wtorek, 10 stycznia 2012

BC Groan 25

Tradycyjnie, dziękuję za komentarze :) Tym razem wszystkim, nie tylko dziewczynom ;) Każdy jest dla mnie ważny. Pochwały wynoszą pod obłoki, krytyka z nich strąca i przypomina, że trzeba na to zapracować ;) Dziękuję też za nominacje do nagrody.
Dziś daję Wam wysmażoną w ukradkowych wolnych chwilach, dwudziestą piątą porcję BCG. Czas szybko leci.
Enjoy.

*

Tego wieczoru Sasuke opowiedział ojcu podczas odwiedzin o koncercie BC Groan. Fugaku był pod wrażeniem i wypytywał o całą masę nieistotnych szczegółów, mimo to, Sasuke nie czuł tak długo wyczekiwanej satysfakcji z udowodnienia mu swej wartości. Przy pierwszej nadarzającej się okazji pożegnał się i wyszedł; gdyby tylko nie obiecał rano Itachiemu, że wpadnie później do szpitala, w ogóle by go tu nie było. A wszystko dlatego, że czekał na niego ktoś znacznie ważniejszy od ojca.
Zszedł pośpiesznie po schodach i pchnął szklane drzwi szpitala. Na zewnątrz padał śnieg; białe płatki wirowały lekko w powietrzu i opadały na beton w pełnym gracji tańcu. Przeciętnego człowieka zachwyciłby ten widok, Sasuke widział jednak tylko jasną czuprynę stojącego u stóp schodów chłopaka, skulonego na mrozie i wsłuchanego w muzykę ze słuchawek. Uchiha zdążył zrobić zaledwie dwa kroki, gdy Naruto podniósł głowę i skierował na niego jasne, spokojne spojrzenie. Bez słowa skinął głową. Ramię w ramię ruszyli spod szpitala.
Gdy pół godziny później Kushina Uzumaki wyraziła bezbrzeżną radość z odwiedzin Sasuke w ich domu, obaj nie zwrócili na to zbytniej uwagi. Zdjęli tylko przemoczone okrycia, po czym Naruto wyperswadował matce częstowanie ich czymkolwiek.
- Będziemy w garażu, mamo – powiedział.
Zbywszy ją w ten sposób, zapewnił im nieco samotności. Bardzo pożądanej samotności.
Żaden z nich nie powiedział nawet słowa, ale obaj wiedzieli, po co tu przyszli. To było jasne od samego początku. I stało się rzeczywiste, gdy tylko drzwi garażu zamknęły się za nimi, a Sasuke poczuł gorący oddech Naruto na swoich ustach.
Tak. Pocałunek w parku Harajuku nie wystarczył, nie w tym przypadku. Ten wieczór musiał się zakończyć inaczej.
Ręka Naruto przesunęła się po przedramieniu Sasuke, jednocześnie druga dotknęła jego podbrzusza, próbując wsunąć się pod ubranie. Jego dotyk był taki, jaki powinien być: pozbawiony strachu, chętny. Sasuke czuł, jak wyzwala w nim drzemiące pokłady czegoś, o istnieniu czego do tej pory nie miał pojęcia. Oderwał się od ust blondyna i przyjrzał mu się szybko w bladym świetle żarówki.
Co, w tym co robili, było takiego, że miał ochotę rzucić się na Naruto tu i teraz, absolutnie za nic mając fakt, że kilka pomieszczeń dalej znajduje się jego matka? Dlaczego tak bardzo podniecała go myśl o smaku jego ciała? Pragnienie zakazanego owocu? Czy może odpowiedzią był sam Naruto i to, kim był dla Sasuke?
- Teraz mi zaśpiewaj – szepnął chrapliwie Uzumaki, obejmując rękoma jego biodra.
Sasuke uśmiechnął się mimo woli.
- Jeśli nastroisz instrument. – odszepnął.
Tak, to był ich świat, świat, który właśnie się narodził, nie każdemu dostępny. Naruto miał świadomość, że to, co robią, to już nie niewinne pocałunki i że razem nieuchronnie zmierzają ku czemuś znacznie poważniejszemu. Słowo ‘seks’ nagle w jego głowie przestało być odległą, enigmatyczną przyszłością, i nabrało bardzo realnych kształtów. To się działo, tu i teraz.
Spojrzał z bliska w ciemne oczy Sasuke. Brunet oddychał ciężko i Naruto dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że sam ledwo łapie oddech. Ale przecież właśnie po to tu przyszli. Nie ma sensu zwlekać.
Przesunął dłonią po wypukłości w spodniach bruneta, najpierw nieśmiało, a potem już odważniej, by na koniec ścisnąć ją mocno przez materiał. Grymas na twarzy Sasuke – nie wiedział, czy podniecenia, czy bólu – kazał mu przestać. Rozluźnił chwyt. Sam Sasuke wyglądał zaś w tym momencie jak ktoś doprowadzony do ostateczności.
