niedziela, 20 lutego 2011

BC Groan 20

Dziękuję za komentarze do 'Chłopca...' :*
Niekonsekwentnie, zamiast drugiej części one-shota, daję dwudziesty rozdział BCG.
Liczę na wyrozumiałość ^^'

...

Dobiegł do niego, zanim ten skręcił na chodnik przy głównej ulicy. Po drodze zderzył się z jakimś facetem w średnim wieku i o mało go nie przewrócił. Zaklął siarczyście. Był sobotni wieczór, normalna sprawa, że ludzie wylegli na miasto cieszyć się przerwą w pracy. Ale czy muszą koniecznie włazić mu pod nogi, gdy się spieszy?
W końcu jednak dopadł celu i z głośnym 'Stój!' złapał go za ramię.
- Co tu robisz? – Sasuke odwrócił się, mierząc go zniecierpliwionym, nieprzyjaznym spojrzeniem. Odsunął się, zmuszając Uzumakiego do zabrania ręki. Nie było wątpliwości, że nie życzy sobie towarzystwa.
– Wracaj do domu. – Nie zważając na to, co zrobi blondyn, ruszył w kierunku przejścia nadziemnego. Nie miał teraz czasu na zabawę w spławianie natręta.
- Czekaj! – Naruto w mig znalazł się przy nim, ignorując polecenie. Znajdowali się na środku wiaduktu, stacja metra była po drugiej stronie.
Sasuke przystanął, ale nie po to, żeby zaczekać na Uzumakiego. Bynajmniej.
- Powiedziałem, żebyś wracał! – powtórzył ze złością. – Więc co tu jeszcze robisz?!
- Nie pójdę! – odparował Naruto. – Twój ojciec jest w szpitalu, tak? Myślisz, że cię zostawię teraz samego?
- To nie twoja sprawa.
- Mam gdzieś, czyja to jest sprawa.
- Wracaj do domu!
- Nie zostawię cię!
Niemal zetknęli się nosami, zupełnie zapomniawszy w gniewie o zachowaniu odpowiedniego dystansu. To właśnie dla takich sytuacji wymyślono określenie ‘skoczyć sobie do oczu’. Nie miałoby to znaczenia, gdyby nie to, że ich twarze były ostatnio tak blisko siebie podczas... no właśnie. Sasuke przypomniał sobie dokładnie, kiedy to ich twarze były ostatni raz tak blisko i zalała go fala nowej wściekłości. Ale to nie był czas na wspominanie erotycznego sam na sam z Uzumakim.
Chłodno, niemal demonstracyjnie odsunął od niego i skierował kroki do wejścia na stację metra. Naruto odebrał przekaz. Wiedział, że Sasuke jest wściekły na niego z powodu sceny w pokoju. Wiedział też, że stres związany z ojcem, będzie wyładowywał na nim, jeśli tylko odważy się za nim pójść. Wiedział, jak przykry, wyniosły i niedostępny potrafi być Uchiha, znał gorzki smak jego złośliwości i chłód krytycznych uwag. Szczerze? Nie miał najmniejszej ochoty tego teraz znosić.
Sasuke zniknął w przejściu prowadzącym na stację. Jeszcze chwila i zniknie całkiem, wsiądzie do pociągu i odjedzie. Wtedy Naruto mógłby wrócić do domu i, przynajmniej dzisiaj, dać sobie spokój z tym niereformowalnym typem, który wzbudzał w nim całą gamę uczuć, od gniewu i zazdrości, po chęć bycia blisko i... zresztą, nieważne. Nie rozpraszając się: mógłby go teraz zostawić. Naprawdę mógłby.
Ale nie potrafił.
Westchnął, i zasunąwszy szczelniej kurtkę, podążył za Uchihą do przejścia.

..........


