środa, 23 czerwca 2010

BC Groan 1

Tokio, przedostatni tydzień września, przedmieścia zapełnione po brzegi wąskimi niskimi domkami, jedynie sprawiającymi wrażenie, że nie są ustawione jeden obok drugiego.
Kwadrans po ósmej. 
- Pierwszy i trzeci na E, A i D... potem puste, potem znów pierwszy i trzeci na A, D, g... a potem czwarty i szósty na E, A, D... i dalej zgodnie z tabem. Lecimy! 
Jasnowłosy chłopak zerwał się z podłogi podnosząc wysoko w górę gitarę i wydobywając z niej serię elektronicznych dźwięków. Gdyby nie pasek, na którym miał zawieszony instrument, możnaby się bać, że wybije nią dziurę w suficie. Cudem unikając potknięcia o kabel podłączony do stojącego w rogu pokoju starego komputera wykonał parę susów na łózko i z powrotem. Dźwięki jakie wydobywał niejednego sąsiada mogły o tej porze przyprawić o zawał. Nie były nieczyste – chłopak grał z zacięciem, technicznie bez zarzutu. Były jednak typowe dla młodego pokolenia - ostre i nieokiełznane. Nagle ponad melodię graną przez chłopaka wybił się jednostajny brzękliwy charkot. Chłopak przystanął zaskoczony, a następnie złapał leżący na stoliku telefon komórkowy.
- Halo? A, Sai. O żesz kurwa, zapomniałem!! - chłopak zamaszyście zdjął gitarę, złapał wytarty plecak i wybiegł z pokoju
- Mamo, wychodzę – zatrzasnął drzwi.
Odpowiedziała mu cisza.

.....................................................

Wbiegając po schodach na trzecie piętro szkoły jasnowłosy chłopak wpadł na niewysoką dziewczynę z ciemnymi prostymi włosami. Dziewczyna pisnęła i po chwili złapała równowagę.
- Sorasy Hinata! – chłopak nawet niespecjalnie się odwrócił w jej stronę, nie mówiąc już o tym, żeby się zatrzymać. Biegł prosto do męskiego kibla.
- Co jest Naruto? Tak cię sparło od rana? – dal się słyszeć czyjś śmiech
- Goń się dzwońcu! 
Naruto wbiegł do klopa i zamknął drzwi. Naprzeciwko umywalki stało dwóch chłopaków. Jeden wysoki z krótkimi czarnymi włosami, drugi trochę niższy, z kitką związaną wysoko.
- Yo! Shikamaru, Sai.
- Beznadziejny jesteś, gościu. Masz chociaż?
- No pewnie, że mam, hehe. Jest w słoiku, w plecaku. – Naruto pochylił się na moment by za chwilę wyciągnąć z plecaka słoik z wyjątkowo okazałą ropuchą w środku. Shikamaru i Sai wykrzywili się w uśmiechu.
- No, to będzie miał babsztyl niespodziankę.

.......................................................

Godzinę później cała trójka szła do dyrektora za zakłócanie toku lekcji i podłożenie żywej ropuchy na siedzenie nauczycielki od matematyki, Anko. Nie, żeby się przejmowali. U dyrektora na dywaniku lądowali średnio dwa razy w miesiącu. Pozostałej ilości przekrętów nauczycielom nie udało się udowodnić, inaczej lądowaliby tam znacznie częściej. Tak zaczął się kolejny dzień z życia Uzumakiego Naruto, szesnastoletniego dryblasa o niebieskich oczach i złotym blond włosiu.