- Koniec zabawy, Naruto.
Popchnął go na ścianę, zdecydowanym ruchem rozpiął jego spodnie i zdarł je do połowy pośladków. Potężny, niekontrolowany dreszcz podniecenia wstrząsnął całym ciałem Uzumakiego tak silnie, że aż on sam był tym zaskoczony. Przez myśl przebiegło mu, że chwila, po której nie będzie odwrotu, właśnie nadeszła. Następną jego myślą było, że to już nie ma znaczenia.
Sasuke w tym samym momencie chwycił zębami materiał jego bielizny i tym samym skupił na sobie całą uwagę blondyna. Naruto stęknął. Chryste, Buddo i wszyscy święci! Czy istnieje na świecie coś lepszego? Nie wydawało mu się. Było mu całkowicie obojętne, co się działo wokół - słyszał dochodzące zza drzwi lekkie kroki matki, gdy przeszła z kuchni do pokoju, słyszał, jak włącza telewizor, słyszał brzęk filiżanki odstawianej na spodek – i miał to gdzieś. Nie zauważyłby nawet, gdyby weszła do garażu. Tym, co się teraz liczyło, były dłonie Sasuke obejmujące jego pośladki, i usta, biorące w siebie to, co Naruto pragnął umieścić w nich najbardziej.
Na wszystkich bogów przeszłości i przyszłości, skąd Sasuke znał takie sztuczki? To nie może być jego pierwszy raz z facetem, niemożliwe... Chyba, że naoglądał się odpowiednich filmów na internecie, bo to, co robił językiem przechodziło najśmielsze oczekiwania blondyna. Zabawne, przez cały czas towarzyszyło mu głupie wrażenie, że po to się urodził, że na to czekał i że właśnie tak powinno być przez cały czas. Chciał powiedzieć Sasuke, żeby nie przestawał, że jest mu niewypowiedzianie dobrze, że uwielbia to gorąco w jego ustach... zdołał tylko wychrypieć:
- Zostań.. jak teraz...
Sasuke w odpowiedzi mocniej ścisnął jego biodra, zaczynające się już poruszać w przód i w tył, bez udziału woli właściciela. Penis w ustach Uchihy robił się coraz dłuższy i grubszy. Skórka zsunęła się już dawno, odsłaniając najwrażliwszą część. Gdy blondyn napiął mięśnie, zarazem wciągając powietrze głęboko w płuca, Sasuke wysunął go szybko z ust, ścisnąwszy jednocześnie mocno dłonią. Wiedział, czego chce. I wiedział, czego nie chce - a nie chciał, żeby Naruto za szybko skończył.
Blondyn rzucił mu wściekłe spojrzenie.
- Co robisz?!
Uchiha wstał. Kark miał cały mokry od potu, tak samo jak skronie; oddychał bardzo ciężko. Był tak podniecony, że z trudem panował nad sobą.
- Nie możesz mieć monopolu na zabawę – powiedział, podchodząc do Naruto tak blisko, że zetknęli się barkami i Uzumaki był zmuszony oprzeć się o ścianę.
- Co... – zaczął Naruto, ale po chwili zrozumiał, o co mu chodziło, Sasuke bowiem stanowczo i zarazem swobodnie pokierował jego dłonią. Palce Uzumakiego już bez dalszych wskazówek zanurkowały prosto pod bieliznę i wydobyło to, co tak bardzo domagało się pieszczoty.
Chłopak syknął bezgłośnie, gdy Naruto go dotknął. Jednocześnie nie zostawił blondyna samego sobie – rozgrzana dłoń ujęła jego penis w tym samym momencie, gdy ten zaczął drażnić się z prężącym się członkiem Uchihy.
Sasuke nie patrzył w dół. Czuł poruszający się w jego dłoni członek Uzumakiego i dostawał dreszczy za każdym razem, gdy palce blondyna przesuwały się po jego własnym - to mu w zupełności wystarczało, nie musiał tego widzieć.
Chciał za to widzieć Naruto. Chciał patrzeć w jego oczy, przyglądać się, jak się zmieniają pod wpływem podniecenia. Jego twarz znajdowała się na wysokości twarzy blondyna, niemal stykali się nosami. Wpatrywali się w siebie w milczeniu, pozwalając, by ich oddechy mieszały się ze sobą, a jedynymi odgłosami w pomieszczeniu był cichy szelest bielizny i ten dziwny dźwięk, jaki wydają pocierane fałdki wilgotnej skóry.
W końcu Naruto otworzył szerzej usta, łapiąc powietrze, i Sasuke poczuł w dłoni ciepłą wilgoć. Świadomość, że partner doszedł za jego sprawą, odezwała się nagłym, przyjemnym skurczem między nogami i Sasuke zgiął się lekko. Białawy płyn wylądował prosto na spodniach blondyna.
Obaj osunęli się wyczerpani na podłogę.