Zapach szpitala zwykle kojarzy się człowiekowi z czymś nieprzyjemnym: z odseparowaniem od bliskich, z niekoniecznie dobrymi lekarstwami, wreszcie z zagrożeniem życia czy nawet śmiercią. Naruto nie był wyjątkiem. Nie lubił szpitali, od zawsze.
Na szczęście nie musiał dziś długo tam przebywać. Po spotkaniu z Itachim, który był na oddziale od godziny, okazało się, że ojciec braci przeszedł ostre zapalenie trzustki. Jego życiu nic w tej chwili nie zagrażało, ale nie wolno go było odwiedzać.
Dlatego teraz razem wracali – Sasuke i Naruto – metrem do domu. Itachi nie chciał słyszeć o jakimkolwiek ruszeniu się z oddziału. Podobno zadzwonił wcześniej do Stanów z informacją o przedłużeniu pobytu w Japonii, gdy wychodzili zaś, dzwonił na lotnisko anulować bilet. Naruto widział malującą się na jego twarzy stanowczość i, mimo całej antypatii, jaką czuł do jego osoby, wzbudził w nim coś na kształt podziwu. W sytuacji kryzysowej potrafił przyjąć na barki ciężar odpowiedzialności.
Rzecz się miała inaczej, jeśli chodziło o Sasuke. Ten, przez cały pobyt w szpitalu i później, w drodze powrotnej, nie okazywał żadnych emocji. Na początku był zdenerwowany, owszem, ale tylko do momentu, gdy dowiedział się, że najgorsze już minęło. Jego pokerowa mina kompletnie zbiła Naruto z tropu. Zastanawiał się, czy brunet rzeczywiście nie posiadał względem rodzica żadnych cieplejszych uczuć.
Teraz siedzieli obok siebie w kącie wagonu, a on obserwował Uchihę. Rejestrował wszelkie drobne gesty: ocierające się o siebie w splecionych dłoniach kciuki, nieruchome spojrzenie, nieco pochyloną sylwetkę... I zrozumiał.
Itachi mógł się zachowywać, jak bohater, bo poświęcał się dla rodziny tylko o kilka dni dłużej. To na barki Sasuke spadnie późniejsza opieka nad chorym ojcem. I Sasuke przyjął ten ciężar na siebie – bez szumu, bez słowa skargi, tak naturalnie, jak to tylko możliwe. To smutne, ale był przyzwyczajony. Blondyn zwiesił głowę. Wiedział coś o tym.
- O co chodzi? – spytał Sasuke.
Naruto rzucił mu szybkie, pełne współczucia spojrzenie. Tylko na tyle mógł się teraz zdobyć. Uchiha, widząc to, prychnął odrzucając głowę do tyłu, na oparcie.
- Czego ty właściwie chcesz, Naruto? – spytał w przestrzeń.
- Jak to? – nie zrozumiał blondyn.
Ale Sasuke nie odpowiedział. Zamiast tego spojrzał na niego chłodno, uważnie. Uzumaki aż się wzdrygnął. Sposób, w jaki Sasuke na niego patrzył... był niebezpieczny. W taki sposób nauczyciele patrzą na nieprzygotowanych uczniów... nie, to złe porównanie. W taki sposób pan patrzy na nieposłusznego niewolnika. Jakby obiecywał, że zaraz nastąpi kara.
Tylko skąd w Sasuke ten nagły chłód, gniew niemal? O co mu mogło chodzić? Oprócz nich w wagonie było jeszcze sześć osób, do przystanku, na którym miał wysiąść Uchiha, pozostało zaledwie pięć minut jazdy. Nic nie mogło się stać... chyba.
Zaprzeczając tej myśli, dłoń Sasuke zaczęła powoli zmierzać ku miejscu, gdzie oparcie krzesła i plecy blondyna, wraz z tylną częścią jego ciała tworzyły zacieniony kącik, dodatkowo zasłonięty przed wścibskimi spojrzeniami współpasażerów ciałem Uchihy. Naruto poczuł, że coś jest nie tak, dopiero, gdy dłoń ta wśliznęła się pod kurtkę i zawadziła chłodnymi palcami o krawędź jego spodni, dotykając przy okazji skóry. Po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, a serce nagle zaczęło bić szybciej.
- Co robisz?! Zwariowałeś?... – warknął cicho, wiercąc się i ze strachem rozglądając ukradkiem po wagonie. W odpowiedzi dłoń Sasuke przekroczyła granicę dżinsów i wśliznęła się głębiej. Naruto sięgnął do tyłu i złapał go za nadgarstek, rzucając mu rozłoszczone, ostrzegawcze spojrzenie. Chwycił jednak zbyt słabo – w tej pozycji odciągnięcie ręki Uchihy wymagałoby większego pola manewru, a nie chciał, żeby wszyscy pasażerowie nagle zaczęli się gapić, jak jeden nastolatek próbuje wyciągnąć ze spodni rękę drugiego.
Sam Sasuke zdawał się kompletnie nie przejmować tym, że ktoś może coś zauważyć. Mrużył jedynie oczy, obserwując reakcje Naruto. Jego dłoń przesunęła się kilka centymetrów niżej i natrafiła na gumkę bielizny. Naruto szarpnął się lekko.
Zaklął, ponownie próbując odciągnąć natrętną dłoń kolegi, jednak z mizernym skutkiem. Jakiś starszy pan, siedzący parę miejsc dalej, rzucił im zmęczone, kontrolne spojrzenie znad gazety. Naruto zastygł na moment w bezruchu, a ręka Sasuke wykorzystała moment i wśliznęła się pod bieliznę, ugniatając palcami nieznacznie ciało w miejscu, w którym się na moment zatrzymała.
- Cholera... – syknął blondyn cicho, czując, jak dłoń bruneta nie poprzestaje na tym i sięga niżej. – Co ty wyprawiasz?... Odbiło ci?
Uchiha nie odpowiedział. Naruto czuł, że serce za moment wyskoczy mu z piersi. Każdy ruch jadących z nimi współpasażerów był jak alarm i przyprawiał o konwulsje strachu, a ręka, tak obrzydliwie niedyskretnie naruszająca jego najświętszą prywatność, kontynuowała drogę pod zasłoną bielizny, wsuwając właśnie palce w rowek między jego pośladkami...
Naruto poderwał się z miejsca, przerażony i zawstydzony jednocześnie. W tej samej chwili pociąg zaczął hamować – dojeżdżali do stacji. Kilku współpasażerów podniosło się, staruszek siedzący opodal złożył gazetę i, rzuciwszy Naruto nieprzychylne spojrzenie, podszedł do wyjścia, odwracając się do chłopców tyłem i zapominając o nich zapewne w następnej sekundzie.
Naruto oddychał szybko, wciągając powietrze otwartymi ustami i patrząc z niedowierzaniem na Sasuke. Ten z kolei siedział bez ruchu na poprzednim miejscu. Dłoń, którą jeszcze przed chwilą doprowadzał blondyna do szału, schował do kieszeni, jak gdyby nigdy nic. Bez cienia zażenowania patrzył Naruto w oczy, a w jego spojrzeniu czaiło się poczucie wygranej. Tylko co on wygrał?
Skład zatrzymał się z piskiem. W momencie, gdy otworzyły się drzwi, Sasuke wstał i skierował się do wyjścia. Mijając blondyna, przystanął na chwilę.
- Do zobaczenia – Naruto usłyszał niski szept tuż przy uchu.
Rozległ się dźwięk poprzedzający zamknięcie drzwi. Odgłos kroków Sasuke zginął w gwarze stacji, a Naruto nadal stał w miejscu, oszołomiony zdarzeniem. Dopiero, gdy drzwi się zamknęły i pociąg ruszył, opadł na krzesło.
Co Sasuke sobie wyobrażał? Co miała znaczyć ta cała scena sprzed chwili? Chciał kontynuować to, co zaczęli w pokoju Naruto?... Niemożliwe, przecież nie byli sami, poza tym, Naruto wyraźnie dał mu wtedy do zrozumienia, że tego nie chce.
Przełknął ślinę. To znaczy, nie, że nie chce, tylko...
Wróć. Jakby się nad tym zastanowić, to właśnie tak mógł to odebrać Uchiha – że Naruto go nie chce. Nie chce, a mimo to lata za nim i na siłę próbuje być ‘podporą’ biednego, samotnego kolegi, którego ojciec-pijak trafił do szpitala. Śmiechu warte. Sasuke nie potrzebował opieki, a już z pewnością nie wbrew swej woli.
Naruto potarł dłonią czoło, w bezsilnej złości. Zrozumiał już, skąd ten błysk zwycięstwa w oczach Uchihy pod koniec.
Sasuke zabawił się jego kosztem. Zemścił się za jego strach, odrzucenie i pogrywanie w gierkę o nazwie ‘przyjaciel w potrzebie’. Zemścił się za to, że Naruto oczekiwał od niego przyjęcia bezkrytycznie wszystkich swoich pomysłów.
Nie całujmy się, zostaw mnie, nie chcę, boję się, nie idź tam sam, nie udawaj, że cię to nie obchodzi, nie zostawię cię teraz samego, przestań, bądźmy przyjaciółmi.
I nieruchome spojrzenie Uchihy, obserwujące Naruto wiercącego się pod dotykiem jego palców.
Skład zatrzymał się na kolejnej stacji. Uzumaki wysiadł, kierując się od razu w stronę szarej, betonowej konstrukcji, umożliwiającej pieszym przejście nad ruchliwą ulicą.
Szedł, patrząc w zamyśleniu na sieć jaśniejących światłem sklepów całodobowych, fast foodów i innych przybytków wątpliwej rozkoszy steranego życiem społeczeństwa. Na chwilę zatrzymał się przy barierce na przejściu nadziemnym i zastanowił nad tym, czego oczekuje od Sasuke.
Brunet zadał mu w pociągu to samo pytanie: „Czego ty właściwie chcesz, Naruto?”. Że też dopiero teraz zrozumiał, o co chodziło.
Chociaż nie, to niczego by nie zmieniło.
Bo odpowiedź brzmiała: nie wiem.

