czwartek, 14 lipca 2011

BC Groan 22

Dziękuję za wszystkie komentarze do Directive :) Wszystkim, którym kojarzyło się z Brokeback Mountain, powiem: mnie podczas pisania też się tak kojarzyło X) To przez podobne miejsce akcji. Inspiracją nie było jednak BM.
Daimon: próbowałam później czytać fragmenty one-shota z muzyką, którą podałaś, w tle, i... coś w tym jest :D Tak na marginesie, Born to the Darkness to jeden z moich dwóch ulubionych utworów z Wywiadu z Wampirem :) Directive za to pisałam słuchając do znudzenia Mama Said nieśmiertelnej Metalliki (tak, wiem, to głupie i nie ma żadnego związku z one-shotem X) ale tak było)
Deedwarda: nie, nie będzie kontynuacji. Zakończenie zostawiam, tak jak jest, żeby każdy mógł sam sobie dopowiedzieć, co tylko chce :)
Revira: ja jeszcze odnośnie Twojego poprzedniego komentarza: bardzo, bardzo mnie cieszy, że się nie poddałaś ;D Taką miałam nadzieję! a co do Directive, to masz rację, wszystko dzieje się szybko, ale tak ma być. Gdybym chciała to dopracować, to pewnie do tej pory bym nad tym ślęczała, tracąc wenę i siły.
Pazurek: był moment, w którym zastanawiałam się, jakie ma być zakończenie, szczęśliwe, czy nie. wybrałam więc opcję, w której nie do końca wiadomo, co się dzieje i czy wszystko rzeczywiscie kończy się tak szczęśliwie, jak powinno.
Miss Pytajnik: western... awwww ;3 Directive to nie western, ale sama idea bardzo mi się podoba. SasuNaru na Dzikim Zachodzie? Mrrau! ;D Ach, i skąd nagle Ci się wziął ten Król Lew? O_o Poproszę o wyjaśnienie, bo naprawdę nie pojmuję.

Nie przedłużając, prezentuję dwudziesty drugi rozdział BCG. Długo nie mogłam się zmusić do napisania tej części historii, sama dokładnie nie wiem, czemu. Brak weny, niestety, widać, ale pocieszam się, że nie zawsze muszę pisać tak idealnie, jakbym chciała.
Rozdział jest poświęcony Sakurze.
Przyjemnego :)