*

Kushina przełączyła bez przekonania kolejny kanał w telewizorze. Upiła łyk herbaty i ze stukiem odstawiła filiżankę. Nie potrafiła wyjaśnić powodu swego nastroju, a jednocześnie nie potrafiła dać sobie z nim rady – to było tak, jakby coś piekącego trawiło jej klatkę piersiową. Znała to uczucie, ale zwykle nie czekała, aż przybierze na sile, tylko zabijała je alkoholem.
Kushina Uzumaki czuła się samotna.
Zacisnęła pięści, wpatrując się w telewizor i nie widząc, co się dzieje na ekranie. W domu nie było nawet kropli alkoholu, wiedziała o tym. Osobiście pozbyła się wszystkiego, co mogłoby ją złamać. Wyrzuciła nawet kieliszki.
Nie, tu nie liczyło się to, że nie ma się czego napić. Liczyło się to, że obiecała Naruto i Jirayi. I samej sobie.
Obiecała, że uwolni się od widma zaginionego męża.
Otarła dłonią twarz, próbując zwalczyć w sobie powiększającą się w jej sercu czarną rozpacz. Nie może siedzieć tu sama. Musi, choć na moment, zajrzeć do Naruto, może spytać, czy nie trzeba im herbaty, lub podobnej błahostki, byle tylko przypomnieć sobie, że nie jest sama, byle przerwać to ogarniające poczucie beznadziei.
Wyłączyła telewizor i udała się na korytarz. Jej lekkie kroki umilkły przed drzwiami do garażu.
- Naruto? – spytała, mając nadzieję, że głos jej nie drży. Nie usłyszała odpowiedzi, mimo to nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.
Jej syn wraz z kolegą z zespołu leżał na podłodze; ich głowy lekko się stykały, ciała wyciągnęli na całą długość garażu, tworząc strzałę zwróconą ku obu wyjściom. Obaj milczeli, zupełnie, jakby nie mieli niczego do roboty i przyszli tu po prostu poprzebywać w swoim towarzystwie.
Kushina stanęła zaskoczona w progu, a jej syn zwrócił na nią zmęczone, rozleniwione spojrzenie.
- Co, mamo?
Kushina wzdrygnęła się lekko. W garażu panował paskudny chłód. Jeśli chcieli tylko ze sobą pogadać, czemu przyszli tutaj, a nie do pokoju Naruto?
- Nie chcecie ciepłej herbaty? – spytała.
Miała przeczucie, że coś jest nie tak, ale nie potrafiła logicznie sprecyzować, co. Wszystko wyglądało normalnie.
Naruto pokręcił przecząco głową.
- Nie, raczej nie.
- Na pewno? – Postąpiła krok do przodu i wtedy jej nozdrza coś wychwyciły.
Nutka dziwnego, mdłego zapachu, która zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. A może tylko jej się zdawało?
- Jeśli będziemy czegoś chcieli, sam przyniosę – odpowiedział jej syn.
- No tak. Dobrze. – Kushina stała jeszcze chwilę, po czym, gdy stało się jasne, że to właściwie koniec konwersacji, wycofała się do korytarza i zamknęła za sobą drzwi.
Uczucie, że coś było nie tak, powróciło, ale dalej nie potrafiła określić, skąd się wzięło.
Może tylko sobie wmawiam, powiedziała sama sobie w duchu. Nie była w najlepszej formie psychicznej, to pewnie dlatego. Zastanowiła się chwilę, czy nie zanieść im do garażu grzejnika, ale szybko porzuciła ten pomysł. Naruto powiedział przecież, że jeśli będą czegoś potrzebowali, sami sobie poradzą. Lepiej zrobi, jak zajmie się teraz czymś pożytecznym.
Z tą myślą odeszła od drzwi garażu.

*

Kilka ulic dalej, w ładnym europejskim domku jednorodzinnym, ciemnowłosy chłopak rzucił sztalugą z portretem Naruto o podłogę. Obraz spadł z głośnym stukiem i wylądował pod ścianą obwieszoną akwarelami.
- Kurwa! – warknął, podnosząc ręce do twarzy i próbując hamować wzbierające w oczach łzy – Kurwa mać!!
Jego ramiona drżały. Dłońmi zasłaniał oczy, z całej siły walcząc ze zdradzieckimi emocjami. Cholera, przecież nie może płakać! Nie on! Nie może pozwolić, aby cała, budowana przez lata pewność siebie, spłynęła z niego w jednej parszywej chwili.
Tak się nie stanie!
Zamachnął się i od jednego razu zmiótł ze stołu przybory malarskie. Pędzle, farby, szpatułki – wszystko wylądowało na podłodze. Zrobił krok do przodu, aby utrzymać równowagę, i nadepnął na jeden ze zrzuconych pędzli.
- Ty zdrajco!!
Kopnięty pędzel odbił się do ściany. Potem ołówek, jeden, drugi... Kasetka z farbami narobiła najwięcej hałasu, gdy rozbiła się na dwie części, a akwarele porozsypywały się po całej podłodze.
Sai uderzył plecami o ścianę i osunął się na kolana.
Przegrał.
- Nie... Niemożliwe... – powtarzał, próbując jakoś się pozbierać.
Nic z tego. W uszach wciąż słyszał słowa Naruto a przed oczami miał jego twarz, kiedy całował Sasuke.
Jak to, cholera, możliwe?! Przecież Naruto nie był taki, jak on. Nie był gejem. Zawsze, odkąd tylko się znali, nigdy nie dał Saiowi powodów do myślenia, że jest inaczej. Fakty jednak mówiły same za siebie - blondyn nie miał oporów, żeby dać się dotykać komuś tej samej płci. Nie był totalnie zamknięty na tę drogę.
Cholera, dlaczego? Dlaczego przez te wszystkie lata nic nie zauważył? Może gdyby dał jakiś znak, gdyby nie miał zahamowań, tak jak Sasuke, wszystko wyglądałoby inaczej?
Przypomniał sobie ich niedawne wspólne wyjście. Chciał mu wtedy wszystko wyznać.
- Gdyby przyjaciel znienacka wyznał ci miłość, to przeszkadzałoby ci to aż tak bardzo...?
Pamiętał ten szok i panikę, jaka pojawiła się wówczas na twarzy Naruto. Pamiętał własne przerażenie tym, że Naruto go zaraz odrzuci, i zrozumienie, że nigdy nie będzie mógł liczyć na więcej, niż przyjaźń. To dlatego wycofał konwersację z powrotem na bezpieczne tory.
- Żartowałem, głupku.
A teraz Sasuke zabrał mu wszystko.
Sai zwiesił głowę. Przypomniał sobie, jak cztery lata wcześniej zauważył, że coś jest z nim nie tak, gdy podczas oglądania podkradanych ojcu pornoli zdał sobie sprawę, że bardziej kręcą go myśli, co mógłby zrobić z występującymi tam facetami, niż z kobietami. Wstydził się tego, nie wiedział, co ze sobą zrobić i jak to naprawić. Tak naprawdę doszedł ze sobą do ładu dopiero, gdy zdał do liceum i odważył się udzielać anonimowo na forum internetowym dla takich, jak on. Wówczas nauczył się być dumny z tego, kim jest. A Naruto był jego pierwszą, w pełni świadomą miłością.
Tylko, że to ku Sasuke, nie Saiowi, uciekały jego wszystkie spojrzenia. Sai nie był głupi, już dawno zauważył, że Naruto podziwia Sasuke i szuka jego aprobaty. Było w tym coś jeszcze. Gdy przebywali w swoim towarzystwie czuło się, że łączy ich coś, co tylko oni znali i potrafili zdefiniować. Jakaś niewidoczna nić biegła od jednego do drugiego i przyprawiała Saia o spazmy zazdrości. Gdyby chodziło tylko o przyjaźń... jakoś by to jeszcze zniósł. Ale tu chodziło o coś więcej.
A dzisiaj przekonał się, że stracił swą miłość. Nieodwracalnie.
Sai nie poruszał się, owładnięty rezygnacją.
Gdzieś w korytarzu na parterze dał się słyszeć trzask drzwi.
- Sai? Wróciliśmy. Jesteś w domu?
Dopiero po chwili znalazł siłę, żeby wstać. Nie mógł dać rodzicom powodu do niepokoju. Nic nie wiedzieli o jego problemach, a już tym bardziej o orientacji, i nie zamierzał jeszcze przez jakiś czas ich uświadamiać.
Ogarnął wzrokiem pracownię; będzie musiał później posprzątać ten bałagan. Teraz powinien przywitać się z rodzicami.