....

Kushina przełknęła pierwszy łyk porannej kawy, gdy ktoś zadzwonił do drzwi.
Był rześki, słoneczny, grudniowy poranek. Termometr za oknem wskazywał lekki mróz. Ogólnie pogoda nie zachęcała do porannych spacerów i pani Uzumaki zastanowiła się, kogóż to licho przyniosło tak wcześnie. Niezbyt chciało się jej wychodzić z kuchni, gdzie było czysto i przytulnie, gdzie była kawa i gazeta, a w niej arcyciekawy artykuł o zdrowym odżywianiu, ale gdy dzwonek do drzwi zabrzęczał ponownie, poddała się i poszła otworzyć.
W progu stał jeden z kolegów jej syna. Znała go dobrze z widzenia, pamiętała te ciemne włosy i oczy. Nie mogła tylko sobie przypomnieć imienia, ci wszyscy koledzy Naruto zawsze jej się mylili. Tego tutaj znała jednak dość dobrze... Poszukała szybko w pamięci imienia. Chyba zaczynało się na ‘S’...
- Dzień dobry – powiedział chłopak. – Czy zastałem Naruto?
- Dzień dobry. Jest, ale jeszcze śpi – odpowiedziała uprzejmie. Nie chciała sprawić chłopakowi przykrości tym, że nie pamiętała, jak się nazywa. – Wejdź proszę. Może się czegoś napijesz? – dodała, zamykając za nim drzwi.
- Nie, dziękuję – odpowiedział, zdejmując płaszcz.
Miły chłopak, pomyślała Kushina. Zrobiło jej się przykro, że tak mało wie o znajomych swego syna. Nie powinno tak być. Nie była dobrą matką.
- Zaraz go obudzę – powiedziała. – A może ty chcesz mu zrobić niespodziankę?
Chłopak uniósł brwi. Chyba się nie spodziewał takiej propozycji.
- Mnie zwykle ignoruje – ciągnęła, – ale gdy zobaczy ciebie, zaraz wstanie. Oszczędzisz mi tym samym kłopotu.
Kiwnął głową. Kushina uśmiechnęła się i odsunęła nieco, robiąc mu przejście do pokoju Naruto. Następnie wycofała się cicho do kuchni w poczuciu, że zapewniła mu właśnie radosną, niecodzienną pobudkę.
Cóż, zapewniła, nie da się zaprzeczyć.
A Naruto spał twardo, wtulony w poduszkę, nie podejrzewając, że do jego pokoju wtargnął intruz.
Śnił mu się całkowicie odrealniony, surrealistyczny krajobraz, w którym gonił za Sasuke po lesie mieniącym się najbardziej szalonymi kombinacjami kolorów, jakie w życiu widział. Na domiar złego był ubrany w same bokserki i drżał z zimna, gdy tylko wiatr potraktował ostrzejszym podmuchem jakiś fragment jego nagiego ciała. Sasuke zaś uciekał coraz dalej i dalej, ignorując nawoływania, a nawet ciskając w goniącego Naruto niewielkimi, płaskimi kamykami.
Zamruczał z dezaprobatą i przekręcił się na drugi bok.
- Wstawaj – usłyszał. Celnie rzucona, mała papierowa kuleczka odbiła się od jego policzka.
- Mmmmm!
- No już. Rusz tyłek!
Otworzył jedno oko.
Na przeciwko siedział Sai i turlał między palcami kolejną papierową kulkę.
- Wstajesz?
Przez chwilę myślał, że śni nadal, a Sai jest częścią krainy koszmarów. Dość szybko uświadomił sobie jednak, że był w błędzie, konkretnie – gdy papierowa kuleczka ugodziła go w twarz.
- Zgiń, przepadnij – jęknął i nakrył głowę kocem.
- Chciałbyś – parsknął Sai i podszedł do niego, zrywając ten ostatni bastion ochrony. Pozbawiony koca blondyn wydał z siebie pomruk protestu. Nie było szans na dokończenie snu.
- Kurwa... – mruknął, próbując pozbyć się senności i zebrać siły psychiczne do rozpoczęcia kolejnego dnia. Udało mu się w końcu nieco rozbudzić. Uniósł się na łokciach i zerknął podejrzliwie na porannego sadystę.
– Co ty tu w ogóle robisz?
- Kontroluję zdrowie Waszej Wysokości – odpowiedział chłopak wymijająco. Zaraz jednak zdradził się z przyczyną wizyty – Czemu wczoraj nie było próby, hę?
Naruto momentalnie przypomniał sobie poprzedni wieczór, egipskie ciemności, sylwetkę Saia majaczącą w mroku i dłoń Sasuke na swoich ustach. A potem szpital, metro, i małe, złośliwe molestowanko, jakie zafundował mu szef zespołu...
Jęknął i opadł ciężko na poduszkę. Nie ma to jak rozpocząć nowy dzień od przypomnienia sobie, w jakie to gówno wdepnęło się wczoraj.
- Czego jęczysz? Co z tą wczorajszą próbą? Nagła niedyspozycja? – drążył Sai.
- Wręcz przeciwnie... – odmruknął Naruto, wspominając, co działo się tu wczoraj po zgaszeniu świateł.
Sai zmarszczył brwi.
- Bredzisz, Naruto – zawyrokował. – Wstawaj już, zabieram cię stąd. Idziemy z Shikamaru do salonu gier, już dawno nie organizowaliśmy żadnego wspólnego wypadu... – jego wzrok padł na gitarę stojącą za biurkiem blondyna. Zamilkł.
To nie była gitara Uzumakiego. Ciemna basówka, Cort GB35? Rozpoznałby ten instrument wszędzie.
- Czy to nie gitara Sasuke? – spytał powoli.
- Co? – Naruto podrapał się po plecach, nareszcie podnosząc się z łóżka. – Aha... yyyy no tak, to jego. – Nie miał w głowie przygotowanego żadnego wytłumaczenia, więc postanowił, że w razie czego powie prawdę. Nie całą, oczywiście. No i raczej wolałby uniknąć usprawiedliwień.
- Jak jest na dworze? Mróz? – zapytał więc, żeby odciągnąć nieco rozmowę od niebezpiecznego tematu. Otworzył szafę, z której zaraz wypadł kłąb wciśniętych tam na siłę dżinsów. Zaklął, wyłuskał z tego zbiorowiska jedną, w miarę czystą parę i upchnął resztę z powrotem w środku.
- Ujdzie – odpowiedział sucho jego kolega. Jeśli chciał jeszcze czegoś się dowiedzieć, przemilczał to.
Naruto podziękował mu za to w duchu, choć nie przyszło mu do głowy, ze informacja ta mogła podziałać na przyjaciela negatywnie. Skąd.
Nawiasem mówiąc, podziałała nawet gorzej, ale Sai nie dał tego po sobie poznać.
Półtorej godziny później spotkali się z Shikamaru w salonie gier. Śmiali się i żartowali, jak zawsze. Wszystko toczyło się bezpiecznymi, normalnymi torami, takimi, do jakich Naruto przywykł, zanim wstąpił do BC Groan.
I tylko od czasu do czasu Sai krzywił się, gdy Naruto spoglądał na wyświetlacz swojej komórki. A spoglądał często. Zupełnie, jakby czekał na telefon od kogoś... Na przykład od pewnego ciemnowłosego basisty, który zostawił u niego gitarę.
- Co, chłopak nie dzwoni? – rzucił w końcu z przekąsem, celowo używając słowa ‘chłopak’, zamiast ‘dziewczyna’. Chciał zobaczyć reakcję Naruto.
A blondyn aż podskoczył, bo rzeczywiście czekał na jakąś wiadomość od Sasuke. Pokrył zmieszanie niezbyt szczerym śmiechem.