......................................................
-Kurwa. – Naruto podniósł oczy znad jakichś świstków. Było pięć minut przed dzwonkiem na ostatnią lekcję. W klasie niewiele osób, wszystkie zajęte własnymi sprawami.
Sai i Shikamaru podniesli głowy.
- Co?
- Chcielibyście mieć dziewczynę?
Koledzy spojrzeli po sobie.
- Co ci odbiło palancie?
- Lepiej nie myśl, bo ci szkodzi.
- Ale posłuchajcie może co? Mamy po szesnaście lat. Nie uważacie ze...no... – ściszył głos – wypadałoby mieć już TO za sobą?
Miny zagadniętych chłopaków wyrażały wszystko. 
- Daj spokój, co cię nagle naszło – zaczął Shikamaru.
- A chcesz już TO mieć za sobą? – zapytał cicho Sai – Mam na myśli, no wiesz... w sumie też o tym myślałem...
Naruto wybałuszył oczy.
- Co ty mi....
Sai na moment zrobił się purpurowy.
- Ty, idioto! Jeszcze raz tak sobie pomyślisz i twój mózg będzie się smażył na parapecie! – wycedził cicho.
Shikamaru wybuchnął śmiechem.
- Miałem tylko na myśli to, że gdyby znaleźć odpowiednią dziewczynę... to nawet nie musiałbyś z nią chodzić.
- Jajogłowy się znalazł – odszczeknął Naruto. Był zły.
- Przynajmniej mądrzejszy od ciebie. Hej, co ty tam tak studiujesz pilnie? To nie podobne do ciebie – Sai złapał świstki leżące na ławce Naruto zanim ten zdążył zareagować – Szlaczki? Coś ty, do zerówki się cofnął? A nie, wiem... to te dziwne nutki dla gitary – odwrócił kartki, tak, żeby przeczytać napis – Free Bird?
Naruto złapał mocno rękę, w której Sai trzymał kartki
- Kurwa, Sai!
Zmierzyli się wzrokiem. W następnej sekundzie zadzwonił dzwonek.
- Dobra, masz – Sai rzucił kartki na ławkę Naruto. Usiedli. – Acha... Naruto...
Chłopak ledwo na niego spojrzał. Do sali właśnie wszedł nauczyciel od chemii, Asuma.
- Jeśli naprawdę myślisz o tym, o czym mówiłeś... To zobacz najpierw, co masz w zasięgu ręki.
- O co ci znów....
-Eeeech, to jasne, durniu – Shikamaru wskazał głową pierwszą ławkę. Siedziala w niej Hinata. – Ona rumieni sie za każdym razem jak do niej zagadasz
- ....hhy?...- do Naruto dopiero po chwili dotarł sens słów kolegi.

...............................................................