*

Itachi odłożył gitarę, gdy tylko usłyszał Sasuke wracającego do mieszkania. Od godziny grał na niej bezkarnie, dając upust swojej słabości i tajonym marzeniom. Znów był złotym dzieckiem gwiazdy rocka, potomkiem talentu, wspaniałym muzykiem i – tak, tak – wokalistą.
Ha! Wróciły wszystkie wspomnienia, wspólne wypady z przyjaciółmi, granie na ulicach Harajuku i wkradanie się do klubów na koncerty. I równie szybko, jak wróciły, umarły.
Itachi chwycił leżącą na biurku książkę o prawie cywilnym USA i zasłaniając się nią, jak tarczą, udał się do przedpokoju, skontrolować młodszego brata. Tamten właśnie zdejmował buty.
- Byłeś u ojca? – chciał wiedzieć Itachi.
- Uhm – Sasuke nie wyglądał na skorego do rozwinięcia tematu.
- Jak się czuł?
Młodszy brat poradził sobie wreszcie z butami i skierował kroki do łazienki.
- Chyba dobrze – odparł w przelocie. Chwilę później zatrzasnął Itachiemu drzwi do łazienki przed nosem, zanim tamten zdążył zadać kolejne pytanie. Dał się słyszeć szum prysznica.
No ładnie! Sasuke zawsze odnosił się do niego wrogo, ale po tym, co Itachi dla niego zrobił, to już zakrawało na bezczelność.
Starszy Uchiha nie dał się zbyć. Zastukał władczo do drzwi, za którymi zniknął Sasuke. Nie chciał wchodzić do łazienki, chciał tylko zwrócić na siebie uwagę.
- A jak poszła rozmowa z Deidarą?! – przekrzyczał szum wody.
- Dobrze!
Cholerny miłośnik lakonizmu.
- Pytam, bo w czwartek wracam do Stanów! Słyszysz?!
Zza drzwi dobiegał tylko dźwięk wody.
- Słyszę.
I to było wszystko, na co mógł liczyć dzisiaj Itachi. Rozzłoszczony, dał za wygraną i odsunął się do łazienki. Później będzie czas na rozmowę.
A Sasuke stał pod prysznicem i pozwalał, aby gorąca woda zmywała z niego wszystkie wydarzenia tego dnia, przynosiła katharsis, potrzebne mu do uporządkowania kłębiących się w nim uczuć.

37 komentarzy:

Daimon pisze...