- Chouji miał mi przysłać nagie fotki Sakury – wymyślił. – Jak będziesz grzeczny, to się podzielę.
- Naprawdę uważasz, że ona ma co pokazywać? – wtrącił Shikamaru, zajęty grą zręcznościową.
- Jeśli ma, to skrzętnie to ukrywa – zgodził się Sai. Roześmieli się z tej oczywistej kpiny. Sakura zwykle ubierała się w bluzki z dużym dekoltem.
- Hinata ma co pokazać. Prawda, Naruto?
- A skąd mam... eeee!
Sai z Shikamaru wybuchnęli śmiechem po raz drugi.
- Ach faaakt, przecież przegrałeś zakład! – żartowali niewybrednie, a Naruto przeklął w duchu swój nawyk uprzedniego mówienia, a późniejszego myślenia. Nagle, w tej atmosferze nie całkiem ogólnej wesołości, poczuł wibracje charakterystyczne dla przychodzącej wiadomości.
Żołądek skręcił mu się z silnej emocji.
Sasuke...?
Wyciągnął telefon i, korzystając, iż uwaga kolegów przeniosła się na grę, zerknął na ekran.
To nie był Sasuke. Całe napięcie uszło z blondyna, jak powietrze z balonika – wiadomość przysłała Sakura. Proponowała spotkanie.
Naruto zastanowił się, dlaczego chciała się spotkać. Może dowiedziała się o chorobie Fugaku Uchihy i chciała pogadać o Sasuke? Nie wiadomo.
„Jestem na mieście z Saiem i Shikamaru. Możesz do nas dołączyć.” – odpisał.
Odpowiedziała szybciej, niż się spodziewał.
„Jeśli dzisiaj nie masz czasu, nic nie szkodzi. Możemy porozmawiać za tydzień po próbie.”
Parsknął śmiechem. Dziewczyna chyba nie przepadała za jego kolegami, skoro sama zaproponowała, że zaczeka tydzień. Zamknął skrzynkę odbiorczą i cofnął się do panelu wiadomości. Podświetlany pasek ustawił się automatycznie na pierwszej dostępnej w panelu opcji.
Nowa wiadomość?
Wpatrywał się w wyświetlacz krótką chwilę. Napisać do niego, czy nie napisać? Ostatecznie, miał jego gitarę. Chciał też dowiedzieć się, co z panem Uchiha. Chyba nie będzie w tym niczego niewłaściwego, jeśli go o to spyta? Nie będzie to wyglądało na narzucanie się?
- Może przerwiesz już tę słodką wymianę wiadomości ze swoim źródełkiem porno-fotek? – ramię Saia pojawiło się znikąd i pociągnęło go w kierunku automatu, przy którym siedział Shikamaru, w niwecz obracając wszelkie nie skrystalizowane zamiary blondyna.
- O, przysłał ci już? Pokaż! – zainteresował się Nara.
- Sam sobie skombinuj – odburknął Naruto. Był poirytowany. A już prawie się zdecydował, żeby napisać!
Jego zły humor nie uszedł uwadze Saia.
- Co powiedzielibyście na porcję sashimi? – zaproponował nagle, wskazując znajdujący się na skraju sali z automatami bufet
- A mają? – spytał Shikamaru.
- Idź sprawdzić.
- Hę? Czemu ja?
- Bo ja płacę, a ty sprawdzasz. Chcesz, żeby było odwrotnie?
Mamrocząc inwektywy, Shikamaru podniósł się i poczłapał w stronę centrum pożywienia dla graczy. Sai odczekał, aż oddali się na bezpieczną odległość, po czym usiadł na stojącej obok automatu kanapie i założył w beztroskim geście ręce za głowę.
- Ja mogłem pójść – powiedział Naruto bez przekonania.
- Nic mu nie będzie, jak ruszy od czasu do czasu swój leniwy tyłek. To dobrze robi na potencję.
Naruto mimo woli parsknął śmiechem. Sai znał go naprawdę dobrze, zawsze wiedział, co powiedzieć, żeby mu poprawić humor.
- To już wiem, czemu tak dbasz o to, żeby co tydzień być na siłowni – podjął temat.
Rozmowa zaczęła przypominać ich zwykłe przekomarzanki.
- Ma się rozumieć! Przecież żeby sprostać oczekiwaniom tego tam – Sai wskazał kciukiem na Narę, - trzeba się zdrowo namęczyć. Pojęcia nie masz.
- No faktycznie, nie mam – Naruto już był szczerze rozbawiony. Odprężył się.
- Zawsze możesz jeszcze się dowiedzieć – ciągnął Sai. – Ponoć trójkąty są w modzie.
- Tak, a jeszcze dwa miesiące temu chciałeś mnie udusić gołymi rękami za samo wspomnienie o tym, że bez dziewczyn obaj skończymy pozbawiając dziewictwa jeden drugiego – zaśmiał się blondyn. - Coś ci się przestawiło w mózgu, od tamtego czasu?
- Niekoniecznie. Pożartować sobie można. Z drugiej strony, gdyby przyjaciel znienacka wyznał ci miłość – Sai spojrzał Naruto prosto w oczy, przyprawiając go o nagły szok – To przeszkadzałoby ci to aż tak bardzo...?
Między nimi zapadła chwila ciszy.
- Czy by mi przesz...? – przez chwilę blondyn nie wiedział, o co chodzi, a potem jego myśli momentalnie powędrowały do wieczornej sceny z ubiegłego dnia i dreszcze zaczęły mu przebiegać po plecach, jeden po drugim.
Sasuke.
Wzrok Saia przewiercał go na wylot, ale przecież Sai nie wiedział, nie mógł wiedzieć o tym, co się stało wczoraj. Bo skąd? Przez umysł Naruto przebiegały wizje przyjaciela wracającego pod dom Uzumakich i podsłuchującego pod oknem jego pokoju... Nie, niemożliwe. Ale Sai znał go za dobrze. Czy zauważył, że między nim a Sasuke coś jest? Nie mógł, przecież między nimi tak naprawdę niczego nie było...
Sai uśmiechnął się smutno i odwrócił głowę.
- Żartowałem, głupku – powiedział niegłośno.
Naruto zamrugał, zdumiony.
- Żarcie będzie za jakieś trzy minuty – Shikamaru, niczego nie zauważywszy, podszedł do kolegów. – Lepiej się przemieśćmy do jakiegoś stolika. A ty, Panie Piękny i Bogaty, jesteś proszony o uiszczenie rachunku. Bezzwłoczne.
- Już pędzę, Panie Stolikowy – parsknął Sai.
Czemu Naruto miał wrażenie, że ten śmiech był na pokaz?
- Jaki znowuż Stolikowy? – spytał Shimaru podejrzliwie.
- Bo ja płacę, a ty szukasz stolika. Wolisz, żeby było odwrotnie?
Naruto patrzył, jak ze śmiechem wymieniają kuksańce.
- Idziesz? – zawołał za nim rozbawiony Sai.
- Już.
A może się mylił? Może Sai przypadkiem tylko tak zażartował o tej miłości, bez żadnego związku z nim i z Sasuke? Przecież naprawdę nie mógł o niczym wiedzieć.
Spojrzał na wyświetlacz trzymanego w dłoni telefonu. Przeklęty Uchiha wciąż milczał. Napisać do niego?
Sai z Shikamaru właśnie hałaśliwie wykłócali się z jakimiś innymi graczami o stolik, który rzekomo Shikamaru zajął wcześniej. Naruto zdecydował, że na razie da Sasuke spokój, a skupi się raczej na przyjaciołach. Jest im to winien, zwłaszcza Saiowi, którego ostatnio bezwstydnie zaniedbywał.
Schował komórkę do kieszeni i ruszył w ich kierunku.

