. Ma pretekst - Naruto i tak będzie się musiał wytłumaczyć z odwołanej próby. Może jutro..?
Spojrzała na elektroniczny wyświetlacz zawieszony nad peronem - do następnego pociągu zostały cztery minuty.
Oparła się więc o gablotę z reklamami i z westchnieniem zamknęła oczy.
.....

Kushina Uzumaki stała nieruchomo, w dłoni trzymając buteleczkę alkoholu. Małą, niewinną, tak nieznaczącą, że aż nierzeczywistą... a czy picie tego, co nierzeczywiste, miało znaczenie? Nie. Na pewno nie.
Chwyciła więc zakrętkę i przekręciła mocno.
Nie lubiła myśleć o sobie jak o alkoholiczce. Miała pewne problemy... ale to przecież nie wpływało na nią samą i jej życie. Wciąż pozostawała sobą, piękną, silną kobietą, która tylko na krótką chwilę odstąpiła od tego wizerunku, ale w każdej chwili może do niego wrócić. Wszyscy - jej koleżanki, jej matka, jej syn - wiedzieli, kim jest i jak zawsze dzielnie umiała stawiać czoła przeciwnościom.
Dłoń, która odkładała zakrętkę na stół, zadrżała lekko.
Tylko jeden mały łyczek, naprawdę mały, malusieńki... żeby poczuć się lepiej. Znieczulić ból i tęsknotę.
Zbliżyła butelkę do ust, ale nie napiła się. Zacisnęła palce na szyjce i stała przez chwilę nieruchomo.
Nagle gwałtownie cisnęła butelką przez całą długość kuchni. Szkło pękło, posypały się odłamki, alkohol rozlał się kałużą na podłodze.
- Ty sukinsynu! - wrzasnęła Kushina. A potem usiadła na podłodze i rozpłakała się.

...
Brought to you by:

... melatonina X)

16 komentarzy:

Kuroneko pisze...

Wrauuuu ;D Napisz mi jeszcze raz, że rozdział jest nudny to Cię chyba wypatroszę ];> Scena między naszymi gołąbeczkami wprost elektryzująco erotyczna. I dobrze! Całe to wahanie, niepewność i w końcu puszczenie hamulców, a jednak nie do końca. Odmówić Saskowi *facepalm*, no, ale cóż troche blondyna rozumiem ;) Można by powiedzieć, że struga niewiniątko po tym jak masturbował sie myśląc o Sasuke, ale naprawdę jestem w stanie go zrozumieć. Widać, że nie jest w stanie poddać się chwili, myśli o tym, co będzie "po". Myślę, że nie do końca chodzi tu o zdanie innych ludzi, odnoszę wrażenie, że to Naruto nie może sie w takiej sytuacji postawić i spróbować odnaleźć. Dla Saska problemu nie ma, skoro mają na to ochotę to mogliby to od czasu do czasu zrobić, ale wypowiedział to na zasadzie relacji przyjaciól z przywilejami, czyli pisząc dosadnie sex friends x) Myślę, że nie takiego zespolenia z Saskiem chce Naruto. Oczywiście Sasek sobie nie zdaje z tego sprawy, zresztą sam Naruto może i tak tego nie odebrał, w każdym razie ja bym tak to odebrała. No nic. Wątpliwości, wątpliwości i człowiek musi sie obejśc smakiem. To było wredne. Światło trochę ich otrzeźwiło zabierając ze sobą magię chwili. Wredne razy pięć.
No i pojawiła sie Kushina. O kurde, może jednak lepiej, że nie posunęli się dalej x) Bo przyłapanie ich przez mamę Naruto... chociaż ;D To by było coś! xD *dobra uspokój się* Ehhh wszystko zaczyna wracać do normy. Telefon od Itachiego.... i znów cos zostało niedopowiedziane. Oj Naruto, Naruto. -_-
Fragment z Sakurą bardzo dobry. Zazdrość to baaardzo nieładna cecha ; D Juz go straciłaś kochana. W momencie kiedy dałaś sie złapać w sidła Itachiego. Swoją drogą ciekawi mnie jak w ogóle do tego doszło i co nią kierowało *przekrzywia głowę*
Mam tylko nadzieję, że miała dobry powód. Wracając do Kushiny na końcu rozdziału. To silna kobieta jest. Mimo wszystko. Mam nadzieję, że ta rozbita butelka ma symboliczne znaczenie.
To dobry rozdział. Ściskaj wena i duś ;*

Anonimowy pisze...

