wtorek, 29 czerwca 2010

BC Groan 4

Sobota, koniec września, południe. Czarnowłosy chłopak siedział na podłodze niewielkiego pokoju w typowym miejskim mieszkaniu. Z sąsiedniego pokoju dobiegało donośne chrapanie. Chłopak skrzywił się i oparł plecami o łóżko. Sięgnął po stojącą obok gitarę elektryczną. Inna gitara, basowa, stała w kącie zawinięta w pokrowiec. Chłopak jakby od niechcenia zagrał parę akordów, po czym przeszedł do wygrywania melodii palcami. Gitara, niepodłączona do wzmacniacza, grała bardzo cicho. Po chwili zaświeciła się lampka w telefonie leżącym na biurku. Sms. Nie spiesząc się sięgnął po komórkę. Sakura. „Czy wszystko w porządku Sasuke?” Jak najbardziej, kurwa. Przecież zawsze jest tak samo. „Jeśli chcesz mogę przyjść i zrobić coś do zjedzenia”. Tak, dziękuję bardzo. Na pewno się ucieszę jak przylecisz tu i jak gdyby nigdy nic rozpanoszysz się w kuchni. A mój ojciec? Ha! Jak tylko odzyska przytomność będzie wprost wniebowzięty. Zawsze lubił gapić się na twój tyłek. Kiedyś. Teraz nie przychodź tu więcej!
Chłopak bez słowa odłożył telefon.
W innej części miasta jasnowłosy młodzian stał zamyślony z plikiem ulotek w ręce.

.............................................................................................

Sakura odłozyła telefon na stolik. Siedziała na łóżku z podwiniętymi nogami i myślała o Sasuke. Już różnie bywało z jego ojcem, czasem wyciągał go z rynsztoka, czasem zgarniał z ławki w parku. Takie akcje jak wczoraj wcale nie były najgorsze. Westchnęła. Cisza panująca w mieszkaniu przytłaczała ją. Znowu była sama. Rodzice pracowali do późnej nocy. Sakura sięgnęła po zeszyt z rozpiskami piosenek ułożonych przez BC Groan. Miała zamiar przećwiczyć jeszcze raz najnowszą z nich, gdy jej wzrok padł na wcześniejszy, dobrze jej znany utwór. Budził w niej wspomnienia. Układali go razem z Sasuke, to on wtedy napisał słowa. A utwór był o niej. O dawnej niej. Hmm.. cóż... chyba nie za wiele się w jej życiu zmieniło od tego czasu.
- She wants to go home, nobody’s home... – zanuciła cichutko.
W innej części miasta jasnowłosy chłopak przemieszczał się właśnie powoli w stronę wyjścia z metra z plikiem ulotek w ręce. Zostały mu jeszcze trzy godziny... gdyby nie pewna doza samozaparcia i obowiązkowosci, rzuciłby wszystko do kosza i wrócił do domu. Nie, nie do domu. Matka właśnie zaczynała kolejny ciąg. Więc gdzieś. Wszystko jedno gdzie.

...............................................................................................


Piętrowy dom na krańcach dzielnicy. Styl europejski. Róże w ogrodzie, rabaty przy podjeździe.
- Kurwa! – dało się słyszeć gdzieś od strony fundamentów tego przyjemnego budynku. W swoim małym atelier w piwnicy Sai właśnie zrobił na obrazie farbą kreskę tam, gdzie nie miało jej być. Hm. Pejzaż sielski z fioletowym maźnięciem na niebie? Przekrzywił głowę. Zdecydowanym ruchem namazał kilka dodatkowych fioletowych kresek, doprawił to jeszcze czarnym i żółtym kolorem. No! Ufo nad wsią. Teraz wygląda lepiej.
Odłożył pędzel i przeciągnął się. Jego myśli od razu złapały wdzięczny temat malarski, nad którym zastanawiał się intensywnie już od roku. Naruto. Nie taki zwykły. Naruto jako nagi Ateńczyk, rzucający oszczepem albo dyskiem. Tak! To byłby idealny obraz! Sai odchylił głowę do tyłu i pogrążył się w marzeniach. Nieraz wyobrażał sobie, jak maluje grę mięśni ramion podczas rzutu, wygiętą w łuk sylwetkę, rozwiane blond włosy. Już dawno uświadomił sobie, co czuje do blondyna, nie dawał jednak niczego po sobie poznać - Naruto z pewnością przestraszyłby się i na tym zakończyłaby się znajomość. Dlatego tak często się z nim droczył, wyśmiewał, podjudzał... Nie mógł po sobie pokazać nawet odrobiny tego, co naprawdę czuł. A naprawdę nie trzeba mu było wiele do szczęścia, wystarczyło, że mógł być obok chłopaka. No i ten obraz... Gdyby powstał, Sai miałby to, o czym marzył. Otrząsnął się momentalnie. Jeśli jest cień sprawiedliwości na tym świecie, Naruto przegra zakład – pomyślał.