...
Brought to you by:

jęki, bóle, znoje, czyli wojnę z przewlekłym brakiem weny.

23 komentarze:

Kuroneko pisze...

Alleluja! Bój się wielkiego Potwora Spagetti, miesiąc bez notki -___- Czekałam na drugą część Saska w Hogwarcie, ale BCG mrrrr. Dobre i BCG. Zwłaszcza po tym, jak się zakończyło. No to ja się może od razu skupię na parze głównej, bo przecież nie da sie inaczej w tej sytuacji ;D Telefon zniszczył cały klimat, no ale Biegnij Naruto, biegnij! I cóż za ironia XD Matulko, Naruto w końcu zaczęło do Ciebie docierać, tak kochanie? Bądźmy przyjaciółmi, mhm, przecież nie tego chcesz? Myśli Naruto opisane świetnie, naprawdę niemal widziałam ten zmieniający sie wyraz twarzy Uzumakiego, do ktorego coś w końcu dociera. Wyszło na to, że jesteś cholernym tchórzem, złotko ; P Nie zachowuj się jak baba ja Cie proszę i określ się w końcu. Przecież wszyscy doskonale wiemy czego chcesz. Teraz Sai. Kurde. Lubię Go u Ciebie. Chyba aż za bardzo. Do Niego też zaczyna pomału coś docierać. Zrób coś, bo stracisz go już na dobre! Chociaż nie, Ty wiesz, że już przegrałeś, a swoimi słowami nie chcesz dodatkowo jeszcze niszczyć tego, co jest między Wami. Szkoda mi Saia no! ;(
Mała rada. Teraz zamknij wena w słoiku i nie karm. Niech pości. Niech przemyśli swoje zachowanie, a jak to zrobi, weź go na poważną rozmowę.
Buziory kochana ;*

Daimon pisze...