O Jezu! O matko! No czy ktoś kazał mu włączać rozsądek?! Źle mu było?! Mi było dobrze ;D No dobra, musiałam się wykrzyczeć ;) Ale rozumiem go. Ma dobre przemyślenia i jego obawy wydają się słuszne. O Boże z jakim ciężkim sercem to piszę, nawet nie wiesz ;) Poza tym, jakby nie wcisnął stop klatki, to matka przyłapałaby ich in flagranti. No ale wracając do Naruto, ma trochę słuszności. Spontan fajna rzecz ale w ich przypadku należy się najpierw zastanowić co będzie potem. Kto ma jakie oczekiwania, czy w ogóle jakieś. Kuroneko napisała wszystko, co chodziło mi po głowie (w myślach czyta? ;) ) więc nie będę tu powtarzać, bo bez sensu. Ubiegła mnie ;)
Ciekawe co z ojcem Sasuke. Jak poważna jest to sprawa. Mam nadzieję, że Naruto go dogonił i wesprze go, i 'walnie' Itachiego jak będzie trzeba. I że sobie wszystko wyjaśnią, no to może nie najlepszy moment na takie rozmowy. No ale później, przecież nie może to tak wisieć znowu, bo pomrzemy tu ;)
Sakura. Widać, że dowiemy się niebawem, co nią kierowało, bardzo jestem ciekawa. Tak ją tam ustawiłaś przy tych torach, że myślałam, że chcesz ją ubić.
I Kushina na koniec. Jestem z niej dumna :D Lepsza złość niż umartwianie się. Dobrze, że sama doszła do tego, żeby roz...walić tę butelkę o ścianę. To poważny krok.
Kochana moja, bić Cię nie będę, życie jest ciężkie i robi nam psikusy. Już ja to wiem. Czasu nie ma na nic :/ Ja wiernie będę czekać ile będzie trzeba.
No to tyle na dzisiaj. Dziękuję za pełen emocji rozdział. Niech wen będzie z Tobą a czas wolniej płynie.
Ściskam mocno :*
Daimon

Jordness pisze...

Dzień Dobry,
na wstępie zanaczę że :
Twoje opowiadanie jest genialne!
Ostatnimi czasy jest jednym z najlepszych i jedynym tak często uaktualnianym. Dziękuję z całego serca za twoje poświęcenie się tematowi.
Dzisiejszy rozdział jest wspaniały, nie dość że Naruto nauczy Sasuke odrobiny pokory, to Kushina prawdopodobnie już na dobre opamięta się w piciu alkoholu. Mam nadzieję że Sakura zrozumie sytuację i pomoże chłopakom w dążeniu do szczęścia :3

Życzę ci duużo weny do następnych rozdziałów!

Anonimowy pisze...

Jej, ro jest więcej niż super! Robi się coraz ciekawiej... Mam nadzieję, że Naruto i Sasuke szybko sobie wszystko wyjaśnią...
Powodzenia
Do_ris

Narita pisze...

Uhh zaczynało się robić gorąco *wyciąga wachlarzyk siedząc na krzesełku* i szczerze mówiąc jakoś byłam pewna, że pójdą na całość, a tu Naruto wyskakuje z natłokiem myśli i ... strachu?
Kto mu kazał włączać swój zdrowy rozsądek gdy Sasuke go kompletnie wyeliminował? Z drugiej strony, Sasuke miał inną opcje, wsiąść Naruto siłą, to by mogło być bolesne i brutalne xD No ale w twoim opowiadaniu jego charakter mu na to nie pozwala, taka strona też mi się podoba :D

bardzo dobry rozdział :* Wszystkie rozdziały są bardzo dobre :* powodzenia!