...................................................................................................................


Naruto zmiął plik banknotów w dłoni. Siedem tysiecy jenów. Łącznie z tym, co miał już w domu, spokojnie wystarczy na bilety. Właśnie szedł w stronę domu, choć tak naprawdę nie zamierzał do niego wchodzić. No, może tylko po kilka rzeczy. Może weźmie gitarę i pójdzie do parku, nad staw i tam poćwiczy chwyty. Dobrze mu to zrobi. Może zapomni o tym, co widział wczoraj. Doznał niezłego szoku, gdy na własne oczy zobaczył, że Sasuke jest synem Fugaku Uchihy, który na dodatek był tak pijany, że ledwo stał na nogach! Do tego Sasuke nie sprawiał wrażenia zaskoczonego, a to musiało świadczyć o jednym – to nie był pierwszy raz. Nawet nie drugi. Do baru po swojego pijanego w sztok ojca z miną pokerzysty idzie się setny raz, a może i tysięczny. Naruto wiedział o tym, jak nikt inny.
Naraz dał się słyszeć dźwięk dzwonka. Komórka.
- Halo? – mruknął do słuchawki – Cześć, Sai. Nie, w sumie nie mam planów. Mhm. Mhm. Teraz?... No dobra. Za pół godziny będę.
Schował komórkę do kieszeni i zawrócił w kierunku stacji metra.
W tym czasie Sasuke właśnie wychodził z mieszkania, wkurzony Sakurą, ojcem a nade wszystko – tym cholernym chrapaniem.

....................................................................................................................