O JEZUS! A tak kliknęłam... jak co dzień ;) I JEST! Przetarłam czy, bo nie wierzyłam. Kochana moja :*
No przede wszystkim Naruto zrozumiał, że Sasuke nie jest jasnowidzem i nie wie co mu chodzi po głowie. Tu jest zdecydowanie potrzebna rozmowa. Się chłopie ogarnij i powiedz czego się boisz, czego oczekujesz i że ci zależy. A zaraz! On nie wie czego chce i o co mu chodzi. To tkwi gdzieś na dnie podświadomości. Mogę pożyczyć łopatkę ;) Ależ życie jest ciężkie.
W zasadzie tak gadamy na Naruto ale Uchiha też mógłby się zastanowić dlaczego Uzumaki tak się zachował mimo początkowej chęci. Nie zastanowi się nad uczuciami Naruto. Czy pasuje mu taki niezobowiązujący seks. A poza tym cała reszta też jest ważna brat, zespół, przyjaciele. Ech, ciężki temat.
Ciekawa jestem, który się pierwszy odezwie.
Sai, ech też mi go szkoda. Ale takie życie. Ciekawe kiedy/czy Naruto zorientuje się w uczuciach przyjaciela.
Podobał mi się opis reakcji Sasuke na całą sytuację z ojcem. Itachi faktycznie, taki bohater jednej akcji. Ale to Sasuke zostanie z ojcem, który nie powinien już pić ale zapewne będzie miał to gdzieś. Może się kiedyś ocknie, jak Kushina.
I znowu dym z bani uchodzi, i znowu tysiąc możliwości działania. Obyś mnie teraz szybciej uratowała przed przegrzaniem zwojów.
Kuroneko dobrze gada. Do słoja z wrednym wenem, na koło tortur, zaszantażować czymś. O! Albo może skusić? ;)
Ściskam Cię mocno :*
Daimon

Revira pisze...

Ach, scena w metrze wymiata! Ileż to ja doujinshi się naczytałam z podobnym motywem? Bardzo dużo. Ale jeszcze chyba nigdy nie spotkałam się z tym w fanfikach *zastanawia się*. Tak czy inaczej, wyszło ci przednio :) Trochę rozumiem złość Sasuke. Naruto jest taki niezdecydowany... Z drugiej jednak strony, jego też potrafię zrozumieć. To wszystko dzieje się przecież tak szybko. Z dnia na dzień jego przyjaciel zaczyna się z nim całować i o mało co nie lądują w łóżku. Któż by nie był zagubiony?
Co do Sai'a to mi go trochę szkoda, ale też mnie trochę irytuje. Sama nie wiem dlaczego.
Reasumując, notka mi się podobała i ogólnie jestem wniebowzięta, że to kolejny rozdział BC Groan, a nie kolejna część one shota xD
Pozdrawiam.

ikuko pisze...

Czy ja już mówiłam jak bardzo cię kocham i twój zaje bisty talent do pisania tak wspanialych opowiadan? Nie? To mowie ci teraz. Tylko niech Sasuke nie kłóci się juz z Naruto tylko niech zyja sobie w zaje biscie przeslodzonym gejowatym swiecie ;D

Ma Ryś pisze...

No i doczekałam się ! :D Myślałam, że uschne ;p
No Sasuś odważnie sobie poczynia :P A jakby dziadek zawału dostał?:D Co do Naruta ja tez tak dokładnie robi z odzieża :p Znajduje cos wywala sie wszystko i wpycham reszte do szafyXD
Kolejna rzecz która mnie i jego łączy^^ :P To musi byc przeznaczenie ;p Ciekawe cho chciała Sakura. hmmmm Ja tam jej nie lubie ;p Naru bierz Saska ! A nie sie zastanawiasz :p
Jestem za długością tego rozdziału! Ale sie wyjatkowo przyjemnie czytało! Mogłabym czytac to bez konca :)
Pozdrawiam ;*

Indra pisze...

Ja też się cieszę, że pojawił się jednak rozdział BC Groan. uzależniłam się od tego fanficka.
I jeszcze scena w metrze. Faktycznie, jak już ktoś napisał, mogli przyprawić dziadka o zawał serca. O ile dobrze, że wcześniej na zawał nie zszedł sam Naruto, Sasuke i jego pomysły są... ekhm... zaskakujące?:D
Pozatym brawo Uzumaki, wreszcie sam sobie uświadomił że w poprzednim rozdziałe zachowywał się jakby właśnie nie chciał Uchihy. I że w sumie jego zachowanie później było śmieszne. "Mam nadzieję, że to naprawi.Nie całujmy się, zostaw mnie, nie chcę, boję się, nie idź tam sam, nie udawaj, że cię to nie obchodzi, nie zostawię cię teraz samego, przestań, bądźmy przyjaciółmi." Świetnie ujęte.
ok, ale przechodzimy do części drugiej, kiedy na arenę wkracza Sai. Na początku trochę obawiałam się tego, co może zrobić, po wtargnięciu do sypialni bruneta. Ale ta akcja z gitarą, aghhh... Jak ja uwielbiam tą zazdrość o Naruto w wydaniu Saia, oczywiście wtedy, gdy okazuje się, że to jednak Sasuke ma przewagę:D
No i akcja w klubie, kiedy Sai zaproponował żartem trójkącik, a potem już mniej żartobliwie stwierdził, co by było, gdyby przyjaciel wyznał mu miłość. Tylko biedny Naruto nie miał pojęcia, że Saiowi chodzi o siebie samego, bo on myślał o Uchiha. Jakby nie było - trójkącik :D
Ehh, fajny rozdział. Mogłabym ten ff czytać i czytać i by mi się nie znudziło.
Życzę dużo weny:)

Unknown pisze...