Boru! Alienku Ty mój! Ozłocę, oplatynuję, co chcesz! Obśliniłam klawiaturę na wstępie. *wachluje się dłonią* Czekałam na to 24 rozdziały i powiem Ci jedno, warto było. Cholernie było warto. To nic, że matka za ścianą, kto się przejmuje niewygodami! Zimna podłoga? Iiii tam. Ale są dwa, cholernie gorące ciała, które doprowadziły mnie do utraty tchu. Ta pewność Naruto i determinacja Sasuke.
"- Teraz mi zaśpiewaj – szepnął chrapliwie Uzumaki, obejmując rękoma jego biodra.
Sasuke uśmiechnął się mimo woli.
- Jeśli nastroisz instrument. – odszepnął."
Och, Boże, tak! Pięknie się nastroili, a mnie zostawili rozstrojoną i gdzie tu sprawiedliwość? Nie ma, powiadam, nigdzie, ech. CUDO!
Sai, no szkoda mi chłopaka trochę. Chyba zdaje sobie sprawę, że nawet gdyby coś powiedział Naruto, to ten by go puknął w czoło, w najlepszym wypadku, a w najgorszym uciekł z krzykiem. No nie, Sai, przykro mi, ale to nie ty masz kamerton.
Itachi, hehe. Gdybyś chłopie wiedział, co twój brat z siebie zmywa i z jakiego powodu, a raczej za czyją przyczyną to się tam znalazło ^^ Cały czas ciekawi mnie, czy Itachi ich widział spod tego ręcznika. Jakoś cały czas mam mętne wrażenie, że tak. Ale, ale, Itaś wraca do USA, tatko w szpitalu… ;>
hm, taaak, co to ja jeszcze chciałam… Na pewno powiedzieć Ci, że teraz będę miała piękne sny. Boru 3.17 O.o kto mnie jutro zwlecze z łóżka? Nieważne, rozdział ważniejszy i komentarz, który musiałam napisać, bo głowę mi rozwalało. Pewnie jeszcze się odezwę, jak przeczytam jeszcze parę razy rozdział i coś mi wpadnie do głowy. Jak zwykle ;) O! Już wpadło! No przecież Kushina! Biedna kobieta walczy z nałogiem, ale dzielna jest. Mam nadzieję, że nie załamie się jak wyjdzie na jaw tożsamość „dziewczyny” Naruto. W końcu lubi Sasuke, taki fajny zięć. I musi mieć taki wyczulony… węch? Intuicję? Cokolwiek to jest, niech się przytłumi jeszcze na moment ;)
No dobra, teraz już serio idę spać. Jeszcze raz dziękuję, za te przyjemności i życzę wena i czasu na kolejny rozdział.
Ściskam Cię mocno :*
Daimon

Do_ris pisze...

Hurra, wchodzę na swój blog, a tu taka miła niespodzianka... Rozdział super, nie mogłam się już doczekać. Biedny Sai, trochę mi go szkoda... No ale trudno. Ech, nie umiem pisać komentarzy... W każdym razie powodzenia!

Mizuri pisze...

Nareszcie:D czekałam, czekałam i się doczekałam:] a to co dostałam powaliło na kolana:D
"- Teraz mi zaśpiewaj – szepnął chrapliwie Uzumaki, obejmując rękoma jego biodra.
Sasuke uśmiechnął się mimo woli.
- Jeśli nastroisz instrument. – odszepnął."
TO było genialne. Tekst Sasuke obudził w mojej głowie obrazy, których raczej nie powinno tam być:D
Szkoda mi Saia...jednak powinien zdawać sobie sprawę z tego, że Naru nigdy nie będzie należał do niego. Po prostu Sai nie jesteś tym, którego chce nasze blond słoneczko!:D
Minato jest uznany za zaginionego...a gdyby się tak odnalazł?! ^^ Dobra nie wnikam już w umysł autora:]
Uwielbiam BCG i cokolwiek napiszesz, jakkolwiek się ono skończy ja i tak wyślę Ci ogromne dziękuję:]
Pozdrawiam i życzę weny^^

P.S. Z nie cierpliwością czekam na następny rozdział:]

Trzymaj się i niech moc będzie z Tobą:]

Deedwarda pisze...

Ale mnie podkusiło by konto sprawdzić^^ Wchodzę i co widzę?! Nowy rozdział! Myślałam, że od wyszczerzu szczęki mnie rozbolą. Cały rozdział też się przeszczerzyłam jak szalona.
Tak samo, jak Daimonek czekałam na scenę zbliżenia chłopców przez 24 rozdziały i się nie zawiodłam. I cieszę się, że Naruto nie uciekał jak dziewica przez łąki i pola. W tym wypadku raczej przez blokowiska.
To było takie zgrane. Porozumienie bez słów, strasznie lubię takie momenty gdy jedno wie czego pragnie drugie, i na odwrót. Jak się uzupełniają. Nieczęsto tak się zdarza. Zresztą ta ich relacja przyprawia mnie o motyle w brzuchu.
Szkoda mi Saia, biedny on. Taki... samotny. Nie chcę by z łapskami pchał się do Uzumakiego, by coś robił przeciwko związkowi Naruto z Sasuke, ale też nie chcę by cierpiał. A cierpi biedak. Ciężko ma, no ale takie życie i powinien jakoś się w sobie zebrać. I mam nadzieję, że pogodzi się z tym kogo wybrał(a nawet nie musiał wybierać) Naruto.
Kushina, dzielna kobietka. Tzn w tej chwili dzielna. Też liczę na to, że w końcu wylezie z tego dołka, który ją trzyma i wciąga w siebie. Znajdzie jeszcze szczęście, poukłada sobie życie na nowo. Czasem trzeba przestać czekać i ruszyć dalej.
Itachi, ciągnie do pasji. Może się odgradzać murem, ale nawet mur z najsolidniejszego budulca w końcu kruszeje. W tym wypadku, chyba dobrze by było aby mur runął. Tylko ciekawe czy jest w stanie sobie na to pozwolić.
Sasuke, swój mur kruszy z pomocą Uzumakiego.
Ktoś może też musi pomóc starszemu z braci?
To czekam teraz na kolejne sensacje . Jeszcze tyle rzeczy mnie ciekawi. Nie będę się powtarzać bo wszystko się sprowadza do tego jak dalej potoczą się losy naszych gołąbków.
WENY! jak stąd........miliony lat świetlnych.....dotąd!
Pozdrawiam i Słońca w zimie! o!
^^
Deed

Daimon pisze...