Sai i Shikamaru umówili się z Naruto przy wyjściu ze stacji Ouji – Kamiya. To tylko jeden przystanek metra, ale wolał pojechać. W środku nie było dużego tłoku, na szczęście. Na stacji też wysiadło niewiele osób, w porównaniu do tego, co się potrafi dziać tam w dni powszednie. To dzięki temu prawie od razu zauważył Sasuke. Zresztą, brunet dość mocno rzucał się w oczy, ze swoim wysokim wzrostem, bladą cerą i kruczoczarnymi włosami. Wyglądał jakby czekał na pociąg, ale przecież skład stał na stacji, tuz przed jego nosem, a on nie wsiadał. Kilkanaście metrów za nim, tuż przy wyjściu stali Sai i Shikamaru. Naruto złapał z nimi kontakt wzrokowy, żeby wiedzieli, że wie o ich obecności, po czym podszedł do bruneta.
- Siema – trącił stopą nogę Sasuke – Czekasz na kogoś?
Sasuke spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- A ty co tutaj robisz?
- Zbieram drobniaki na karmę dla psa – parsknął Naruto – Odpowiadaj, jak cię pytają pierwszego.
Sasuke zmarszczył nieznacznie brwi. W tym samym momencie podeszli do nich Sai i Shikamaru
- Ej, Naruto, co jest?
- To twój jakiś znajomy?
- Tak, to basista tego zespołu, o którym wam opowiadałem – mruknął Naruto niezadowolony. Kto im kazał podchodzić?
Sasuke obejrzał się i spojrzał przeciągle na kolegów Naruto. W jego spojrzeniu musiało być coś obraźliwego, bo Sai momentalnie się zjeżył. Nigdy nie potrafił nie okazywać emocji.
- No, mniejsza z tym. Idziemy? – rzucił, robiąc ruch jakby chciał się odwrócić od bruneta.
Sasuke uśmiechnął się złośliwie, Naruto zaś zdenerwował się na Saia.
- Ej, czekaj no! Może byś się jednak skusił choćby na podstawową wymianę uprzejmości? – warknął za nim. – Sorry, Sasuke – powiedział do Uchihy.
- Nie ma za co – odpowiedział Sasuke patrząc na Saia. Gostek wyglądał dla niego jak rasowy gej. Koszulka odsłaniająca brzuch? No litości!... – Może mu się stringi za bardzo wrzynają w tyłek i śpieszno mu poprawić.
Na moment zrobiło się cicho. Sai odwrócił się powoli do Sasuke
- Język masz wyćwiczony. Widać sporo cipek wylizałeś, ale móżdżek musisz mieć w wersji mikro, bo zupełnie nie wiesz, z kim zadzierasz.
Sasuke zrobił krok w jego stronę z miną, jakby chciał go złapać za koszulkę, gdy pomiędzy nich wdarł się Naruto
- Co wy wyprawiacie? Pojebało was do reszty? Sai, cofnij się – odwrócił się do przyjaciela – Czemu w ogóle mnie dzisiaj wywołaliście, co?
Sai nie odpowiedział, zajęty mierzeniem się wzrokiem z Sasuke, wiec zrobił to Shikamaru, niezbyt przejęty całą sytuacją:
- Mieliśmy zamiar pojeździć na deskach na rampie w parku. Sai proponował, bo mnie tam w sumie było wszystko jedno...
Sasuke prychnął.
- Coś się nie podoba? – warknął Sai
- Deski są dobre dla dziesięciolatków – uśmiechnął się złośliwie brunet
Naruto na to stwierdzenie odwrócił się gwałtownie do kolegi z zespołu
- Kurwa, Sasuke, jeszcze słowo a bedziesz szukał zębów na podłodze, wkurzasz mnie jak nie wiem co!..
- Chcesz się zmierzyć? – w tym samym momencie rzucił Sai - ....czy brakuje ci jaj, żeby udowodnić swoje słowa?... – wyszeptał
Sasuke patrzył na niego z pogardą.
- Takie chuchro jak ty nawet mi nie podskoczy. Możesz się o tym przekonać.
Naruto spojrzał na obu ze zdziwieniem, a Shikamaru zatarł ręce. Szykował się pojedynek.


...................................................................................................................