Po czterdziestu pięciu minutach mordęgi zadzwonił dzwonek. Naruto wrzucił podręcznik do plecaka i już miał wychodzić, gdy ktoś połozył mu rękę na ramieniu.
- To jak będzie? – spytał Sai – Piszesz się na to?
- Weź te łapki, dobra? – wzdrygnął się Naruto – Poza tym znajdź sobie innego pacana.
- No no, już tchórzysz? Przed nami chojrakowałeś a teraz brakło ci jaj?
- Nie, do cholery! Po prostu nie podobają mi się twoje pomysły. Nie wykorzystałbym dziewczyny.
- Takiś święty? Czekaj, Powiedz mi, ile kosztowała ta gitara na którą zbierałeś przez ostatni rok?
- A co cię to? 
- Wiesz, że mój stary ma kasy jak lodu. Załóżmy się. Jeśli uda ci się przelecieć Hinatę w ciągu miesiąca, pójdziemy do sklepu muzycznego i zapłacę tam za gitarę, którą sobie wybierzesz.
Naruto spojrzał na kolegę uważniej. 
- A co jeśli przegram?
- Zapozujesz mi do aktu.
Naruto parsknął. No tak. Hobbym Saia było malarstwo, a rok temu ubzdurał sobie, że chce namalować nagiego Naruto na wystawę do galerii swego ojca. Jak dotąd Uzumakiemu udawało się odpierać wszelkie prośby i groźby ze strony kolegi. Doprawdy nie wiedział, czemu Saiowi tak zależało? Cóż, gdyby Naruto choć raz przejrzał się nago w lustrze, zrozumiałby. Był bardzo dobrze zbudowany, miał wspaniale rozwinięte mięśnie a do tego nie sprawiał wrażenia przypakowanego. Nieco ciemniejsza niż u innych skóra w połączeniu z blond czupryną i jasnym błękitem tęczówek dawały w sumie młodego, przystojnego zawadiakę. Nie tylko Hinata oglądała się za nim w szkole.
Naruto zastanowił się na chwilę. Uwielbiał gitarę, którą kupił za ciężko zarobione pieniądze. Był to Les Paul firmy Vintage, setka. W sklepie widział jednak dużo lepsze gitary, a wiedział, ze Sai naprawdę mógł je kupić za kieszonkowe z palcem w tyłku. Gdzieś w podświadomości zamigotał mu obraz rozebranej Hinaty. Podniósł głowę.
- Dobra.
Sai uśmiechnął się. Podali sobie ręce.
- Shika, przetnij – powiedział Sai.
Shikamaru, który do tej pory przyglądał się wszystkiemu z miną raczej niezainteresowaną, westchnął ciężko i szybkim ruchem rozłączył ręce kolegów.
- Przypieczętowane!- Sai spojrzał Naruto w oczy
- Mhm – Naruto odważnie patrzył na chłopaka.
Shikamaru splótl ręce na piersi
- A gdzie ona właściwie polazła?
- Hę – ocknął się Naruto – Już jej nie ma?
- Radziłbym ci się pospieszyć – uśmiechnął się Sai – Miesiąc to nie tak długo.
- Kurna! – Naruto zarzucił plecak na plecy i pognał w kierunku wyjścia. Nie miał numeru do Hinaty, może by wziąć od którejś z jej koleżanek? Eeee, nie. Co by jej niby miał powiedzieć przez telefon? Najlepiej będzie ją dogonić i zaproponować, że ją odprowadzi. Może potem sama da numer?
- Ej – zawołał w biegu do jakiejś dziewczyny z ich klasy – Nie widziałaś Hinaty?
- Już poszła. Widziałam jak wychodziła ze szkoły.
- Cholera. A nie wiesz którędy ona zwykle wraca do domu?
- A co, szukasz jej?
Naruto zmarszczył brwi. Błyskotliwa to ty nie jesteś, pomyślał.
- Bo jeśli tak to ona nie poszła do domu. Nie masz co gonić.
Naruto odwrócił się do dziewczyny.
- A nie wiesz, gdzie poszła?
- W piątki zwykle chodzi na próby, gdzieś w okolicach parku Oukami.
- Dzięki.
Naruto wybiegł ze szkoły i skierował się w lewo. Jeśli poszła w stronę parku to pewnie wybrała drogę pomiędzy ósmym a dziewiątym kwartałem. Znajdzie ją gdzieś na ulicy.
Niestety, jak na złosć w piątek o tej porze ulica była zapełniona ludnością. Naruto rozglądał się bacznie na wszystkie strony, ale dopiero po dziesięciu minutach, gdy już stracił nadzieję i chciał wracać, mignęły mu w oddali długie włosy Hinaty. Zelektryzowany pobiegł w tamtą stronę. Hinata właśnie skręciła do zaułka pomiędzy dwoma blokami z czerwonej cegły w typowym stylu europejskim. Naruto wyrwał do przodu z taką prędkością, ze nie zauwazył nadchodzącej z naprzeciwka grupki studentów. Wpadł w sam ich srodek przewracając się i powalając przy okazji jakąś dziewczynę na ziemię