*

Sakura stała nieruchomo w kręgu światła i czekała na jego decyzję. Tak, pamiętał, że tydzień temu pisała do niego z prośbą o rozmowę. Nie miał wtedy czasu, bo był razem z Saiem i Shikamaru. Tak naprawdę, to nie miał ochoty z nią rozmawiać teraz, po tym, co się przed chwilą stało u Sasuke. Ale nie miał też dobrego powodu, aby się wykręcić.
- Jasne. Chodźmy – powiedział więc.
- To świetnie! – ucieszyła się dziewczyna – Nawet nie wiesz, jak bałam się, że mi uciekniesz. Widziałam przez okno, jak wybiegasz od Sasuke. Właśnie... mam nadzieję, że się nigdzie nie spieszysz? Nie chciałabym, żebyś przeze mnie się gdzieś spóźnił.
- Nie, nigdzie się nie spieszę – odpowiedział wymijająco. Gdyby poznała powód, dla którego tak szybko opuścił mieszkanie Uchihy... hm, wolał się nie zastanawiać, jak by zareagowała.
Maszerowali zgodnym rytmem w stronę odległej o kilka przecznic stacji metra. Sakura trajkotała o jakiś pierdołach, które wlatywały Naruto jednym uchem a wylatywały drugim. Potakiwał jej tylko, rozmyślając o, jakże bardziej podnoszącym ciśnienie, szefie zespołu, do którego oboje należeli.
Opowiedział Sasuke o ojcu. O kimś, z kim nie rozmawiał z nikim, nawet z Saiem i Shikamaru. To było naprawdę coś i gdyby tylko Sasuke wiedział, jak bardzo Naruto odsłonił się przed nim w tym momencie... Ale i tak nic nie może się równać z tym, co zrobił potem. Zapomniał się. Na nic wszelkie postanowienia, na nic bronienie się przed tym głupim uczuciem.
Zacisnął zęby. Co się z nim działo? Przecież nigdy nie miał problemów z określeniem, którą dziurkę woli. Chociaż... jak się tak zastanowić, to teraz też nie miał. Wina za to, jak się czuł, była gdzieś w Sasuke. W tym, kim był, przez co przeszedł i jaki się stał.
Zaklął cicho. Cholera! To, co czuł do tego drania, nie było normalne.
Tak się zamyślił, że nie zauważył, że jego towarzyszka mówi właśnie dokładnie o tej samej osobie, o której myślał.
- ...Naruto, powiedz... tak dobrze się dogadujecie z Sasuke... rozmawiacie pewnie o wszystkim, prawda? Czy o mnie też?
- Co? – blondyn w jednej chwili został sprowadzony na ziemię – Co powiedziałaś?
Sakura przystanęła i splotła palce w geście mającym wyrażać chyba nieśmiałość. Naruto przystanął również. Miał przeczucie... brzydkie przeczucie, że dziewczyna chce go do czegoś wykorzystać.
- Czy Sasuke mówi czasem coś o mnie? – zagruchała różowa gołąbeczka – Jesteście w tak dobrej komitywie... może mówił, co o mnie myśli?
Naruto odzyskał mowę dopiero po chwili. Czyli o to jej cały czas chodziło? Chciała zyskać szpiega?
- Nie, nie mówił – zgrzytnął zebami i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
Dziewczyna dogoniła go po kilku sekundach, wyraźnie zaskoczona i zmieszana jego reakcją.
- Naruto, czekaj... Co się stało?
- Nic.
Dreptała obok niego, nadal nie rozumiejąc.
- Na pewno?
- Na pewno. Słuchaj – przystanął – nie odprowadzaj mnie już. Sam trafię, dla ciebie będzie bezpieczniej nie szwędać się tu po zmroku.
- Ale Naruto! Czekaj, nie idź! Co ja takiego powiedziałam? O co ci chodzi?
Obejrzał się.
Stała w miejscu, bezradna i rozżalona, ze spuszczonymi rękoma i niezbyt mądrym wyrazem twarzy. Obrzucił ją zdegustowanym spojrzeniem.
- Chcesz wiedzieć?
Nieco się zawahała, ale skinęła głową.
- Więc dobrze – głos Naruto był twardy, nieprzyjazny. – Jesteś bezczelną idiotką Sakura. Myślisz, że nie wiem, czego ode mnie chcesz? Zlituj się i zostaw Sasuke wreszcie w spokoju. I mnie też, przy okazji.
Twarz Sakury najpierw poszarzała, a potem na jej policzkach pojawiły się dwie, ciemne, szkarłatne plamy. Jej ramiona zatrzęsły się silnie.
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Cześć! – odwrócił się na pięcie z zamiarem odejścia.
- O niczym nie wiesz! – krzyknęła za nim dziewczyna. Wyraźnie słyszał w jej głosie wzbierający płacz. Przystanął i raz jeszcze odwrócił się w jej stronę.
- Co tu trzeba wiedzieć? Rzuciłaś go dla jego brata, a gdy tamten cię wystawił, wróciłaś jak ostatnia dziwka, i do tej pory skamlesz o zainteresowanie.
- Nieprawda – Postąpiła krok w jego stronę. – Nie masz pojęcia... Nic nie wiesz!
- A ty pewnie chcesz mnie oświecić? Nie musisz, nie jestem głupi. Ale ty widocznie jesteś! Itachi miał rację, co do ciebie, a ja nie zamierzam użalać się nad tobą ani tym bardziej być twoim źródełkiem informacji o chłopaku, którego potraktowałaś jak zero. Naprawdę nie wiem, dlaczego pozwolił ci w ogóle zostać w zespole...
Urwał, bo Sakurę w tym momencie zawiodły kolana. Opadła ku ziemi i rozpłakała się straszliwie.