Po dość szybkim spacerze, podczas którego Sai rzucał wściekłe spojrzenia na Sasuke, a ten drugi całkowicie je ignorował, dotarli do parku skate'owskiego. Rampa była pusta, nie licząc jakiegoś dzieciaka, który, o ironio, wyglądał na dziesięciolatka. Sai syknął.
- Mały, zrób sobie przerwę! – krzyknął – Bo nie będziemy płacić jeśli któryś z nas cię niechcący uszkodzi.
Sasuke stał obok z rękami w kieszeniach. Naruto natomiast założył ręce na pierś i bacznie obserwował jednego i drugiego. Sasuke jego zdaniem faktycznie nie wiedział, na co się porywa, bo Sai był mistrzem jazdy na desce. Na rampie nie miał sobie równych. Obaj wzięli właśnie deski niesione do tej pory przez Shikamaru i stanęli na przeciwległych krańcach rampy. Całe szczęście, że była ogromna. Przynajmniej się nie pozabijają wpadając na siebie.
- Gotowi? No, to start!! – krzyknął Shikamaru.
Obaj jednocześnie ruszyli i dojechawszy do drugiego krańca, zrobili zwroty. Bezbłędne. Dojechawszy do krańca, z którego zaczęli, powtórzyli ruchy. Ta sama prędkość, bardzo podobna postawa. Z dołu wyglądało to imponująco, Naruto aż otworzył usta ze zdumienia.
Sai był zły. No, bo jak to mozliwe, żeby ten sukinsyn dorównywał mu techniką jazdy? Dobra, teraz zobaczy, na co go stać! Przy kolejnym zwrocie Sai obrócił się wokół własnej osi, lądując na rampie dokładnie w tym samym czasie, co Sasuke. Ten prychnął tylko, obserwując to kątem oka. Gdy nadeszła jego kolej zwrotu, obrócił się dwukrotnie. Niech wie, wypierdek, że nie ma z byle kim do czynienia. Sai, widząc to, wściekł się nie na żarty. Przy swoim zwrocie też obrócił się dwa razy. A przy kolejnym dotknął dłonią deski uginając kolana. Sasuke skopiował jego ruch w ułamku sekundy. Na dole zaś Shikamaru skomentował to noszącą cechy silnych emocji, głośną ‘kurwą’. Dziesięcioletni skejt rozdziawiał buzię tak, że widać mu było świeże plomby. Tak jak i jego koledzy, którzy nagle pojawili się przy chłopakach. Pokazywali sobie Saia i Sasuke i komentowali chętnie, z wielką znajomością tematu:
- O jaaaa!...
- Ale poleciał!...
- O kurka wodna, ale zwrot!!
Na rampie zaś walka stawała się coraz bardziej zacięta. Sai bardzo chciał wygrać ten pojedynek, więc postanowił zrobić coś, co jeszcze nigdy mu poprawnie nie wyszło. Zwrot z trzema obrotami. Do tej pory Sasuke kopiował każdy jego ruch, ale tego się nie odważy spróbować. Sai spiął się w sobie i wychylił nieco do przodu, dla lepszej prędkości.
Teraz...!!
Obrócił się dwa razy, a w połowie trzeciego deska uderzyła mocno o rampę. Sai stracił równowagę i pokoziołkował w dół. Cala widownia wydała okrzyk grozy. Naruto i Shikamaru w mgnieniu oka znaleźli się na rampie. Sai wstał powoli trzymając się za ramię
- O cholera....
- Niczego sobie nie zrobiłeś?
- Ty durniu, chciałeś zrobić trzy obroty? Mózg ci odjęło?
Sai milcząc spojrzał na Sasuke, który już się zatrzymał a teraz podchodził do nich z deską w ręce i miną niezależną.
- Ej ty, z brzuchem!...- dało się słyszeć gdzieś z dołu. Koledzy spojrzeli w tamtą stronę ze zdziwieniem. Grupa podstawówkowiczów wiwatując szczerzyła się w szczerbatych uśmiechach w kierunku Saia – Jesteś debeeeściaaak!!
Sasuke parsknął śmiechem, ale bez złośliwości. Rzucił deskę pod nogi Saia.
- Chyba był remis.
Naruto, Shikamaru i Sai patrzyli na niego uważnie. Sasuke już zabierał się do odejścia, gdy Naruto zawołał za nim:
- Hej!....
Sasuke odwrócił się w jego stronę.
- Gdzie nauczyłeś się tak zajebiscie jeździć?!
Brunet uśmiechnął się do niego.
- Mówiłem, że deski są dla dziesięciolatków? Ja skończyłem z nimi, gdy miałem jedenaście.
Zrobił już krok w kierunku ścieżki do wyjścia z parku.
- Hej!!
Tym razem był to głos Saia. Sasuke zatrzymał się i powoli odwrócił. Spojrzeli sobie w oczy z uwagą.
- Może nie jesteś takim gniotem, za jakiego cię miałem – powiedział Sai uciekając oczyma, jakby to, co mówił wzbudzało w nim niechęć. Pewnie wzbudzało, bo w języku Saia znaczyło to po prostu ‘przepraszam’. Naruto i Shikamaru o tym wiedzieli. Uśmiechnęli się do Sasuke, a Sai odwrócił głowę, nieco zmieszany.
- Sasuke, musisz wiedzieć, że w ustach tego skurwiela znaczy to więcej od wyznania miłosnego – roześmiał się Naruto podchodząc do Uchihy i otaczając go ramieniem. Brunet zdumiony, nie wiedział jak zareagować.
- No to co? Podbijamy świat, Naruto? – krzyknął Shikamaru szczerząc zęby w uśmiechu
- Jak cholera!!