Och no pewnie, że nie zapomniałam.
Po pierwsze, jak wspomniała Deed, Itachi i jego pasja. Też zwróciłam na to uwagę czytając i zapomniałam napisać. Już z wcześniejszych rozdziałów widać, że porzucił pasję na rzecz stabilnego życia. Studia prawnicze, pewna praca, wszystko poprawnie. Ale z pasją się nie wygra. No ciągnie wilka do lasu. Ciekawa jestem, jak to się skończy. Czy złamie si,ę w końcu. Nie żeby rzucał studia, ale jak skończy...
I jeszcze Minato. Bardzo jestem ciekawa czy go zwrócisz rodzinie. W końcu są przypadki, że żołnierze są przetrzymywani całe lata, jako więźniowie. Może on tam jeszcze gdzieś żyje.
Mordujesz mi mózg, moja droga ;)
To chyba tyle na razie.
Buziaki i czekam :*

Daimon pisze...

Po pierwszym zdaniu komentarza widać, że jeszcze się nie obudziłam, mimo że to 10:39 ;)
"Och no pewnie, że nie zapomniałam."
Oczywiście, że miało być samo "zapomniałam" *głowa -> stół*

Anonimowy pisze...

Bardzo przepraszam, że nie napisałam komentarza pod poprzednią notką *klęczy i błaga o litość*, ale tak jakoś nie wiedziałam co mam tam napisać ^^'
Co do opowiadania ... No wreszcie .! Już myślałam, że o nas zapomniałaś xD Musiałam przeczytać całe BC od nowa bo kompletnie zapomniałam o co tam chodziło (no dobra pamiętałam, że był Naruto i Sasuke, i że Naruto dołączył do zespołu Saska, ale to by było na tyle jeśli chodzi o moją pamięć *czasami się zastanawiam jak ja daję sobie rade na sprawdzianach ...*) Więc po przeczytaniu wszystkiego (nie żałuję tej decyzji, naprawdę warto było ;D) Mam w głowie tylko dwa słowa "Kocham Cię .!!!"
Mam nadzieję, że po tym całym wydarzeniu w garażu Młotek nie zacznie znowu unikać brunecika xD Sądzę, że jak Kushina dowie się, że "dziewczyna" Naruto jest jednak chłopakiem to nie popadnie w rozpacz jak to twierdził jej syn. Mam wrażenie, że ona to po prostu z uśmiechem i powie, że jest szczęśliwa z jego szczęścia (za dużo tego "że" -_-) lub/i powie jeszcze, iż Sasek zajmie się lepiej Narutkiem lepiej niż ona (ale jej dowaliłam .! O.O)
Trochę mi żal Sai'a, ale tak tyci tyci ;) Nie wiem czemu, ale nie przepadam za nim (możliwe, iż duży wpływ ma na mnie samo anime ... a tam to go po prostu nie cierpię >.<)
Dobra, dosyć mojego smęcenia,mam tylko ogromną nadzieję, iż w niedługim czasie napiszesz kolejną część ... marzenie ściętej głowy -_-
Ściskam gorąco i Wena życzę ;*
Sachiko

Anonimowy pisze...

Iiiiiii!
Nareszcie!
Dałam cię już na straconą pozycję, ale coś mnie podkusiło, żeby zajrzeć! I co ja widzę?!?!
25 dziaaaaałłłłłłł!!!
HURAAAAA xD
To było... to było... To było nieziemskie po prostu!
Kocham cię za to!
Ach, nareszcie, nareszcie :DDDDD
A te teksty "zaśpiewaj mi" i "jak nastroisz istrument", O rany to było po prostu boskie!
Dziękuję ci
Jesteś moim OTOP


Kłania się Słoneczko :*:*:*:*

ikuko pisze...

Ojej ojej uwielbiam cię : D Nie chcę co komentarz się powtarzać. Jesteś genialna i w pełni świadoma jak co gdzie kiedy i po co : D Także bez owijania w bawełnę, czekam z niecierpliwością na część dalszą : D

Anonimowy pisze...

Twój blog jest wspaniały pochłonęłam go w dwa dni i ciągle mi mało! Cieszę się , że między Sasuke i Naruto zaczęło się się coś dziać, ale szkod ami bardzo Saia :( No ale może sobie kogoś znajdzie jeszcze ;) Pozdrawiam i życzę ci chęci do pisania następnego rozdziału, na który czekam bardzo niecierpliwie :*

.Damessa! pisze...

Miło było wrócić do tej historii, to w sumie pierwszy raz w tym roku ^.^ Wszystko dobrze napisane, ciekawie jak zawsze, wciągająco.. Nieszczęśliwy Sai.. ale ehh prawdziwy plastyk nie rzuca swoimi przyborami. To tak jak prawdziwy gitarzysta nie niszczy swej gitary przez wzgląd na szacunek. No mniejsza z tym szał to szał. Dzień dobry, Dziękuję i Dobranoc. Nie każ zbyt długo czekać na ciąg dalszy ;>

Pozdrawiam .Damessa!

N pisze...