Anonimowy pisze...

Dobrze, że zajrzałam na bloga, bo nie dowiedziałabym się, że jest coś nowego xD Wiem, dużo spraw na głowie masz, sama też niezbyt grzeszę chwilą dla siebie.

Jeżeli mam być szczera, byłam w szoku, zrobiłam minę o__O. W taki sposób przerwałaś...
Nie, że mamusia weszła, nie bo piorun uderzył... Tylko dlatego bo Naruto przestraszył się, boi się utracić bliską osobę. Woli żyć bez uczucia, hm romantyczne, masochistyczne, depresyjne. Jestem pod wrażeniem, byłam pewna, że będą ze sobą, odwzajemnią na głos swoje uczucia- co i tak zrobili, ALE to wycofanie się w ostatniej chwili było genialne.

Później sytuacja z Sakurą, nie lubię jej, ale w twoim wykonaniu- TAK MÓWIĘ TO- jest znośna, wybacz jednak nie mogło mi przejść przez myśl coś innego :). Jest taka normalna, chociaż i tak ma w sobie coś z dziewczynki, która najbardziej została skrzywdzona.. bal bla. Lecz naprawdę wywołałaś u mnie współczucie, szkoda mi jej trochę, taka samotna, sama patrząca na wystawy, szukająca promyczka, który rozgrzeje jej zmarznięte i pokaleczone serce. Niestety nie dla każdego przeznaczone jest takie uczucie i taki komfort. Co nas nie zabiję, to wzmocni. Podczas czytania fragmentu z Haruną, przełączyła mi się amvka z piosenką "Where is my boy? By Faultline". Zapewne i ona przyczyniła się do mojego nastroju xD

Kushina, walka z samą sobą. Ciekawe co wyniknie z tego.


Życzę dużo weny :)

By Pazurek

Anonimowy pisze...

Nie będę odnosił się do całości notki, bo pozostałe komentarze dobitnie oddają to co bym tu zawarł, powielając jedynie te same pochwały skierowane ku Twemu talentowi, aczkolwiek w innej słownej oprawie.
Jednak muszę odnieść się do części z Sakurą. Nie chodzi mi tu raczej o treść, a o sposób w jaki przedstawiłaś fragment świata przedstawionego. Czytając to miałem takie wrażenie hmm jakbym hmm naprawdę nie wiem do czego to porównać. Jedno tylko jest pewne. Dawno nie spotkałem się z tak naturalnie napisanym opisem rozmyślań bohatera. Każde słowo pasuje tam idealnie. Niczego, powtarzam niczego bym tam nie zmienił. W takich momentach czytanie staje się czymś na pograniczu literackiej ekstazy i niemej zadumy.
Dziękuję.

KeTo

MiraS pisze...

Trafiłam na twój blog przypadkiem i stwierdzam, że jest genialny! Przeczytałam wszystkie notki opowiadania BC normalnie ubóstwiam. Zostaje wielka fanką i az sie nie moge doczekać co dalej !
Niech Naru biegnie ! A wcale mu się nie dziwnie ze sie powstrzymał prze "tym" :D

Poir pisze...

Kompletnie nie wiem, co powinnam teraz napisać. To jest właśnie w tym wszystkim najtrudniejsze - skomentować na raz dziewiętnaście rozdziałów czyjejś ciężkiej pracy. Jestem zdumiona faktem, że Twoje opowiadanie, a raczej podejście do niego, tak diametralnie się zmieniło. Dwa pierwsze rozdziały średnio mi się podobały, ale później, gdy już się rozkręciłaś było świetnie...
Gdy przeczytałam o porannej masturbacji Naruto zaczęłam biegać po domu jak głupia, bo ja się w takich momentach nieźle zawstydzam... ; )
Ogólnie - jest świetnie... ; *

Ma Ryś pisze...

AAA natchnełas mnie ;) ta historia jest genialna! NAprawde świetne opo ;) Pozdrawiam serdecznie ;P I czekam na news ! ;*

ikuko pisze...