........................................................................................................
Naruto ze smakiem zajadał czekoladowego rożka czekając, aż jego męska paczka się odleje za rogiem kamienicy. Była dziewiąta wieczorem. Po pobycie w parku skate’owskim wybrali się na wycieczkę po przystankach, strasząc przykładnych obywateli zbyt głośnymi i niewybrednymi żartami. Następnie zakupili kilka farb w sprayu i namalowali rozległe graffiti na tylnej ścianie jakiejś kamienicy. Tutaj prym wiódł oczywiście Sai, wreszcie mogąc zaimponować czymś, czego Sasuke nie potrafił. Teraz właśnie razem z Shikamaru kończyli dzieło, znacząc je moczem niczym prawdziwi właściciele terenu. Powoli robiło się ciemno.
Sasuke stał oparty o ścianę kamienicy znajdującej się obok i wpatrywał się z czymś w rodzaju cienia uśmiechu w niebo. Naruto obserwował go znad swojego loda. Prawdę powiedziawszy to nie wiedział, czy jego znajomy dobrze się dziś z nimi bawił. Przez większość czasu milczał i obserwował trójkę kolegów, ale nie był też złośliwy, chociaż miał kilka okazji do rzucenia kąśliwego komentarza. Patrząc na minę, jaką robił teraz, Naruto wywnioskował, że chyba nie było mu tak źle.
Zza rogu wyłonił się Sai dopinając rozporek.
- No co, panienki? Zbieramy się? Shikamaru zamawia taksowkę. Naruto, kończ już tego loda! – syknął w kierunku kolegi – Nie miałeś kiedy sobie kupować?
Naruto dla świętego spokoju zabrał się do ogryzania wafelka. W tym momencie pojawił się Shikamaru oznajmiając, że taksówka będzie za trzy minuty. Sasuke jednym kocim ruchem oderwał się od ściany.
- Po co taksówka? Możemy przecież wrócić metrem albo na piechotę.
- Tak będzie wygodniej. A zresztą co cię to, ja płacę, powinieneś się cieszyć!
Sasuke nie odpowiedział nie chcąc wszczynać bezsensownego sporu. Za zakrętem zamajaczył napis ‘taxi’. Naruto widząc to wrzucił do otwartej jamy gębowej resztę rożka. Zadrapało go w gardle.
Taksówka zatrzymała się i po wymianie podstawowych uprzejmości Sai otworzył przednie drzwi do samochodu. Reszta chłopaków zajęła miejsca z tyłu.
- Kurde, nie pchaj się tak – miauknął Shikamaru do Naruto – ścisnąłeś mi klejnoty!
- Pojedziemy najpierw w lewo... – Sai zaczął tłumaczyć taksówkarzowi trasę – Sasuke, gdzie cię zawieźć?
Taksówkarz wziósł oczy ku niebu tak, żeby jego młodzi klienci nie widzieli.
- Okolice metra Ouji – Kamiya będą ok.
- Naruto, zsuń się trochę! Jesteś strasznie upierdliwy! – narzekał Shikamaru
- Bądźcie cicho! Próbuję ułożyć trasę! – syczał Sai
- Kurczę... Gardło mnie boli... – odezwał się Naruto
- To trzeba było się tak nie spieszyć i nie połykać tego loda w trzy minuty – palnął Sasuke.
Miny jakie zrobili Sai i Naruto na to stwierdzenie były bezcenne, Shikamaru parsknął śmiechem, natomiast taksówkarz pokręcił z westchnieniem głową. Nie takie rzeczy już w życiu widział, ale... Boziu jedyna, kiedy dasz od nich odpocząć...?!

....................................................................................................................................