Położyłam się o 6tej rano spać, żeby to przeczytać. Nie mogłam się oderwać. Jutro mam egzamin z biochemii. Tak po części Cię kocham i nienawidzę. Czyli czekam na kolejny rozdział :)
Przy wielu scenach dostawałam facepalm'a (moja ręka działała jakoś automatycznie). Zwłaszcza ten budyń był, że o ku***. Jesteś bezlitosna momentami.
Cholernie zazdroszczę umiejętności wkładania jakiegoś sensu w fabułę. U mnie gdzieś po drodze ucieka xD.
Jestem bardzo ciekawa co teraz z wściekłym Sai'em.
Hmm... Z pretensji to co ja mogę mieć... Za dużo alkoholików. Wiem, jak życie jest ciężkie to się zdarza. Moi rodzice jak jeszcze się do siebie przyznawaliśmy abstynentami nie byli. Ale ile do cholery można? Sasuke ma ojca alkoholika, Naruto matkę, Sakura też tam kogoś. No bez przesady. Dobra, działając na zasadzie lustra ludzie z podobnymi problemami przyciągają się. (Ja na przykład znam same sieroty i pół sieroty, lol). Ale z takim natężeniem wydaje mi się jednak przesadzone. Inna sprawa to... Kushina. Ogólnie to obraz alkoholiczki opisany wprost idealnie. Pogratulować kreacji. Ale to taka fajna postać jest w mandze! W twoim opowiadaniu po prostu mnie od niej odrzuciło. Jakieś współczucie również się pojawiło. Ale nie oszukujmy się, jak się przemęczysz trochę z jakimś alkoholikiem to nic już nie pomoże, aby takimi się nie brzydzić.
Tak czy inaczej, czekam na więcej. Oczywiście więcej SasuNaru niż pijanej Kushiny hehe

Anonimowy pisze...

No nareszcie. Trochę trzeba było czekać, ale nowy rozdział wynagrodził cały ten czas. XD Choć, szczerze mówiąc, rozdział mógł być dłuższy. To teraz tylko czekam na ciąg dalszy. Świetnie, że narutek i Sasuke w końcu TO zrobili. ^^ Ciekawe jak będzie dalej...
~RedPanty

Anonimowy pisze...

Mój pierwszy komentarz na tym blogu. I mam nadzieję, że nie ostatni :D
Po przeczytaniu całości chcę po prostu napisać, że całe opowiadanie jest wspaniale prowadzone - muszę przyznać, że ciężko było mi się oderwać od niego choćby na chwilę :) Cieszył mnie fakt, że wszystko toczyło się powoli swoim tempem. Przeczytałam już masę opowiadań dot. SasuNaru i innych pairingów Naruto, i muszę stwierdzić, że to zalicza się do tych najlepszych i najwyżej przeze mnie ocenianych! Szkoda byłoby zmarnować jego potencjał, dlatego będę naprawdę wdzięczna za kontynuację (moi znajomi również się pod tą prośbą podpisują). No po prostu MUST HAVE, jak to zwykłam mawiać O___O
Grunt to złapać wenę ♥ a tyle się teraz dzieje w mandze Naruto, że nie trudno o nią zapewne :)

Pozdrawiam, Kirinou.

Anonimowy pisze...

czemu nic nie piszesz juz zapomniałam co się działo :((prosze wróć!!!! ;*

meme pisze...

Jestem, nigdzie nie poszłam X) Tylko czasu nie miałam. Ale żyję XD Odzywam się, żeby to potwierdzić ;)

Anonimowy pisze...

Puk puk tu maxiii... No jakas notka by się zdała...

miecznik pisze...

Witam!
Wiem ze pisze tutaj pierwszy raz ale to i tak dla mnie duzy trud, nigdy nie pisalem komentarzy bo po prostu wszystkie blogi ktore czytalem byl pozamykane. Niewazne zreszta. Postanowilem napisac tego komentarza zeby cie zmotywowac, lub zaszantarzowac albo zagrozic abys wkoncu cos dodala, cociazby jakas krotka notke. A teraz moze troche o blogu. Jak dla mnie bardzo przyjemny, latwo sie czyta nawet notki ktore nie sa bardzo naladowane akcja. Pozatym akcja i obrazy psychologiczne postaci bardzo mni odpowiadaja (moze oprocz Shikamaru, za duzo robi xD), pokrywaja sie mniej wiecej z tym co sam sobie wyobrazam o tych postaciach. Hmm... Powiedizal bym jeszcze jakies slowa krytyki ktore buduja i sprowadzaja na ziemie, ale nie jestem jakos w stanie nic powiedziec co by to zrobilo. Moge jeszcze powiedziec ze ten blog w mojej prywatnej klasyfikacji yaoi'cow zajmuje jedno z pierwszych miejsc w mojej prywatnej klasyfikacji.
(Za bledy i niepoprawnosc przepraszam pisalem na smartfonie) A i blaaaaaagam dodaj cos nowego

Alison pisze...

Słuchaj, nei znam Cie i nie wiem gdzie mieszkasz, ale jesli nie napiszesz czegoś to poruszę moje wszystkie znajomosci i zdobędę tę informację. Potem zbiorę tutaj grupę fanów mojego pokroju i cię porwiemy, bedziemy zmuszać do pisania, a jesli zbytnio nam się to spodoba to wątpie byś wyszła na wolność... Radzę przemyśleć sytuację *odchodzi śpiewając pod nosem *To you
I'm all I've left undone
I'm all I haven't won
Lift me up my soul's so hollow*, z zamknietymi oczami wyobraża sobie Sasuke przy mikrofonie. Macha na odchodnym*

Natala pisze...

To ja się przyłączę do ludzi proszących o nowy rozdział xD Potrzebny jest mi on do życia, zamiast uczyć sie na kolosa, siedzę i zaglądam tu co chwilę. Czekaaaam już tyleee i jak można robić tak długą przerwę w takim momencieeeee! D: Wróć do nas i wepchnij tęczę w nasze życieeee :DDDDDDDDDDDDDDD

Anonimowy pisze...