*

Ryczała już dobrą chwilę, nie reagując na nic. Próbował ją uspokoić, przemówić jej do rozumu – wszystko na nic. Nie żałował jej, w końcu powiedział jej najszczerszą prawdę, ale nie mógł jej też tak zostawić i odejść. Była późna godzina, nawet, gdyby była w pełni sił, nie powinna kręcić się sama po okolicy, a co dopiero w takim stanie!
Klnąc w myślach, podniósł ją z chodnika i trzymając ją przed sobą za ramiona, ruszył w stronę najbliższej przecznicy.
Weszli do pierwszej czynnej restauracji, jaką znalazł. Tam usadził ją w kącie za jakąś egzotyczną rośliną, tak, żeby nikt jej nie zaczepiał, a sam poszedł zamówić przy kontuarze dwie porcje jakiegoś napoju. Dziewczyna chlipała przez cały ten czas, najwyraźniej nie potrafiąc nad sobą zapanować. Naruto postanowił dać jej trochę czasu.
Doczekał się w końcu. Po kilku minutach dziewczyna zaczęła się z wolna uspokajać. W końcu odzyskała przytomność umysłu na tyle, żeby przyjąć od niego papierowy kubek.
- Dzięki – wyszeptała.
Naruto zamieszał słomką w swoim kubku, sprawiając, że kostki lodu rozpuściły się nieco bardziej.
- No?...
- ...co?
- Skoro nie będziesz już płakać, to może opowiesz mi, czego to nie wiem? – powiedział, odstawiwszy kubek i założywszy ręce na piersi – Przecież chciałaś mnie oświecić.
Sakura milczała ze wzrokiem wbitym w blat.
- Jeśli nie, to już sobie pójdę. Zadzwoń lepiej po rodziców, żeby po ciebie tu przyszli – odsunął krzesło i już miał wstawać, gdy Sakura złapała go za rękę.
- N-nie... nie idź – poprosiła cicho.
Usiadł więc z powrotem. Dziewczyna cofnęła rękę. Przez chwilę panowała między nimi cisza.
- To było dawno... – powiedziała w końcu łamiącym się głosem - ... ale ciągle boli. Nie jest mi łatwo o tym mówić.
Naruto nie skomentował.
- Od zawsze byłam sama. W domu, w szkole... chyba przyzwyczaiłam się do tego. Znasz to uczucie, gdy nie masz kogo zaprosić na urodziny? – Uśmiechnęła się smutno. Nie odpowiedział, więc kontynuowała – Sama nie wiem, kiedy i jak zaprzyjaźniliśmy się z Sasuke. Naprawdę nie wiem, przecież znasz go, to nie jest dusza towarzystwa. Teraz, jak się nad tym zastanawiam, to chyba za wszystko odpowiedzialny był zespół i mój głos. Podobało mu się, jak śpiewam. Gdy byliśmy mali, często opowiadał, że chce kiedyś być muzykiem, jak jego ojciec... Oczywiście, jeszcze przed wypadkiem. Potem miał już dość określone zdanie o swoim ojcu. Wiesz, jakie. Nie zmienił go do dziś.
Naruto skinął głową.
- Ja i Sasuke... nie byliśmy typową parą. Nie wiem, czy rozumiesz. Żadnego trzymania się za ręce, obnoszenia przed przyjaciółmi... nic z tych rzeczy. Ja... to znaczy, nie mówię, że zupełnie nie zachowywaliśmy się jak para... no, wiesz... ale chyba niewiele osób z otoczenia w ogóle się połapało.
Naruto poczuł niejasne podenerwowanie. Sam nie zdawał sobie z tego sprawy, ale powodem był ukryty w podświadomości obraz jego i Sasuke całujących się przed chwilą w mieszkaniu tamtego. Wyobrażenie Uchihy robiącego to samo z Sakurą było... no właśnie, jakie? Niewłaściwe? Czy może właśnie normalne?
- A potem... potem nagle Itachi zaczął ze mną częściej rozmawiać. Zrozum, trudno mi o tym mówić. Najchętniej w ogóle bym o tym zapomniała – Sakura zacisnęła powieki.
Uzumaki odczekał chwilę, ale dziewczyna jednak się nie rozpłakała. Zamiast tego powiedziała:
- Telefony, maile... przychodził nawet pod szkołę... Nagle Itachi był wszędzie, w całym moim życiu. Do tego był dla mnie naprawdę dobry. Przynajmniej tak mi się wydawało. Był facetem z marzeń: uprzejmy, przystojny, zdawał się zgadywać moje myśli...Nie wiem, kiedy to wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. Wierzyłam mu. Myślałam, że naprawdę chce być ze mną. Dlatego... dlatego pozwoliłam mu... no, wiesz. Czy teraz mnie rozumiesz?
Naruo milczał chwilę.
- A co z Sasuke? – spytał wreszcie.
Na policzki Sakury wstąpił krwisty rumieniec.
- Ja... nie... nie myślałam...
-... nie myślałaś o nim zupełnie – dokończył za nią Naruto.
Dziewczyna nie poprawiła go.
- Tak, teraz rozumiem – uśmiechnął się smutno chłopak i wstał od stolika.
- Nie, czekaj...! – wyrwało się Sakurze, która rozpaczliwie próbowała usprawiedliwić swoje działania – Czekaj! Powiedz, czy ty nigdy nie miałeś w życiu marzeń? Nie byłeś nigdy w sytuacji, w której myślałeś, że masz szansę je zrealizować?
Złapała go za krawędź kurtki i trzymała kurczowo, czekając na odpowiedź.
- Miałem – odrzekł więc – Mam nadal. Ale nie realizowałbym ich czyimś kosztem. – Przypomniał sobie nieudany zakład i miał pewność, że to, co mówi, jest prawdą - Wtedy... ty nie myślałaś o Sasuke ani o Itachim, Sakura. Myślałaś o sobie. Czy ty naprawdę kochałaś któregokolwiek z nich? Nie, nic nie mów, nie kłam! Nie miałaś nawet tyle odwagi, żeby skończyć z Sasuke, zanim pozwoliłaś Itachiemu się podrywać. Jesteś niebezpieczną egoistką, a do tego tchórzem. Do zobaczenia, mała, puść mnie wreszcie. I pomyśl, jaką to przysługę możesz teraz oddać Sasuke. Tylko dobrze się zastanów.
Z tymi słowami wyrwał jej kurtkę z rąk i wyszedł z restauracji. Sakura została sama przy stoliku, zbyt zszokowana, żeby go zatrzymać.