Sasuke zatrzasnął drzwi taksówki.
- Do piątku – zadarł się Naruto wykręcając szyję do tyłu
- Mhm – mruknął brunet.
Powoli zaczął iść w stronę domu. Dookoła paliły się już lampy, młodzi ludzie, głównie studenci spieszyli na spotkania do klubów i na randki. Gdzieniegdzie widać było starszych ludzi na spacerze z psami różnych maści. Było wpół do dziesiątej. Sasuke szedł nie myśląc o tym, co go czeka w domu. Po raz pierwszy od bardzo dawna został wyrwany ze swego szczelnego kokonu wyniosłej samotności i podobało mu się to. Jak cholera! Już prawie zapomniał jak to jest, zrobić coś głupiego z przyjaciółmi... no, może to ostatnie słowo jest za mocne w określeniu do nowych znajomych. Czy on właściwie miał kiedykolwiek przyjaciół? Czy zaliczała się do nich Sakura? Chouji? Jego własny brat, Itachi? Chyba żadnej z tych osób nie traktował jak naprawdę bliskiego przyjaciela. Chouji to kumpel, z którym grał po piwnicach, a Sakura... no cóż, kiedyś rzeczywiście była mu bardzo bliska. Taaaa..... dopóki nie przespała się z jego starszym bratem. Nawet teraz, na samo wspomnienie tej zdrady – bo była to zdrada gdy brać pod uwagę, na jakim etapie była wówczas ich znajomość – brunetem trzęsło z wściekłości.
O wilku mowa! Sasuke zatrzymał się przed schodami do swej kamienicy. Na nich, oparta o poręcz stała Sakura. Miała zamknięte oczy i słuchawki na uszach. Sasuke podszedł do niej i bezceremonialnie zdjął jej tę z lewego.
- O!.. Jesteś. – pisnęła zaskoczona
- Co tu robisz? – wyminął ją i zaczął szukać kluczy w kieszeniach.
- Czekałam na ciebie... Dzwoniłam parę razy ale nie odbierałeś...
No jasne, przecież zostawił telefon w pokoju.
- Przyniosłam dla ciebie to... – wyciągnęła przed siebie siatkę z pomarańczami. Co najmniej dwa kilogramy. Sasuke ledwo zaszczycił ją spojrzeniem.
- Zatrzymaj dla swoich starych. I pamiętaj, widujemy się tylko na próbach. Nie przychodź tu kiedy indziej – otworzył wreszcie drzwi i zaraz za nimi zniknął. Wspiął się po schodach do mieszkania i otworzył drzwi. Ojca nie było. Z kuchni dobiegał smród przypalonego mleka. Sasuke wszedł do niej i otworzył szeroko okno. Traf chciał, ze okna kuchni wychodziły akurat na ulicę, z której przyszedł. Na chodniku wciąż stała Sakura ze spuszczoną głową i siatką pomarańczy w ręce. Jej ramiona podnosiły się co chwila w spazmach szlochu. Sasuke patrzył na nią, dopóki nie otarła twarzy wierzchem dłoni i nie zaczęła się oddalać w stronę swej kamienicy. Nie czuł absolutnie niczego.

8 komentarzy:

Kuroneko pisze...

wow O_____O Końcówka mnie absolutnie wgniotła. No taaak, ale Sakurcia pasuje na taką. Tylko... cholera! Takiego faceta miała dla siebie i go zdradziła lol Nie rozumiem kobiet xD Akcja z Sai'owymi stringami mało co nie pozbawila mnie życia przez udławienie XD Bardzo podoba mi się zastosowany w tym rozdziale zabieg. Jeden czas z perspektywy kilku osób. Teraz już mniej więcej znamy problemy bohaterów i światy, w których żyją ^^ Coraz bardziej wdrażam się w tę historię i przedstawione w niej problemy : ) Jestem na tak! tak! tak! A! No i trzymam kciuki razem z Sai'em coby Naruto zapozował do aktu ];>
A i jeszcze ta akcja z lodem XD Nie wiem czy to tak miało wyjśc w każdym razie mnie się skojarzyło XD Ale pewnie to tylko ja taka zboczona jestem xP

Mairu pisze...