- Kurwa! Przepraszam bardzo! – krzyknął zbierając się z ziemi i podrywając do biegu. Za sobą słyszał przekleństwa dziewczyny. Dobiegł wreszcie do zaułka i zatrzymał się. Osz fuck, fuck! Zaułek był ślepy. Miał może z dwadzieścia metrów długości. Po obu stronach wąskiej uliczki ciągnęły się te same sciany z czerwonej cegły. Byly w nich drzwi prowadzące do piwnic, na budynku po prawej byly też schody przeciwpożarowe. I ani śladu Hinaty.
Cholera, gdzie ona moze mieć tą próbę? Naruto zerknął na zegarek. Jest za dwadzieścia trzecia... W sumie mógłby na nią zaczekać. W końcu tyle się za nią nalatał. Usiadł na schodach przeciwpożarowych. Po dwóch minutach wstał. Nie, to głupi pomysł. Nie będzie tu sterczał jak kołek. To co robić? Iść do domu? Kurna, nie! Po prostu jej poszuka. W takim obskurnym miejscu to ona na pewno nie ma próby do przedstawienia w Teatrze Narodowym. Znajdzie ją, powie, że na nią zaczeka... nno, a potem... Naruto przełknął ślinę. Potem będzie spontan. 
Powoli wszedł na schody przeciwpożarowe. Nacisnął klamkę znajdujących się na wysokości drugiego piętra drzwi. Hmmm... zamknięte. Pozostają piwnice. Zszedł na dół i nacisnął klamkę do piwnicy budynku ze schodami. Zatrzymał się na moment. Zdawało mu się, że... Nie, głupota. Odpędził od siebie tę myśl. Musiał się przesłyszeć. Otworzył drzwi i wszedł do ciemnego korytarza. No ładnie. A potem się dziwić, że ludziom giną rzeczy z piwnic. Zamknał za sobą drzwi. Po lewej stronie miał drzwi do poszczególnych pomieszczeń piwnicznych, na końcu korytarza po prawej były zaś schody prowadzące w dół. Naruto ruszył w tamtym kierunku. Nagle całe jego ciało przeszył dreszcz który nadszedł wraz z potężnymi dźwiękami elektrycznej gitary. Niosły się po całej piwnicy.
- Słyszysz? Tak masz grać do cholery!!
Melodia trwała nadal. Naruto nie znał tej solówki ale wiedział jedno – ten kto ją grał nie był pierwszym lepszym amatorem. Chłopak stał w miejscu. Muzyka go wprost sparaliżowała.
- Sasuke, przecież wiesz ze ja nie potrafię grać solówek!! – zapiszczał jakiś babski głos. To nie była Hinata.
- Daj jej spokój Sasuke, nie jej wina że Kiba dał dupy.
W tym momencie gitara umilkła.
- Co teraz zrobimy? – rozległ się płaczliwy głosik Hinaty. To wyrwało Naruto z odrętwienia.
- Nie wiem – dał się słyszeć głos tego całego Sasuke.
Naruto momentalnie przypomniał sobie, po co tu jest. Sai, gitara, rozebrana Hinata. Ale ta solówka... no nieźle, nieźle. Nie spodziewał się. Podszedł powoli do schodów. Na dole panował półmrok, nie widział więc dobrze, w którym pomieszczeniu znajduje się dziewczyna i jej znajomi. Zszedł na dół starając się być niesłyszalnym. Na dole było troje drzwi. Tylko jedne były otwarte, w głębi, maksymalnie po prawo. Podszedł do nich tak, żeby nie być widzianym z pomieszczenia. Co teraz? Zapukać? Cholera, idiotyczny pomysł. Wejdzie po prostu.
 - Hinata... – powiedział robiąc zdecydowanie krok do przodu
 - Idę do kibla – dało się słyszeć w tym samym czasie i Naruto wyrżnął z impetem w kogoś nadchodzącego z naprzeciwka. 
- O kurwa mać!! – poleciał do tylu lądując na ścianie i łapiąc się za nasadę nosa która kłuła go po zderzeniu boleśnie. Chłopak z którym się zderzył nie miał tyle szczęścia i poleciał na wzmacniacz nadeptując przy okazji na kabel i wyrywając go z gniazdka.
- Sasuke! – pisnęło
- Sasuke!! – wrzasnęło
- Naruto?! – spytało zdziwionym głosem
Naruto z najwyższym trudem spojrzał w tamtym kierunku. Oczywiscie. Zszokowana Hinata! Cholera, co on jej miał powiedzieć?...