*

- Uważaj szczylu! – wrzasnął jakiś dwudziestolatek, gdy Naruto zderzył się z nim ramieniem, idąc szybko wzdłuż oświetlonego setką lampek parku. Chłopak ledwo zwrócił uwagę na groźbę. Zresztą, wściekły przechodzień szybko zniknął gdzieś za zakrętem. Wszystko wokół było beznadziejnie szare i brudne, a świąteczne ozdoby tylko potęgowały przygnębienie. Wyglądały jak karnawałowy makijaż na brzydkiej, zmęczonej twarzy.
Uzumakiemu jednak zwisał w tej chwili wygląd ulicy. Myśli miał zaprzątnięte Sakurą i tym, co mu powiedziała. Dotarł do skraju parku, do miejsca, gdzie chodnik zakręcał wciskając się pomiędzy wąską ulicę a szereg budynków ze sklepami i restauracjami, i przystanął.
Sakura nieźle zagrała mu na nerwach, to prawda. Teraz jednak z wolna mu mijało, a sumienie kazało się zastanowić, czy na pewno potraktował ją tak, jak na to zasługiwała.
- A niech ją cholera! – zaklął, nie chcąc dopuścić tego potwora zwanego sumieniem do głosu. Przecież ta dziewczyna zrobiła coś naprawdę okropnego. Czy warto było teraz nagle okazywać jej współczucie? Zresztą, bez przesady. Czy on naprawdę musi zajmować się wszystkimi problemami tego pokrzywionego zespołu? Sam miał dość swoich.
W kieszeni odezwała się mu komórka. Wiadomość od Saia.
„Jesteś na mieście, czy w domu? Co byś powiedział na imprezę? Odpisz albo oddzwoń w przeciągu pięciu minut, bo inaczej pójdziemy bez ciebie.”
Świetnie. Tego mu było trzeba. Musi odpocząć od tego wszystkiego. Od swojej matki, Sakury, Itachiego. A jeśli chodzi o Sasuke...
Wyłączył panel wiadomości i schował telefon do kieszeni.
Jutro będzie próba zespołu. Jutro się z nim spotka. Teraz nie chciał myśleć o tym, co właściwie się między nimi działo. Wiedział tylko, że wtedy, w tym pokoju, doszło do czegoś ważnego, ale nie chciał zastanawiać się, do czego. Na dzisiaj to było już ponad jego siły. Chciał jedynie o wszystkim, przynajmniej na kilka godzin, zapomnieć. Dlatego teraz kierował właśnie kroki na najbliższy przystanek.