Witam,
opowiadanie jest bardzo ciekawe, dopiero dziś tutaj trafiłam i nie żałuję, że zaczęłam czytać, cała historia bardzo mi się podoba jest osadzona w świecie muzyki. Piszesz tak wspaniale, że nie potrafiłam się oderwać od czytania, każdy z rozdziałów jest na wysokim poziomie, czyta się wszystko lekko. Choć ja sama bardzo chciałabym zobaczyć Naruto takiego stanowczego, który pokazałby Sasuke, że on też potrafi. Mógłby Naruto jeszcze czymś nas zaskoczyć. Co jeszcze? ach tak.... Kushina cieszę, że w końcu zaczęła walczyć ze swoim nałogiem i stara się być w końcu matką, a Sai no cóż szkoda go trochę, że też musiał pójść za Naruto..., ale z Sasuke nie miał zadnych szans, może znajdzie kogoś odpowiedniego dla siebie. Mam nadzieję, że w przypływie rozpaczy nie zniszczył tego obrazu Naruto jako olimpijczyk? A co z Minato? Myślałaś nad tym, ja sama chciałabym go jakoś fizycznie w opowiadaniu znaleźć, chociaż mi także wystarczy jakaś informacja wyjaśniająca do końca jego kwestię. Co do one-shotów to najbardziej podobały mi się: „Burza na powierzchni szkarłatu” i „Kpina przeznaczenia”, a to dlatego, że były o wampirach , bardzo lubię takie opowiadania , w których właśnie pojawiają się wampiry.
Życzę weny i czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie Basia

Floydowa pisze...

Napiszę krótko, że bardzo podoba mi się to opowiadanie. Uwielbiam takie długie historie, a na dodatek Twoja jest świetnie napisana, bo masz naprawdę cudowny styl. Trzymasz wysoki poziom, to widać wyraźnie, że potrafisz dobrze pisać, gratuluję. :) Do tego one-shoty też są świetne, ogólnie uwielbiam takie miniaturki, zawsze czytam je z przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie i liczę na to, że niedługo dodasz nowy rozdział. ;)

miecznik pisze...

Wiem droga autorko ze mnie wogole nie kojarzysz, bo z kad jak nie pisalem komentarzy, bo jak skoro znalazlem twoje opowiadanie w okresie "porzucenia" jak ja to sobie nazywam wszystkie blogi na wpol zakonczone. Ale musze ci powiedziec ze jestem wielce rozgoryczony brakiem zainteresowania twoim wlasnym blogoem z twojej strony. Pogodzilem sie z tym ze juz pewnie nawet nie przeczytasz tego komentarza ale musialem to napisac. Czesc ludzi pewnie pomysli sobie dziwne rzeczy o mnie po tym komentarzu ale mam to gdzies skoro blog i tak jest opustoszaly.

Anonimowy pisze...

Zapraszam cię na nowo utworzone forum. http://piszemy.forumpl.net/
Przepraszam za spam.

Anonimowy pisze...

Alienku drogi! Co za UFO cie porwało?
Jakby co to mogę zapłacić okup. :P

Anonimowy pisze...

CZekamy na 26 odcinek/rozdział!!!

Anonimowy pisze...

BŁAGAM!! CHCĘ NASTĘPNY ODCINEK!!!!

Anonimowy pisze...

Pooowróć do żywych i podaruj nam 26 rozdział D: Zaglądam codziennie od 4 miesięcy i ile można nas trzymać w takiej niepewnościiii ;____________;
więc POWRÓĆ DO NAS <333

Anonimowy pisze...

Mamy rozpocząś juz akcję, i zbierać na okup D: ???

oddajcie nam Alien i 26 rozdziaaaaal ;_____;

Anonimowy pisze...

Czekamy na kolejny rozdział z niecierpliwością:)

Anonimowy pisze...

juz od dłuższego czasu nic nie pojawia się na blogu, mam nadzieję, że o nim nie zapomniałaś, bo twoje opowiadanie jest naprawdę fajne ;(

Anonimowy pisze...

Ja również mam nadzieje,że niedługo coś się pojawi. Twoje opowiadania jest zbyt ciekawe, żeby je przerwać.

Anonimowy pisze...

Wchodzę. Czytam. I podoba mi się...
Tylko czemu do cholery nic nie piszesz!!! Chce dowiedzieć się co zrobi Sai i jak wypadnie występ zespołu! No i najważniejsze... czekam z niecierpliwością na TĄ scenę.
Mam nadzieje, że Twój wen odżyje i wkrótce pojawi się tu coś.

PS Masz fajny styl pisania. Nie mogłam przestać szczerzyć zębów do monitora. Pisz tak dalej.
Peszek

shadowstar pisze...

No pięknie. Tutaj taka akcja a moje zainteresowanie kończy się na nieszczęściu Itachiego i rozpaczy Sai'a :(

Anonimowy pisze...

WSZYSCY PRAGNIEMY TWOJEGO POWROTU ALIEN!
A osobiście klękam na kolana i błagam aby Wena Cię odwiedziła, a Ty dzięki niej obdarowała nas nowym rozdzialikiem, na który czekamy ponad pół roku (zdeka za dużo :<).
Sia

Anonimowy pisze...

Zaje**ste opo! musisz coś jeszcze napisać bo nie mogę się doczekać. Na prawdę masz talent do pisania. Nawet przy niektórych rozdziałach aż mnie zatykałaś i ciekawiłam się co dalej:) Pisz dalej, nawet coś nowego, ok? plisss! pozdro:*

Anonimowy pisze...

To pierwszy raz kiedy pisze komentarz do jakiegokolwiek opowiadania, ale twoje jest dla mnie wyjatkowe i mam nadzieje, ze nie porzucilas tego bloga : (