O cholercia... szkoda, że przerwalas, bo .. oj gorąco mi się zrobiło. Czekam na rozwinięcie sytuacji :) A, no i cieszę sie z postepow kushiny :D

Sasame pisze...

Ciesze sie z bycia wyjatkiem. ;)

Czesciowo rozumiem twoja niechec do fanfictiona, czy tez raczej niezbytnie przekonanie co do niego, gdyz sama wychodze z zasady, iz nie komentuje tam zamieszczonych fficow...tylko 'pasozytuje' czytajac je. Co innego, jak wchodze na blog konkretnego autora, czy raczej w naszym 'biznesie' autorki, gdyz poza cichym nie znam meskiego bloggera SN. Kiedy cos mi sie spodoba to komentuje i tyle xD

Po pierwsze zaluje, ze Naruto nie powiedzial Kushinie, choc wiem, ze raczej nic by to nie dalo, ale moze chociaz przez chwile by sie zastanowila, a to tez krok.

Mowilam ci zreszta, ze bardzo dobrze opisujesz problem alkoholizmu i widac, ze masz wiedze w tym temacie, co najmniej teoretyczna, choc widzac rozne perspektywy i tak dalej, moznaby tez pomyslec(bez urazy), ze praktyczna. Tzn. znasz kogos z tym problemem.

Wracajac, serio uwazam, ze w jakis chory, dziwny, pokrecony sposob Fugaku i Mikoto by do siebie pasowali i mogliby sobie pomoc w zmierzeniu sie z bolesna przeszloscia. W twoim opie juz jestem PRO SasuNaru( nie ma innej opcji!), ItaSaku( Itachi zostal, troche pewnie jeszcze pobedzie, a schemat milosc rodzaca sie z pomylki, jest nawet ciekawy...
no i teraz FugaKushi - podobne doswiadczenia, a Kushi, z tego co widze, bedzie miala problemy z zaufaniem wobec potencjalnego partnera...Nie mowiac jak cos takiego odbiloby sie na relacjach SN...No ale ZNOWU ci sie wpycham z moimi wizjami ;/

Mam jeszcze duuzo do gadania, ale oszczedze ci swoich wynurzen.

Na koniec dodam tylko, w ramach SPAMu, ze gdybys chciala, to u mnie pojawilo sie nowe opowiadanie, gdyz chwilowo zawieszam WHYDNN i (*w ramach odskoczni) pisze opo o pocharatanym psychicznie Naruto x)

(spamu cd) Zapraszam wiec do siebie, a gdybys nie lubila spamu to za 2 ostatnie akapity przepraszam. ;)

Sasame pisze...

Err...Fugaku i Kushina - zauwazylam wlasna pomylke =,=

Seni pisze...

więc... przeczytałam wszystkie notki w kilka dni (strasznie długie rozdziały piszesz, ale to dobrze, lubię takie <3). bardzo mi się podoba jak ustawiłaś, określiłaś, opisałaś sobie bohaterów :) strasznie wciąga twoje opowiadanie. jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać i nawet nie myśląc o komentowaniu każdej notki z osobna czytałam, czytałam, czytałam i musieli mnie od laptopa siłą odciągać, a to było upierdliwe. i te ich tłumaczenia "mogłabyś zacząć spędzać tyle czasu na nauce, a nie korzystać z internetu" = =' podobają mi się też te gitary i w ogóle, mam ostatnio ochotę na takie klimaty, więc jestem zadowolona z siebie, że znalazłam Cię przez jakiegoś innego bloga. teraz tylko te oneshoty postaram się je przeczytać jak najszybciej. kocham to opowiadanie, kocham SasuNaru, kocham jak opisujesz ich relacje, weny życzę ;*

Anonimowy pisze...

Super opowiadanie, czekam na kolejną część...

Damessa pisze...

Smutna lekcja o życiu..
Te słowa w całości opisują moje odczucia. Nie warto pisać niczego więcej.. Te słowa to wszystko.
Zrobiłaś z Minato cholernego skurwysyna * z góry gomen za niecenzuralne słowa*