*

Sakura sunęła wolno chodnikiem, nie wiedząc, dokąd idzie i po co właściwie snuje się po mieście, zamiast wrócić do pustego domu i wypłakać się porządnie. W głowie brzmiały jej słowa Naruto. Nie musiała nawet się nad nimi zastanawiać – wiedziała, że to, co powiedział, było prawdą. Zawsze gdzieś w głębi duszy miała świadomość potworności swojego egoizmu. Dlatego nie chciała, by Naruto dowiedział się całej prawdy, kiedy opowiadała mu o Hollow. Myślała jednak, że skoro przyznała się do błędu przed Sasuke i przed sobą, grzech powinien zostać wymazany. Okazało się, że jest inaczej. Przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą, i cisnęła jej jestestwem o ziemię tak mocno, że teraz nie miała nawet siły oczyścić się z choć odrobiny błota, z którym znowu została zmieszana.
Mocniejszy podmuch wiatru rozrzucił jej włosy i sprawił, ze zatrzymała się na moment. Była na kładce dla pieszych przerzuconej nad czteropasmową ulicą. Nawet nie wiedziała za bardzo, co to za okolica. Po obu stronach kładki rosły drzewa, zasłaniając gałęziami widok na miasto, a wzdłuż ulicy ciągnęło się wąskie pobocze, charakterystyczne dla tras, na których ruch był szybszy.
Wokół było pusto. Żadnego przechodnia, aż dziwne. Sakurze jednak to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Oparła się o barierkę, jakby chciała zostawić na niej cały bagaż ciężkich mysli i stała tak przez kilka minut, wpatrując się niewidzącymi oczyma w przejeżdżające pod nią samochody.
Nic się nie działo. Samochody sunęły w jedną i drugą stronę, wymieniając się kształtem i kolorami, wiatr szumiał w koronach drzew. Gdzieś daleko jakiś facet krzyczał coś do megafonu, a wielogłosowy tłum odpowiadał mu z entuzjazmem. Na kładce było pusto i spokojnie.
Zmarzła po kilku minutach takiego stania. Wsadziła ręce do kieszeni w poszukiwaniu rękawiczek i jej palce natknęły się na twardy, gładki plastik.
IPod.
No tak, przecież czekając na Naruto, słuchała muzyki. Myśl o muzyce skojarzyła się jej z czymś innym i natychmiast przeszyła ją nowa rozpacz. Przecież jutro próba BC Groan! Jak ona niby ma się na niej pojawić? Czy w ogóle powinna kontynuować śpiewanie w zespole, po tym, co powiedział jej Naruto? Nie wyobrażała sobie tego.
Z jej gardła wydobył się mimowolny jęk. Teraz z całą mocą poczuła, że wraz z zespołem, straciła wszystko – przyjaźń, miłość, marzenia. To, co zostało, to puste mieszkanie, do którego powinna wrócić. Ale jedyne, do czego była zdolna, to zaciśnięcie rąk z powrotem na barierce. Jak przez mgłę dotarł do niej szum samochodów i, tknięta nowa myślą, spojrzała w dół.
Ile metrów było stąd, do asfaltu? Dziesięć? Może. Nieważne, samochody i tak mknęły z taką prędkością, że z pewnością dokończyłyby dzieła. Wystarczyłaby szybka decyzja, by uwolnić się od bólu raz na zawsze.
Dziewczyna ścisnęła mocno chłodny metal. Asfalt, do tej pory szary i nieciekawy, nagle nabrał koloru. Zachęcał do spotkania. Wystarczyło wychylić się mocniej, i w mig byłoby po wszystkim. Wszyscy mieliby za swoje! Itachi mógłby być nawet przesłuchiwany na policji, razem z jej rodzicami! A Sasuke... może w końcu pożałowałby swego głupiego trzymania dystansu. Najbardziej obwiniałby się Naruto, to pewne. Naruto, który powiedział jej... powiedział jej...
„„Jesteś niebezpieczną egoistką, a do tego tchórzem.”
Dziewczyna zamarła, przytulona do barierki.