- Hinata... ja zaczekam... na, na c-ciebbie... – po czym osunął się na podłogę.



Brought to you by:

Nirvana - Smells like teen spirit (wstęp do niej Naruto grał na samym początku opowiadania)

Aya Hirano - God knows (solówkę ze wstępu grał Sasuke)

Wszystkie piosenki należą do ich wykonawców i firm z którymi podpisywali kontrakt.

4 komentarze:

Kuroneko pisze...

Czytam, czytam a nawet nie komentuję. Trzeba się w końcu zebrać i napisać coś mądrego xP
Uwielbiam SasuxNaru, nad życie wielbię dźwięk gitary elektrycznej *_______* Samo to wskazuje, że nie odpuszczę sobie tego opowiadania ;) No, ale do rzeczy. *skupia się na pierwszym rozdziale* Trio SaixShikaxNaru wprost idealne xD Jakby mi ktoś ropuchę położył na krześle to bym chyba zapier%^&* na miejscu, że nie mieliby co zbierać >.<"
Cholernie podoba mi się aluzja Sai'a do Naruto - czy chciałby mieć TO już za sobą XD W sumie nie będę miała nic przeciwko temu żeby Naruto nie wygrał tego zakładu i zapozował do aktu : D Jak to sobie wyobrażę XD
Mrrrr <3

Aru pisze...

Ano zabrałam się w końcu za czytanie tego tworu x)
Muszę powiedzieć, że dość często zdarzało mi się przy tym rozdziale wybuchać dzikim śmiechem - gdy sobie wyobrażałam te sytuacje i bohaterów xD Jakbym widziała ich w anime ^^
Dobrze się czytało, tylko jak dla mnie za dużo tych kurwonów było ^^" Ne żebym nie była przyzwyczajona czy przewrażliwiona, ale jest tyle przekleństw, ze można czasem napisać jakieś inne ;p
Zamierzam kontynuować czytanie przy nast. wizycie xD Zwłaszcza, że jak sobie pomyślę o Sasku... ;3 Nie, nie mogę sobie tego odmówić ;p

Sasame pisze...

Postanowiłam skomentować pod każdym partem, bo zbić potem w jeden spójny komentarz, przy mojej tendencji do rozpisywania, byłoby trudno ;)

Po pierwsze i najważniejsze, widać, że POTRAFISZ pisać, a w ciągu 4 lat widziałam wiele blogów i z wielu rezygnowałam już po pierwszym parcie, gdzie albo było słodzone aż do bólu zębów, albo z kolei pomysł dobry, a styl i orty doprowadzały do pasji( nie chce obrażać 'Legendy', ale dla mnie przykładem dobrych pomysłów z kiepskim wykonaniem jest Lampira).

Kolejnym punktem jest to, że niczego nie koloryzujesz, tekst płynie naturalnie, co naprawdę mi się podoba...I wydaje mi się, że naprawdę wiesz o czym piszesz. Albo umiesz grać na elektryku, albo o tym poczytałaś - Tak czy tak, poczytuję ci to za + X)

Kolejna sprawa...'Smells like teen spirit', to dla mnie jedna z dwóch piosenek kapeli Curta, które lubię. Co prawda nie lubię ogólnopojętego grunge'a, ale ta piosenka, jak i 'Rape' jest jedną z moich ulubionych( choć i tak nie dorasta do takich hitów, jak 'Loverman', czy 'Sad but true' Mety ;) )

No, ale znowu zaczęłam się rozpisywać. Jak mówię - poczętek świetny. teraz zrobię sobie herbatę i czytam dalej

.Damessa! pisze...

Sto lat temu czytałam chyba całe opowiadanie, wróciłam przeczytać raz jeszcze :D I muszę przyznać, że jest nadal tak samo ciekawe i wciągające.