Scena w pociągu – jezu, kobieto. Zwariowałam jak to przeczytałam : D Zaczynam współczuć Uzumakiemu, ten to nigdy nie wie kto i kiedy mu palec w tyłek wetknie : D Nie, no serio, podobało mi się, scenka genialna.
Oj, oj, Sai! Jak ty mu możesz to robić. Strasznie mi go szkoda, chyba moja ulubiona postać tutaj. Naruto idiota, najprostszych faktów nie umie skojarzyć. No nic, serduszko mi pęka, ale mam nadzieję, że Sai jeszcze tak całkowicie się nie poddał.
Chyba już trochę nie nadążam za relacjami na osi Sasu – Naru. Znaczy kochają się, są przyjaciółmi czy wykorzystują siebie wzajemnie? D: Aw, mój biedny, styrany mózg.
Bym zapomniała! Przepychanki słowne między Saiem a Naruto totalnie mnie niszczą. Serio, chyba je wolę jeszcze bardziej od konfrontacji SasuNaru (aż dziwne o.O), świetnie to opisujesz. Tacy prawdziwi przyjaciele.
Czy ja już wspominałam jak strasznie współczuje Saiowi? ;( Bidulek, nikt go nie kocha i każdy wykorzystuje w czysto materialistycznym celu : DD
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*

Anonimowy pisze...

na brak weny nic nie poradzę, ale pochwalę ładny nowy wystrój i ten rozdział był fajny choć nic się w nim nie działo ;3

Anonimowy pisze...

Zacznę od szablonu, ŁAŁ! Naprawdę imponująco prezentuję się, zachęca, a wręcz przyciąga czytelnika. Naprawdę ładnie :)

Sasuke zemsta, boska. A to cwany lis! I ten telefon, byłam pewna, że to Uchiha, a tu Sakura.

Ogólnie, pozytywnie zaskakiwałaś mnie. Świetnie czytało mi się. Większość nie była oczywista i bardzo się z tego cieszę, nie mogłam domyślić się, że Sasuke wymyśli mini zemstę, w której zwycięża, sytuacji z Sai'em, który odpuszcza dopytywanie się o szczegóły i myśli Naruto, które pędzą, gdzie popadnie- rewelacja.

Cieszę się, że czekałam ten cały czas na nowy rozd., otrzymałam o wiele więcej niż spodziewałam się, warto było czekać :) Z niecierpliwością czekam na następną część :)



By Pazurek

Koko pisze...

Tak sobie dopiero teraz uświadomiłam, że to przecież już 20 rozdział BC! A kiedyś mi mówiłaś, że planujesz około 20, czyli za kilka rozdziałów jednak zakończysz sielankę, czy jednak nam przedłużysz koncert? ;> W końcu Sasuke Chopina nigdy nie dość :D

Z niecierpliwością czekam na kolejną część, mam nadzieję,że wyślesz mi jakiś fragment na gg :D bo jestem diabelnie ciekawa jak chłopcy się zejdą, a znając ciebie, to wiem, że będzie to naprawdę niesamowite. Cierpliwość w tym momencie mi nie pomoże, więc pisz szybko kolejną część, o!

Pozdrawiam Koko
ps. w dobie niedyspozycji blogspota, mam nadzieję, że komentarz się doda.

Anonimowy pisze...

xD
kurde
nie to co chciałam
to jest końcówka ^^'

Koko pisze...

Wow! Wchodzę, patrzę, a tu nowy szablon :D Naprawdę elektryzujący, mraał ;) Jacy oni fajny ^-^ A Sasuke ma kolczyki w uszach xD W BC też ma? Nie przypominam sobie, żebyś o tym wspominała, hmm... chyba, że się dopiero zakolczykuje ;> Dwie rzeczy, które mi się nie podobają, autor (sic!) oczywiście chodzi mi tutaj o napis xD Bardzo ładny 'alien' pisany krwią, ale nie masz wrażenia, że jest za bardzo rozciągnięty? A druga rzecz to trochę zbyt blade litery, konary na szablonie (mam nadzieję, że są to konary drzewa, bo kojarzą mi się też z włosami...) utrudniają czytanie. Takie jest przynajmniej moje odczucie. Ale nagłówek naprawdę zawodowy, jej sama robisz te nagłówki? Bo aż nie mogę wyjść z podziwu nad każdym kolejnym. Widzę też, że doszło kilka nowych obrazków przy pokazie slajdów ;)
Ok, ale przechodząc do rozdziału:
Jej aż kipiało od emocji, tych wszystkich niedopowiedzianych słów, no i genialnych przemyśleń Naruto. Wnikasz w psychikę bohaterów jak psychiatra, jestem pod ogromnym wrażeniem. Nawet nie spodziewałam się, jak opisywałaś obu braci i ich stosunek do ojca, że hm, nie inaczej, wiem jaki jest Sasuke, zimny, obojętny, antypatyczny, ale kiedy okazało się, że jest cichym bohaterem... To do niego pasuje, bardzo mi się podoba jak przedstawiłaś go w tym opowiadaniu. Mówiłam ci już, że jest to jeden z lepszych Sasuke z jakimi miałam do czynienie? Naruto jak wiesz, nie był też moim faworytem w tym opowiadaniu. Lubił go, jednak nie tak jak Sasuke, a w tym rozdziale zrobił mi prawdziwą niespodziankę. Naruto zawsze jest przedstawiany jako niezbyt bystry, nadpobudliwy nastolatek, a ty nie dość, że w tak realny sposób przedstawiłaś jego problem z matką alkoholiczką, to nie zrobiłaś z niego głupiego, bezmyślnego łobuza, którym jest w reszcie opowiadań, i w mandze swoją drogą również. Naruto tutaj jest bystry i mądry, analizuje wszystko i chociaż nie zawsze wszystkiego się domyśli, to z czasem jednak wszystko do niego dociera. Inni powinni brać od ciebie lekcje z tematyki: jak zachować kanon ulepszając jednocześnie postać.
Naprawdę zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. Kiedy Sasuke macał Naruto nie spodziewałam się, że ma taki powód. Myślałam, że zwyczajnie chce go pomacać, również jak w większości blogów, a tutaj niespodzianka! Sasuke nie jest napalonym gówniarzem, który myśli tylko o seksie z Naruto. Oczywiście nie, żebym tak o BC`owym Sasuke myślała, ale sama rozumiesz, że czytając tyle opowiadań o Uchisze jak powyżej, takie racjonalne i bardzo inteligentne swoją drogą, wytłumaczenie musiało mnie po prostu zaskoczyć.
Inna rzecz również mnie zdziwiła, ale nieco z innego powodu. Nie wiem, może się mylę, jednak, hm... Jak opisałaś scenę, w której Kushina otworzyła drzwi Sai`owi to byłam pewna, że to Sasuke. A wiesz dlaczego? Ponieważ przecież Uzumaki znał Sai`a dłużej niż Sasuke, Kushina powinna go lepiej znać. Inna sprawa jest, kiedy Sai nie przychodził do domu Naruto, to wszystko wyjaśnia. Ale czy nie przychodził? Przecież kolegowali się, Sai robił Naruto urodziny. Cóż, kwestia do wyjaśnienia :)
Ostatnia scena była świetna. Kiedy porównać ją z pierwszym rozdziałem, jak zmieniła się relacja przyjaciół Naruto i jego, kiedy do ich paczki wcisnął się zespół, a przede wszystkim Sasuke. To już nie ci sami przyjaciele.
Strasznie podoba mi się przywiązanie Naruto do Sasuke, to że jednak go nie zostawił, bo nie potrafił, a jednak wiedział, jakie będą tego konsekwencje (ze sceną w metro włącznie).