*

Zmarznięta i w żałosnym stanie psychicznym dotarła do domu. Ręce miała tak zgrabiałe, że klucz udało jej się przekręcić dopiero za drugim razem. Gdy w końcu usiadła na krześle w kuchni, była cieniem człowieka. Nie miała nawet siły przygotować sobie czegoś ciepłego do picia.
Naruto miał rację. Była egoistką i tchórzem. Tak długo była sama, że przyzwyczaiła się myśleć tylko o sobie. To, co chciała zrobić tam, na kładce, też się z tego brało. Ale to nie było rozwiązaniem!
Sięgnęła do kieszeni i wyjęła stamtąd IPoda. Jutro odbędzie się próba BC Groan. Nie wiedziała jeszcze, jak znajdzie na to siłę, ale wiedziała, że się na niej pojawi. Nie miała innego wyboru. Była przecież wokalistką.
- Już nie będę tchórzyć, Naruto – szepnęła.
Wiedziała, jak bardzo będzie ją jutro bolał widok Sasuke, ale nic na to nie mogła poradzić. Nadszedł czas, by dorosnąć i stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami własnych czynów. A to oznaczało, że to jedno marzenie musiała pogrzebać całkowicie.
Skuliła się na krześle, walcząc, żeby się znowu nie rozpłakać. Nie mogła już żyć przeszłością. Jutro wstanie nowy dzień, a ona musiała być silna, żeby zachować resztę godności.
Po prostu musiała.

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Świetne jak zawsze :)
Gabiuu

ikuko pisze...

Hm, faktycznie rozdzialik raczej z działu przejściowych, ale takowe są też potrzebne :) cieszę się, że go wrzuciłaś (mimo, ze nienawidzę sakury), ponieważ to opowiadanie z każdym rozdziałem zaczyna mi się coraz bardziej podobać :) Naprawdę wspaniale piszesz i mam nadzieję, że 23 niedługo :) Relacja Sasuke i Naruto rozwija się idealnie :)

Daimon pisze...

O matko! Już myślałam, że chcesz uśmiercić Sakurę. I pierwszą moją myślą było, co z biednym Naruto, który miałby zapewne wyrzuty sumienia. Chyba niedobra kobieta ze mnie ;)
Czekałam na spowiedź Sakury, bo byłam bardzo ciekawa, czym się kierowała. Czy to ona wykorzystała, czy została wykorzystana. Poniekąd i jedno, i drugie. Jakby nie patrzeć zachowała się wobec Sasuke nie fair.
Teraz Naruto ze swoimi przemyśleniami. Całe jego zaparcie się poszło w las ;) No ale kto oparłby się draniowi ;D Niech idzie teraz na imprezę, oczyści umysł z wszelkich myśli i z otwartym umysłem przyjmie, to co mu życie daje :D Wiem, wiem nie takie proste, ale silny z niego facet, da sobie radę.
Czekam na próbę z niecierpliwością. Na spotkanie się chłopaków, na nowo nabytą pewność siebie Sakury. Mam nadzieję, że z rozmowy z Naruto wyciągnęła odpowiednie wnioski, nie jest głupia, tylko zagubiona. Jak się rozejrzy, to znajdzie wiernego absztyfikanta ;)
Alienku, szczęście Ty moje. Mam wielką nadzieję, że teraz szybciej pójdzie Ci pisanie, bo żyć bez Ciebie nie mogę :*
Niech wen Ci służy ku naszej radości :*
Daimon

P.S.
Swego czasu namiętnie słuchałam muzyki z Wywiadu. Jeszcze na kasecie, która z czasem stała się przezroczysta ;) Jezu, czy ktoś jeszcze używa kaset? ;D Uwielbiałam ją i znałam każdą nutę.
I jeszcze słowo o dzikim zachodzie. No to powiem szczerze mogłoby być bardzo interesujące
http://0o-silvertea-o0.deviantart.com/art/0o-Naruto-WildWest-o0-75207835
http://th00.deviantart.net/fs6/150/i/2005/063/d/0/Naruto_AU___Wild_west_1_by_kiwifluff.jpg
http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT1B0d0yvI4BtyZ5r1udx-3ZaPpwh_jSe6FNSlQzUHpqVuxaWNq&t=1
*odchodzi nucąc "wild, wild west"*

Hachisu pisze...

W sumie... trochę nawet współczuję Sakurze... Bo ona przecież po części została wykorzystana. Fakt, zraniła Sasuke, ale jakby nie patrzeć swój udział miał w tym też Itachi. Naruto dobrze jej przygadał, mimo że był dość brutalny. ;) Na moście w pierwszej chwili też myślałam, żę chcesz uśmiercić Sakurę. Ale chwilę później pomyślałam "nieee, nie odważy się" i miałam rację. ^^ Sakura jest potrzebna, można z nią stworzyć jeszcze wiele ciekawych wątków. :P
W porównaniu z kanoniczną Sakurą-Zdzirą, twoja Sakura jest nawet, nawet... Kto wie, może kiedyś ją polubię. :D XD
Pozdrawiam, Hachisu! ^^

Anonimowy pisze...

http://tequila-opowieci-sasunarunarusasu.blogspot.com/
Zapraszam wszystkich.