Przeczytałam wszystkie notki. Szczerze mówiąc, naprawdę wciągające. Ubóstwiam muzyczne, zwłaszcza w rytmach rocka, z Naruto XD
Z opowiadania wywnioskowałam, że też nie przepadasz za Sakurą. TAK TRZYMAJ! XD

Cieszę się, że nie tylko ja jestem początkująca ^^ Raźniej w grupie.
Tego też dodam do obserwowanych :D

Mairu pisze...

Ależ należało się. Naprawdę stworzyłaś bardzo ciekawą historię i mam szczerą nadzieję, że niedługo dodasz coś nowego.
Poza tym ja też dziękuje ^^
Umm, heh mi zawsze Sasuke pasuje właśnie na takiego jak opisałaś, więc nie mogłabym inaczej.
Ale sądzę że Naruto muszę jeszcze wyrobic bardziej wyrazisty charakter, ale nie wiem w którym kierunku mam się kierowac. Muszę pomyślec ^^
I nawzajem :**

Echo Nagato pisze...

Oł noł. Biedny Itaś musiał się przespac z tą flądrą! Wrrr, tylko spalic ją na stosie idzie!
I muszę powiedziec że historia jest naprawdę ciekawa. Motyw miłości poprzez muzykę naprawdę mi się podoba :)
Czekam na niusa :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :D

Echo Nagato pisze...

Nie czytałam. A jak z dzieciństwa, to może kiedyś czytałam ale nie pamiętam XD
Myślę, że dam radę. Bo na wakacje nie mam szczególnych planów i większośc czasu spędzam w domku. No chyba, że w wyjątkowy sposób znajdę prace.
Bardziej boje się ich zawieśc pod względem fabuły XD

Haha dziękuje :**
W każdym razie jak razem zaczynamy to i tobie życzę dużo weny <3
Buziaki :**

Unknown pisze...

Hehe i to mi się podoba. Dobry humor, niedostępny Uchiha i wesoły Naruto :) Dodatkowy plus za shounen-ai. Za dużo już tych bardzo zboczonych blogów które tak czy inaczej uwielbiam >D
Prawdę mówiąc, wpadłam na twojego bloga przypadkiem i jakaś tajemnicza siła powiedziała abym przeczytała bo może byc ciekawe. I się nie zawiodłam :)

tak więc zapraszam też do mnie ^^

br13 pisze...

@Kuroneko - to z lodem to z życia wzięte. Nie wiedziałem nawet, że zostało użyte do tego opowiadania, dopiero teraz czytam i się dowiaduję. Wracając z Dusseldorfu z kolegą kupiłem sobie loda na lotnisku w Warszawie. Spieszyliśmy się na taksówkę, żeby zdążyć na pociąg, więc kazał mi go szybko "wpieprzać". Potem w taksowce, gdy narzekałem na zimno w gardle, stwierdził, że nie należało tego loda do końca w trzy minuty połykać.. Ech. Jestem sławny!

Sasame pisze...

Hmmm...Zmieniłam absolutnie zdanie - Sakura to kurwa, a jakby tego było mało, różowa jeszcze. ;p
Ale Itachi...chciał pokazać bratu, jak bardzo jest bezwartościowa? Czy może SERIO mu się podobała( w końcu nie ma adnotacji, że wiecznie była pasztetem)

Sasuke z kolei powinien, co w tym wypadku jest nierealne, zabrać kasę ojczulkowi. Wiem z doświadczenia, że to pomaga, bo choć alkoholik znajdzie sposób na znalezienie pieniędzy( np. zabierze je komuś z rodziny), to jednak aby to ukryć, nie wychodzi z domu, tylko zapija się w zakresie 4 ścian. Co jest o tyle wygodne, że nigdzie nie trzeba po niego iść...
No i z facetami jest o tyle łatwiej, że zwykle zasypiają, jeśli się ich czymś nie rozjuszy...Choć jest i typ, który bardzo łatwo rozjuszyć.
No ale i tak nie jest tak podatny na wywalanie się i depresje alkoholowe jak baba.


BTW. Problem chrapania nawet u 'zdrowy' ludzi to tragedia. Jak mój ojciec zacznie koncert, to ściany się walą, a noc do przespanych nie należy...