shadowstar pisze...

D; Jak możesz?!?!?! Biedny Sai... I jeszcze ta sierota Shikamaru nic nie ogarnia. A przecież on to akurat wbrew pozorom spostrzegawczy jest.

shadowstar

Damessa pisze...

Dziwny rozdział.. z początku byłam pewna że to Sas budzi Naru, a tu taki zaskok i ten kosmiczny sen O.....o
hahaha..pogromiłaś mnie. Ciekawa jestem co dalej :D

Anonimowy pisze...

Nie będę odnosić się do rozdziału ale do wystroju. Czytam Twojego bloga od pierwszej notki i w poprzednim wystroju bloga lepiej się czytało, bo teraz litery mieszają się z tłem i naprawdę jest to niewygodne dla czytelnika.

meme pisze...

Dzięki za uwagi. Tak lepiej? : )

Anonimowy pisze...

O wiele lepiej, bardzo dziękuje. I czekam na rozdział z niecierpliwością :D

Kuroneko pisze...

Też czekam. Ja wiem, wiem ja wszystko wiem i rozumiem, o czekam cierpliwie, naprawdę, ale zaglądam z przyzwyczajenia a nóż widelec coś jednak będzie T___T

Unknown pisze...

Przecież Twoje opko jest epickie,
to miłość od pierwszego przeczytania!
Takiego talentu można pozazdrościć!
Nie tylko sposób pisania mi się tak podoba, ale pomysł i rozwijająca się historia.
Aczkolwiek widzę, że dawno notki nie było.
Mam nadzieję, że niedługo będzie ^^

Anonimowy pisze...

Mawiała babcia,
Mawiał też dziadek,
Mawiała matka,.
I mawiał stryjaszek

„Pamiętaj dziecko,
Pamiętaj słonko,
Życie samotne,
Życie stracone.”

„By być szczęśliwym,
Umrzeć spełnionym,
Musisz pokochać,
Umrzeć kochanym.”

Lecz nigdy żaden,
Lecz nigdy żadna,
Nie powiedzieli mi:
„Nie bądź gejem synku”


Serdecznie zapraszam na forum dyskusyjno-literackie o tematyce Boys’ Love!
<a href="http://yaoisci.dyskutuj.com/>www.yaoisci.dyskutuj.com</a>
Opowiadania, fanfiki, dyskusje… Manga, anime, filmy… Wszystko i nic, czyli akurat coś dla nas.

Anonimowy pisze...

Totalny masterpiece:) Pomysł z zespołem jest po prostu świetny (rock!), a sam tekst napisany jest zgrabnie i lekko się czyta. Do tego piosenki, achhh, może raczej powinnam powiedzieć,piosenka- Submersed, Hollow. Trafiłaś akurat w jedną z tych piosenek, do których mam niesamowity sentyment, które od pierwszej nuty mnie porwały i już nigdy nie wyszły z mojej głowy (i mojej playlisty:D). Zresztą, pozwolę sobie coś przytoczyć;
"I usually try to leave perception of the songs wide open, but Hollow is basically about the duality of relationships. You can hate a person more than you've ever hated before, but find so much love for them at the same time. That same person can either destroy you or make you live forever." - Donald Carpenter.
Ta piosenka jest strzałem w dziesiątkę. Jest tak jakby całą kwintesencją, tłem, powodem i skutkiem tego, o czym piszesz (a przynajmniej ja, i moja pokrętna logika, tak to interpretujemy:D)
Tak w ogóle, dobrze, że przeczytałam całość dopiero wczoraj, inaczej przez ten (ponad) miesiąc oczekiwania dostałabym kręćka. Choć wiem, wiem,że ten Wen to cholernie zdradliwe stworzenie i ciężko go usidlić na dłużej.
Czekam na kolejny rozdział i
życzę potulnego Wena:)
Pozdrawiam,
Thefunandthefiction

Anonimowy pisze...

Ach, zapomniałam dodać, że gratuluję odwagi w "momencie zwrotnym", tj. masturbacji przy śpiącym ( a potem obudzonym:D) Sasuke- nietuzinkowy pomysł (budyń mnie zabil:D) Zresztą, wszystkie Twoje sceny yaoi są cholernie dobrze wyważone i wplecione w odpowiednie momenty. Wychodzą naturalnie, logicznie, wszystko pasuje do siebie (i do stworzonych przez Ciebie charakterów postaci) niczym puzzle:) Nikt nie rzuca się w sobie od razu w ramiona i nie rozkłada nóg (albo jeszcze gorzej, wyznaje sobie dozgonną miłość!)- tylko chłopaki spierają się w trudami i nowościami swoich uczuć i pokrętnych zdarzeń, mniej lub bardziej dając się ponieść silnym emocjom.
( Ha ha! Sasuke-Mroczny-Odbłapywacz-Atakujacy-W-Komunikacji-Publicznej-Uchicha;D)
Więc czekam na kolejne, smaczne kąski;)
Pozdrawiam!
Thefunandthefiction

Anonimowy pisze...

No i alien nam umarła śmiercią tragiczną. Szkoda...