Dżemik pisze...

Szczerze? ale dokopałaś Sakurze. Nie lubię jej. Ale ja zrobiłaś naprawdę^^ jak dla mnie tej powódki i tłumaczenia były, aż wręcz śmieszne. Jak się tłumaczyła i robiła z siebie rozpłakaną dziewuszkę. Nie myślałam, że Naruto tak jej wygarnie. Myślałam, że żywi do niej sympatię. No i niech mi sie spróbuje tylko wycofać, z tego co teraz zrobił tzn pocałunek z Saskiem. To chyba osobiście się tam zjawie i go zatłukę. Itas tez mnie denerwuje, jeszcze będzie tak, że będzie się do Naru dowalać ;/ nO nie mogę się doczekać co będzie dalej proszę cie pisz kochana ;)
buźka ;]

Deedwarda pisze...

Nie lubię ludzi, którzy ranią innych. Świadomie czy też nieświadomie ale ranią. Sakura. Z jednej strony jest mi jej szkoda, w pewnym sensie została wykorzystana perfidnie przez Itachiego. Dał jej to czego oczekiwała, o czym marzyła a potem brutalnie ją tego pozbawił.
Z drugiej strony ona podobnie postąpiła z Sasuke.
Teraz próbowała poprzez Naruto wybadać teren, może też dzięki niemu zbliżyć się ponownie do młodszego Uchihy.
Naruto sprowadził ją na ziemię, także boleśnie. Ale może tak właśnie było trzeba by do niej dotarło jak postępuje.
Mam mieszane uczucia względem jej osoby.
Pomyślałam, że chciała się zabić. To byłoby bardzo egoistyczne, zostawiłaby ludzi obwiniających siebie i siebie nawzajem za jej śmierć. Dobrze, że nie zdecydowała się na taki krok i postanowiła zawalczyć o własną siebie. Bo to, że pójdzie na próbę, świadczy o chęci walki z przeszłością, teraźniejszością i podążaniu ku lepszemu. Każdy zasługuje na kolejną szansę. Oby ona swojej nie zmarnowała.
Zawsze im dalej tym ciekawiej.
No dobra, nie zawsze ale tu tak.
Mówisz nie będzie kontynuacji Directive? No to sobie dopowiem po swojemu^^
Pozdrawiam i do następnego rozdziału. Wen w worku dla Ciebie*podaje*
xDD

Anonimowy pisze...

Czytam to opowiadanie od jakiegoś czasu i postanowiłam skomentować;) Widzę, że starasz się by każdy bohater czymś się wyróżniał, był postacią barwną, ciekawą. Cieszę się, że Naruto i Sasuke nie mają typowych cech jakie "powinni" mieć uke i seme. Przeszłość bohaterów wyraźnie odbija się na ich teraźniejszym zachowaniu. Ogólnie mówiąc historia interesująca i niewątpliwie chce się ją czytać dalej. ;)

Anonimowy pisze...

Procimy o CD....

Anonimowy pisze...

Wczoraj znalazłam Twojego bloga i wczoraj go skończyłam, ale z pewnych problemów z Netem nie mogłam napisać komentarza.
Piszesz zajebiście .!!! Bardzo przypadł mi do gustu Twój styl pisania i byłabym szczęśliwa gdybyś napisała 23 część już nie długo (jestem strasznie niecierpliwa)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Sachiko

Mizuri pisze...

Alien....kiedy będzie nowa notka????
:(
Uwielbiam Twojego bloga i nie mogę się doczekać następnego rozdziału;/
Twój styl pisania mnie zachwycił^^ Uwielbiam kiedy Sasuke to taki trochę zimny drań:)Dobrze, że Naruto pojechał Sakurze. Należało jej już dawno powiedzieć prosto w twarz całą prawdę^^
I wracając...
Już 2 miesiące minęły:(
Wiem, że szkoła i tak dalej, ale ja tęsknie kochana:]
Czekam z niecierpliwością i życzę duuuużo weny:]
Pozdrawiam:*

Anonimowy pisze...

To bylo piekne! Tak cudnie dreczysz Sakurwe! Hihihi... Aha. Jak cudownie! Masz talent! Uwielbiam to opowiadanie *w*